Artykuły

Z TEATRU. TEATR POLSKI

"Jim i Jill", komedja muzyczna w 6-ciu obrazach Clifforda Grey'a i Greatrexa Newmana. Przekład i piosenki Marjana Hemara. Muzyka Vivian Ellisa i Richarda Meyersa. Reżyserował Aleksander Węgierko. Dekoracje Stan. Śliwińskiego.

Teatr Polski już po raz drugi daje publiczności warszawskiej widowisko odrębne od tych, które zwykła ona tam oglądać: wystawia komedję muzyczną, drugą z kolei, pierwszą bo wiem była "Marjetta". Tym razem w życiu teatru Polskiego donioślejsze fakt ten ma znaczenie, jak bowiem wczoraj wyjaśnił dyr. Arnold Szyfman, teatr Polski, jako teatr komedjowo - dramatyczny przestaje istnieć, będzie natomiast rozwijał swoją działalność artystyczną, jako teatr muzyczno-dramatyczny, w którym komedje muzyczne i dramaty będą grywane naprzemian. W ten sposób wczorajsza premjera komedji muzycznej "Jim i Jill" jest niejako pomostem, łączącym dwa światy; zapadający w przeszłość po dwudziestu prawie latach owocnej pracy dawny teatr Polski, którego wysoki poziom oddziaływał korzystnie na inne teatry stolicy, zmuszając je do rywalizacji in plus pod względem artystycznym, teatr, któremu zawdzięczamy cały szereg przepięknych i wspaniałych wieczorów teatralnych - i nowy teatr, będący jednem z ogniw "Teatrów Zjednoczonych", bo tak nazywać się będzie nowa spółka "teatr Polski i Mały -i- Banda".

Przyznam się, że wczoraj mimo doskonałości widowiska, mimo jego niezaprzeczonych wartości artystycznych - uczucie żalu budziło się w widzach, którzy o dalszych losach teatrów dyr. Szyfmana byli dobrze poinformowani. Co kolwiek możnaby bowiem teatrom Polskiemu i Małemu zarzucić były i tu bowiem różne odchylenia od właściwej linji) - trzeba stwierdzić, że dyr. Arnold Szyfman był człowiekiem teatru, człowiekiem dobrej woli; dbał o kulturę i poziom scen własnych. Jeżeli czasem ciężkie warunki istnienia, walka z konkurencją, wzgląd na kasę - spychały go z drogi właściwej; ła mały zasadniczą linję jego pracy teatralnej - to miało się jednak wrażenie, że sam dyr. Szyfman ma z tego powodu wyrzuty sumienia, że uznaje swoją winę, że go te ustępstwa wiele kosztują - i że pragnie się jaknajprędzej zrehabilitować... Prawie natychmiast też występował teatr Polski z jakąś wielką premjerą, pragnąc zatrzeć złe wrażenie... Dwadzieścia lat niemal teatr Polski spełniał swoją służbę... Drobne uchybienia, nieliczne błędy, przykre nieraz zbaczanie z właściwej drogi nie mogą zetrzeć faktu, że był to właściwie wielki reprezentacyjny teatr dramatyczny stolicy, teatr nawskroś żywy, w którym można się było doszukać dziwactw nowoczesności, ale i entuzjazmu. Na przestrzeni tych lat dwudziestu możnaby znaleźć zaledwie może dwadzieścia takich przedstawień, po których widz otrząsał się rozczarowany, co tak często, niestety, czynić musiał w wielu innych teatrach. A natomiast niezapomniane pozostaną w pamięci publiczności takie sukcesy sceniczne, takie wspaniałe widowiska. jak "Irydjon", rozpoczynający świetną działalność teatru Polskiego i "Elżbieta" w znakomitej inscenizacji Al. Węgierki, kończąca chlubny okres dziejów tego teatru. Wczorajsze widowisko było zmontowane wybornie. Zarówno reżyserja, jak gra i wystawa stały na wysokości zadania. Przemiła komedia pp. Clifforde Greya i Greatrexa Neumansa z muzyką Vivian Ellissa i Richarda Meyersa zdobyła wstępnym bojem powodzenie. Ale, doprawdy, zasłużyła na to, tyle w niej nieco naiwnego wdzięku, tyle dowcipu w muzyce i tekście, tyle sentymentu... Są w niej sceny i czarujące, urocze, są pełne humoru sytuacje. Są melodje miłe, łatwe, delikatne, jak płatki róży, owiane uczuciem... Starej historji o Kopciuszku nowy warjant. Tym razem Kopciuszkiem kazano być dobremu kochanemu chłopcu, bratankowi sir George'a Lancastera, zahukanego przez żonę poczciwego staruszka, któremu Jim-Kopciuszek nie chce sprawiać przykrości; wykonywa więc najrozmaitsze prace w domu, gdzie raczej za służącego, niż za krewnego uchodzi do dnia, w którym zjawia się Jill - dobra wróżka, urocza córka bogatego Harry-Kemp'a. Zarówno wzruszające momenty tej starej bajeczki jak i komiczne znalazły wyraz właściwy w znakomitej grze głównych wykonawców: Marji Modzelewskiej i Eugenjusza Body, którego talent żywy i giętki w ramach każdej sceny umie sobie radzić. Oboje byli doskonali w swoich rolach i słusznie też oceniła to publiczność, wyrażając swoje uznanie burzą oklasków. Obok tych dwojga "bohaterów" komedji postawić należy pp. Sulimę i Tamowiczównę, oraz pp. Bogusińskiego, Chmurkowskiego i Chmielewskiego (wyborny policjant). Inne role znalazły odpowiednich wykonawców w pp. Obarskiej, Rudnickim i Milewskim oraz Czaharskiej i Gelli. Teksty piosenek pióra Hemara, który przełożył komedję tak, jak tylko szczery poeta to potrafi, bardzo dobre. Choreografja Jana Trojanowskiego, dekoracje i kostjumy (Śliwiński i Węgierkowa) - bez zarzutu. Nad całością czuwał p. Aleksander Węgierko, który raz- je szcze dowiódł, że jest świetnym reżyserem i że żadna dziedzina sztuki teatralnej nie jest mu obca. Należy jeszcze wspomnieć o opracowaniu muzycznem (Hemar i Rybicki) i o dobrze zebranym balecie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji