Artykuły

Zdzisław Najmrodzki i jego droga do wolności

Nazywano go królem złodziei i mistrzem ucieczek. Zdzisław Najmrodzki będzie bohaterem kolejnego spektaklu w Teatrze Miejskim w Gliwicach. Premiera przedstawienia "Najmrodzki, czyli dawno temu w Gliwicach" już dzisiaj. Z Michałem Siegoczyńskim, reżyserem i autorem scenariusza rozmawia Marta Odziomek z Gazety Wyborczej - Katowice.

Marta Odziomek: Znał pan legendę Zdzisława Najmrodzkiego, zanim przystąpił pan do pracy?

Michał Siegoczyński [na zdjęciu], reżyser i autor scenariusza: Był to temat zaproponowany mi przez Łukasza Czuja, zastępcę dyrektora ds. artystycznych Teatru Miejskiego w Gliwicach, który chciał, aby ta scena miała w repertuarze spektakl osadzony w lokalnej historii. I początkowo myślałem, że pierwszy raz słyszę o Najmrodzkim, ale potem przypomniałem sobie, że kiedy byłem dzieckiem, oglądałem w telewizji reportaż poświęcony jego ucieczce z więzienia.

Dlaczego akurat jego historia może być dla gliwiczan i innych widzów atrakcyjna?

- Po pierwsze dlatego, że jest to - jak już wspomniałem - opowieść lokalna, w dodatku dość znana. Kogokolwiek by o Najmrodzkiego w Gliwicach zapytać, każdy coś tam o nim słyszał. Po drugie, wybór takiej opowieści i z takim bohaterem zawsze będzie budził kontrowersje, ale jednocześnie - patrząc chociażby na przemysł filmowy Hollywood - takie życiorysy są przecież ciekawe, to gotowe scenariusze, cieszą się wśród widzów popularnością, ludzie je lubią, jest na nie boom.

W spektaklu nawiążemy m.in. do filmu "Dawno temu w Ameryce" w reżyserii Sergia Leone - pojawi się u nas np. postać Roberta De Niro, który grał w tym kultowym obrazie o dawnych gangsterach, i opowie nam, jak powinna wyglądać dobra gangsterska opowieść. Będziemy czerpać z jej wzorców.

Taki bohater, jakkolwiek byłby zły, jest obiektem zazdrości ze strony zwykłych ludzi. Oni pewnie chcieliby czasem być na jego miejscu, przeżywać podobne przygody, mieć tyle pieniędzy i powodzenie u kobiet. Złodziej taki jak Najmrodzki ma w sobie coś z gwiazdy rocka - równie uwielbianej przez ludzi.

Jak pan pisał scenariusz?

- To nie będzie spektakl dokumentalny, więc pozwoliłem sobie popuścić wodze fantazji. Także dlatego, że nie ma na temat życia Najmrodzkiego precyzyjnych informacji. Niby wielu ludzi go znało, ale jeśli chodzi o szczegóły, to tutaj wersje są różne, rozmijają się. Jeden ze słynnych artykułów o nim w gazecie podaje, że kiedy Najmrodzki uciekał z więzienia, to wielkim podkopem. A okazuje się, że był on tak wąski, że ledwo się przez niego przecisnął. Jego życie jest więc obudowane legendą.

Na pewno był mężczyzną, który miał dużo kochanek. Słynął z jurności - dotarłem do takich autentycznych wypowiedzi o nim, choć wiele opowieści się wyklucza. W spektaklu wątek jego kochliwości pokażemy przez sceny romansu Zdzisława z żoną Pierwszego Sekretarza Partii, którą to postać stworzyłem, ponieważ bawię się tym, co jest prawdą, a co prawdą nie jest.

Czy jest coś, co pozwoli widzom utożsamiać się z bohaterem?

- Będzie dość wyraźny wątek uniwersalny - Najmrodzki zginął stosunkowo młodo, po czterdziestce. Chcemy zaakcentować fakt, że wszyscy jesteśmy śmiertelni, w ogóle o tym nie myślimy, a koniec z reguły przychodzi niespodziewanie, często za szybko. Postawimy też akcent na bezsensie, który często nam towarzyszy. Na tym, że trudno czasem znaleźć uzasadnienie dla naszego bycia w świecie, zracjonalizować je, znaleźć sens.

Czy ta historia będzie opowiedziana linearnie?

- Raczej w sposób popkulturowy, czyli będzie pomieszana. Będziemy przenosić się razem z bohaterem w różne czasy i miejsca akcji. Zaplanowaliśmy kilka wątków i wielu bohaterów. Widzowie poznają oprócz wspomnianego Roberta De Niro Aktora, który właśnie dostał rolę w filmie o Najmrodzkim, oraz porucznika Borewicza. Pojawi się też m.in. Lech Wałęsa, będzie mowa o poecie Tadeuszu Różewiczu, którego do czytania twórczości Najmrodzkiego będzie przekonywać jedna z jego czytelniczek. Bo Najmrodzki pisał też wiersze. Wydany przez niego tomik jest porażający!

W zapowiedzi spektaklu jest napisane: "Jego biografia to doskonały materiał na scenariusz filmu sensacyjnego. Filmu, który rozegramy na scenie". Sięgnie pan po środki filmowe?

- Będę stosował multimedia, ponieważ wykorzystuję je w teatrze od lat. To od dawna jedno z moich narzędzi inscenizacyjnych, charakterystyczny język mojego teatru. Nie zawsze szukam dla nich wytłumaczenia, traktuję je umownie. Tutaj multimedia będą podbijać, dopowiadać przedstawione już wątki.

Czy będzie pan próbował dociekać, dlaczego Najmrodzki wybrał takie, a nie inne życie?

- Bawię się tym zagadnieniem. W spektaklu będzie scena, która tłumaczy, dlaczego Zdzisław zaczął kraść. Otóż w młodości, gdy zaprosił dziewczynę na randkę, nie miał pieniędzy, by coś jej kupić. Ta dziewczyna nie chciała już więcej z nim chodzić. Przyrzekł sobie, że już nigdy więcej nie będzie w takiej sytuacji. Został więc złodziejem, bo takie zajęcie dawało pieniądze. Lubił wystawnie i drogo żyć. Miał talent do zdobywania szybkiego pieniądza. To lepsze, mityczne życie było dla niego najważniejsze. Czuł się w nim bardzo dobrze, niczego nie żałował, wiódł takie "dolce vita", nie miał problemu z tym, że kradnie, choć czasem dopadała go refleksyjność.

Myślę, że to, że kradł, było również próbą znalezienia miejsca dla siebie poza narzuconym przez politykę systemem. Rodzajem wolności. Kiedy został ułaskawiony, powiedział, że kradł w komunie, ale w III RP już nie będzie. Choć słowa nie dotrzymał, bo zginął w wypadku samochodowym, jadąc nie swoim, a kradzionym autem.

Jak pokaże pan Gliwice?

- Na pewno w sposób emblematyczny, komiksowy. Wiele scen będzie się działo w gangsterskim półświatku Śląska czasów PRL.

Ciekawe, że Najmrodzki nie był rodowitym gliwiczaninem. Tutaj osiadł z rodziną, ale czuł się z tym miastem przez całe życie związany. Tu balował, kradł, tu się chował przed wymiarem sprawiedliwości. To było jego miejsce.

Trzech aktorów z obsady to aktorzy gościnni.

- Zależało mi, aby znaleźć do głównej roli aktora, który przypominałby fizycznie Najmrodzkiego i którego cechy pozwoliłyby na wykreowanie tej właśnie postaci. Był to człowiek, który miał w sobie pewnego rodzaju czar. To coś, czego nie można zagrać, z tym trzeba się urodzić. Uważam, że Mariusz Ostrowski, aktor Teatru im. Jaracza w Łodzi, świetnie się do roli Najmrodzkiego nadaje, więc zaprosiłem go do współpracy. Pozostali gościnni aktorzy to Przemysław Chojęta i Krzysztof Prałat.

Kolejne pokazy spektaklu "Najmrodzki, czyli dawno temu w Gliwicach" 1 i 2 grudnia, a potem 17, 18, 19 i 20 stycznia. Bilety kosztują 29 i 34 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji