Artykuły

"Pan Trener" to spektakl o Don Kichocie polskiej piłki

- To nie tak, że Rafał się oszukuje, ale uparcie prze do przodu wierząc, że będzie lepiej. Jego sposób myślenia o świecie mógłby być sposobem myślenia Mourinho czy Beckenbauera. Śmiało można by go nazwać Don Kichotem polskiej piłki - mówią twórcy monodramu "Pan Trener", czyli autor sztuki - Szymon Jachimek, reżyser Jakub Ehrlich i aktor Wojciech Tremiszewski. Premiera "Pana Trenera" odbędzie się 17 listopada w Teatrze Miniatura w Gdańsku.

Łukasz Rudziński: Skąd pomysł, by zagłębić się w realia piłki nożnej w piątej lidze?

Jakub Ehrlich: Mnie od zawsze fascynowały rubieże wielkiej piłki. Przy którymś naszym spotkaniu z Szymonem okazało się, że ma on bardzo podobne zamiłowania. Od razu pojawił się pomysł na monodram, choć początkowo w innej konstrukcji. Spytałem Szymona, czy byłby tematem zainteresowany. Zgodził się, z zastrzeżeniem, że potrzebne będą środki, by usiąść i popracować. Jednak ziarenko zostało zasiane. Przy okazji premiery spektaklu "Bez przesady" zaczęliśmy o tym ponownie rozmawiać. Wtedy pojawiła się postać trenera Rafała Wąsika, no i gdy myśleliśmy nad tym, któż by nim mógł być, objawił nam się jak grom z jasnego nieba Wojtek.

Szymon Jachimek: W ciągu kilku ostatnich lat wiele osób przychodziło do mnie z pomysłem "ej, a może zróbmy sztukę o tym i o tym...". Czasem są to takie pomysły, które wypadałoby zapomnieć, zanim powstały. A tu z kolei uznałem, że to jest samograj. Biorąc pod uwagę moje doświadczenia kibicowania Bałtykowi Gdynia czy drużyny moich braci, jak Nordcoop Gdańsk, Orkan Gdynia, Celtic Reda, Wicher Kobyłka - wiedziałem, że to coś w klimacie, który jest mi znany i który bardzo cenię. Potem Kuba jednak się wycofał, wydawało się, że temat padł, ale kiedy Kuba zobaczył Wojtka, to wróciliśmy do tematu. No i poszło. Nie pamiętam, czy coś jeszcze pisałem tak krótko, bo zajęło mi to trzy, cztery dni.

Wojciech Tremiszewski [na zdjęciu]: Na tym etapie zostałem dołączony do tego projektu. Też jestem kibicem, po prostu lubię piłkę nożną, więc bliskie są mi emocje sportowe. Całkowicie ujęła mnie wizja kogoś, kto jest w niskiej kategorii sportowej o sercu, które dorasta do tych wysokich. To człowiek, który ma wielkie marzenia i pasje, tylko akurat mieszka w Mściszewicach.

I nie chce się pogodzić z twierdzeniem, że miłość do piłki nie jest odwzajemniona.

WT: To nie tak, że Rafał się oszukuje, ale uparcie prze do przodu wierząc, że będzie lepiej. Jego sposób myślenia o świecie mógłby być sposobem myślenia Mourinho czy Beckenbauera. Jego kłopoty są bardzo prozaiczne. Musi dzielić czas na pracę i trenerkę. Ma mocno leciwych piłkarzy, którzy też mają inne zajęcia...

JE: Śmiało można by go nazwać Don Kichotem polskiej piłki. Walczy zaciekle i pomimo porażek nie poddaje się.

Jak pracowaliście nad spektaklem?

JE: Bardzo klasycznie. Zaczęły się próby z Wojtkiem i zaczęliśmy się mierzyć z materią. Co ważne, Wojtek gra nie tylko Rafała Wąsika, w tekście występuje wiele postaci epizodycznych, które Wojtek musi ograć i pokazać. Oprócz piłkarzy będzie też cała otoczka i infrastruktura - sponsorzy, prezes, kibice, rodzina i przyjaciele.

WT: Na początku chcieliśmy przygotować premierę przed mistrzostwami świata w piłce nożnej w Rosji, by powieźć się trochę na tym rumaku. Ostatecznie zdecydowaliśmy się przenieść premierę na termin późniejszy licząc, że entuzjazm kibiców nie osłabnie.

Praca u podstaw także w piłce bywa pomijana i marginalizowana. Ekscytujemy się rywalizacją Barcelony z Realem Madryt i występami wirtuozów futbolu, nie zwracając uwagi na niższe szczeble rozgrywkowe.

JE: Ludzie z zespołu Ajax Mściszewice i ich kibice zdają sobie sprawę, że z tego nie będzie mistrzostwa Polski, ale będzie radość od czasu do czasu i szereg innych towarzyszących temu emocji. Istotne jest to, że tekst nie skupia się tylko na aspekcie sportowym, który jest oczywiście najważniejszy i prowadzi całą akcję. Widzimy Rafała w wielu odsłonach i osobistych, często trudnych sytuacjach, gdy staje przed rodziną i musi zadeklarować, czy wybiera sport, czy rodzinę. Pojawiają się więc duże dylematy osobiste. Jest wiele momentów, w których każdy może znaleźć jakiś kawałek własnej historii.

SJ: Wierzę, że ten spektakl może pokazać trochę inną, piękniejszą twarz piłki nożnej. Tam nie ma nażelowanych kolesi, może z wyjątkiem Zibiego, byłego drugoligowca. To nie są goście, którzy występują w reklamach i grą w piłkę zarabiają nieprawdopodobne pieniądze. Rafał Wąsik wkłada w to serce, kilku piłkarzy zostawia serducho na boisku i mają nadzieję, że kiedyś zagrają w lepszym klubie. Kilkakrotnie słyszałem opinie, że wielkie stadiony i wielka piłka niekoniecznie niosą za sobą wielkie emocje. Człowiek czuje się jednym z wielu tysięcy ludzi. Właśnie na małych boiskach pojawiają się prawdziwe emocje - na przykład takie, czy uda się obronić piątą ligę, bo w tej sytuacji poznajemy Rafała Wąsika. Dla niego to sprawa życia i śmierci. Sam pamiętam mecz Bałtyku z rezerwami Lechii Gdańsk, który Bałtyk wygrał 3:2 w dziesiątkę. To był mecz o nic, a piłkarze po ostatnim gwizdku tańczyli z radości, jakby zdobyli jakieś mistrzostwo. To wyjątkowe momenty.

Tworzycie spektakl uniwersalny?

WT: W szkole średniej trzykrotnie poszedłem do kina na "Braveheart" i marzyłem o tym, by kiedyś przeżyć taką historię. Zagrzewanie szkockiej armii do walki albo okrzyki "freedom" podczas tortur... teraz podobne rzeczy odnajduję w spektaklu "Pan Trener".

SJ: Uniwersalizm tej historii kryje się także gdzie indziej. Gracze z piątej ligi uprawiają przecież ten sam zawód co Leo Messi i Robert Lewandowski, jednak ich rzeczywistość i życie mocno się różnią od życia wymienionych panów. I podobnie jest w innych zawodach. Na każdą osobę, która odniosła światowy sukces, przypada ileś milionów ludzi, którzy są gdzieś zdecydowanie niżej w hierarchii. Pytanie - jak sobie z tym radzimy i jak radzi z tym sobie Rafał Wąsik? Piłka nożna jest naszą scenografią, ale mówimy o problemach dotyczących nas wszystkich. W czasach, gdy jesteśmy bombardowani informacjami o ludziach sukcesu (przecież cały Facebook jest wypełniony ludźmi sukcesu, którzy chętnie dzielą się nim na różnych polach) pojawia się pytanie "jak radzić sobie, gdy przegramy bardzo ważny mecz?". Co myślimy o sobie, jak budujemy poczucie wartości?

Wojtku, odnajdujesz się w roli Rafała Wąsika?

WT: Na trenera się nie nadaję, bo zawsze bardziej interesowała mnie gra niż analizy i taktyka. Mój bohater jest w pewien sposób romantykiem z wielką pasją, co mi też jest bliskie. Mamy dużo cech wspólnych. Pewien problem stanowią dla mnie fakty i przyśpiewki, bo Szymek skrupulatnie poumieszczał odwołania fanowskie i kibicowskie, Kuba je zrozumiał i ich pilnuje, a mnie się zdarza je czasem przekręcać. Przez to, że spektakl ma dużą dynamikę, a ja lubię improwizować, to czasem "zatuptuję" ważne rzeczy. Szymek mówi potem: "słuchaj, nie ma sensu, żebyś mówił Powiatowy Puchar Polski zamiast Wojewódzki Puchar Polski". Z takimi niuansami cały czas walczę. A pracy mam sporo. Bywają sceny, w których jestem całą szatnią piłkarską lub trójką kibiców naraz.

Muzyka spektaklu może widzów zaskoczyć?

SJ: To będzie jeden track autorstwa Marcina Kulwasa, który widzowie usłyszą pod koniec spektaklu. Będą to dźwięki, których ja - kiedy chłopaki dopuścili mnie w końcu do prób i mieli już ukształtowany spektakl - kompletnie się nie spodziewałem. To przepięknie nie pasuje i zarazem pasuje do tej historii. Wypisz wymaluj - epickość na miarę Mściszewic.

JE: Zapraszamy do wysłuchania i zobaczenia "Pana Trenera", bo to historia o ciekawym człowieku z wielkimi marzeniami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji