Artykuły

W Warszawie - poznański "Tannhäuser", a w Poznaniu?

Co byśmy nie powiedzieli dobrego o młodym, czy najmłodszym pokoleniu Śpiewaków operowych, to faktem pozostanie bezspornym, że stanowczo zbyt wolno wypełnia ono luki po gwiazdach i gwiazdorach, z którymi przychodzi nam sic pożegnać. Wszystkie polskie sceny muzyczne cierpią na brak solistów z prawdziwego zdarzenia. Stąd m. in. niekiedy nieciekawy repertuar, stąd odwoływane w ostatniej chwili przedstawienia, bo nie ma komu śpiewać. Starzeją się ulubieńcy publiczności, a następców szukać z przysłowiową świecą.

Dlatego deską ratunku dla dyrekcji, a swego rodzaju atrakcją dla widzów i słuchaczy mogą być gościnne występy. Warszawski Teatr Wielki, o którym - nawiasem mówiąc - nadal różne krążą opinie, bardzo szczodrze korzysta z solistów gościnnych, choć w swoim zespole ma ich i tak najwięcej. Do grona stałe występujących na stołecznej scenie należą też poznaniacy, by wymienić tylko Aleksandrą Imalską. Antoninę Kawecką. czy Stanisława Romańskiego.

Tego ostatniego miałem okazją parą dni temu usłyszeć w "Tannhäuserze " Wagnera. Niezapomniane przeżycie, bo przedstawienie wspaniałe! Zasługa to chyba w pierwszym rządzie Antoniego Wicherka, obecnego szefa artystycznego Teatru, który - jak pamiętamy - kapelmistrzowskie ostrogi zdobył w Poznaniu Choć nie sposób pominąć i reżysera - Austriaka Otto Fritza i autorki scenografii - Szwajcarki Annelies Corcodi, czy kierownika genialnie broniących chórów - Henryka Wojnarowskiego.

A jak śpiewał Romański? Higienie, kto wie czy jeszcze nie pełniejszym, dojrzalszym wagnerowskim głosem, niż przed laty u nas, gdy "Tannhäuser" porywał publiczność przy ul. Fredry. Wypchany do ostatniego miejsca warszawski Teatr, też zgotował mu wielką owację.

Przeglądam bogaty w treść i opatrzony w śliczną formą graficzną program stołecznego spektaklu. Czytam obsadą: Tannhäusera śpiewają także Wacław Domieniecki i Roman Węgrzyn, Hermanna - Edmund Kossowski. Wolframa - Jan Czekay, Elżbietą - Krystyna Jamroz, Wenus - Aleksandra Imalska... A więc- sami byli, bądź obecni poznaniacy tworzą to świetne, podobno w tej chwili w całym repertuarze - najlepsze przedstawienie warszawskie.

Mamy jeszcze jeden powód do dumy, choć wierni poznańskiej scenie operowej widzowie i słuchacze chcieliby także u siebie częściej, niż obecnie oklaskiwać słynnych wokalistów, choćby tylko stołecznej sceny. Państwo dokłada ogromne sumy pieniędzy do działalności teatrów, szczególnie operowych. Warto jednak znaleźć w kasie jeszcze trochą grosza i na tą - wydaje mi się trochą zaniedbaną, lub niedocenianą w Poznaniu - formę upowszechniania kultury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji