Z Teatru
Teatr Praski wobec odłożenia na parę tygodni premjery B. Horbaczewskiego wystawił z p. Bystrzyńską w roli tytułowej wdzięczną i wesołą operetkę J. Horsta i L. Steina p. t. "Miljonowa spadkobierczyni". Była ona już na tej samej scenie grana i cieszyła się, tak ze względu na swą wartość co do treści urozmaiconej, jak i co do muzyczki lekkiej, zebranej trafnie z różnych kompozytorów - zasłużonem powodzeniem.
To samo da się powiedzieć i tym razem: publiczność bawiła się świetnie, podchwytując popularne melodje, przeważnie o charakterze amerykańskich tang, cake-walków i two stepów, pomijając już upajające walce Falla i Leliara.
Co do gry, to wszyscy wykonawcy stali na wysokości zadania. Na pierwsze miejsce obok przemiłej hrabianki w osobie p. Bystrzyńskiej, postawić należy fertyczną i do tańca i do różańca Elly, w wykonaniu obdarzonej wysokim i szczególniej w górnym rejestrze metalicznym głosem p. Orliczówny.
Trzecią rolę niewieścią charakterystyczną, doletniej francuski, łasej na więzy hymenu, odegrała jak zwykle z humorem p. Kawińska. Tytułowe laury spadkobiercy wraz ze słodyczą serca mniemanej Małgosi dzielił zasłużenie p. Stróżewski, któremu w zbieraniu oklasków dzielnie dopomagali pp. Tatarkiewicz i Jarniński, pierwszy jako Cyprjan, zbyt poufały, lecz wtajemniczony w słabostki swego komendanta ordynans, drugi jako podtatusiały lowelas-pułkownik.
Wiele scen pełnych humoru wywoływało rzęsiste oklaski rozbawionej widowni, szczególny huragan braw i bisów wynagrodził nader dowcipne i aktualne kuplety p. Tatarkiewicza. Na szczególne wyróżnienie zasługuje reżyserja, wkładki taneczne, ewolucje zbiorowe i wogóle wystawa, jakiej nie powstydziłaby się niejedna scena o wyższych aspiracjach.
W tych warunkach wznowiona operetka zawsze będzie przez publiczność popierana.