Artykuły

Paweł Szkotak: Tym razem możemy bardziej "pochuliganić"

- Dla mnie opera jest takim samym wyzwaniem intelektualnym jak interpretacja tekstu dramatycznego. A może nawet trudniejszym, ponieważ operę postrzegam jako syntezę sztuk - mówi Paweł Szkotak przed premierą opery "Cyrulik sewilski" w Operze Bałtyckiej w Gdańsku, w rozmowie z Gabrielą Pewińską w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Co robi na plakacie "Cyrulika sewilskiego" meksykański kaktus?

- (śmiech) Zdradza nasz pomysł inscenizacyjny, a jest nim przeniesienie akcji we współczesność.

Do Meksyku?!

- Do Stanu Nowy Meksyk, na południu Stanów Zjednoczonych.

Ale po co?

- Od strony literackiej fabuła "Cyrulika" jest wyraźnie inspirowana komedią dell'arte, ale dziś te postaci - łącznie z ikoniczną postacią Dottore - już szerszej publiczności niewiele mówią. Szukałem zatem odpowiednika, który byłby czytelny, zrozumiały dla wszystkich. Jest taka postać... To pewien znany polityk w za długim, czerwonym krawacie...

Poważnie?!

- (śmiech) Chodzi oczywiście o podobieństwo typu, osobowości, a nie fabuły. W libretcie "Cyrulika" niczego nie zmieniamy. Jednakże podobieństwa typologiczne są tutaj silne. Mamy do czynienia z typowym macho, męskim szowinistą, który ma specyficzny stosunek do kobiet.

Takie pomysły to wyzwania aktorskie dla artystów. Sam śpiew nie wystarczy.

- Mamy szczęście do znakomitej obsady. Świetni soliści, do tego utalentowani aktorsko. A, co trzeba podkreślić, role komediowe są szczególnie trudne. Tak więc usłyszą państwo nie tylko piękne głosy, ale i zobaczycie dowcipnie, inteligentnie sportretowane postaci.

Czasem pomysły reżyserskie w teatrze operowym są niemożliwe do zrealizowania. Zwyczajnie utrudniają śpiewanie. Robię wszystko, by artyści odczuwali komfort. Trudniejsze ruchowo zadania realizowane są podczas łatwiejszych - pod względem wykonawczym - fragmentów muzycznych, ale i tak jest to nie lada wyzwanie. Staram się też wywodzić inscenizacyjne pomysły z muzyki. Wtedy wszystko staje się możliwe.

Nie boi się pan, że ludzie wybierając się do opery na "Cyrulika sewilskiego", mimo wszystko, nie chcieliby na scenie "polityka w za długim krawacie"? Że to tylko przeszkadza w odbieraniu pięknej muzyki?

- Ci, którzy oczekują znakomitej muzyki będą usatysfakcjonowani w stu procentach! Maestro Jose Maria Florencio o to zadba. To będzie wysoki poziom wykonawstwa i kwintesencja wrażliwości artystycznej. Zaprezentujemy całą operę, bez skrótów (poza arią Conte, którą często się pomija). Soliści śpiewają po włosku. Tak naprawdę nie bardzo odbiegamy od muzyki Rossiniego i oryginalnego libretta. Wiele pomysłów już tam jest zapisanych. Zmieniamy kostiumy i dodajemy współczesny kontekst. Ale Figaro w oryginale też jest nie tylko fryzjerem...

Słowo "cyrulik" dziś w zasadzie wyszło z obiegu, kojarzymy je niemal wyłącznie z tą operą.

- Zbyt mocno tytuł ten zakorzeniony jest w tradycji, by ktokolwiek porywał się na to, by przy nim majstrować. Postać Figara jest wybornie napisana, także od strony muzycznej, ze wspaniałą arią, na którą wszyscy widzowie zawsze czekają. Ale w tym dziele skrzy się od dowcipów. Warto tu wspomnieć o Francesco Bottigliero, rodowitym Włochu, naszym pianiście. Jego akompaniament do recytatywów w tej inscenizacji to muzyczne asocjacje, żarty. Świetna zabawa.

Kiedy pierwszy raz usłyszał pan "Cyrulika"?

- Jako nastolatek. Potem słuchałem i oglądałem go jeszcze wiele, wiele razy. Genialne dzieło Rossiniego dobitnie świadczy o tym, że opera nie jest nudna.

Tylko w 2008 roku w 65 teatrach operowych na świecie odbyły się 364 przedstawienia prezentujące 76 jego inscenizacji! Obok "Carmen" to chyba jedna z najbardziej popularnych i najczęściej wystawianych oper.

- Na pewno jedna z najbardziej rozpoznawalnych. Stąd niezliczone pomysły szukania nowych interpretacji. To oczywiście komedia, więc nie wytaczamy żadnych ciężkich dział, ale opowiada ona, między innymi, o odwiecznej relacji między mężczyzną a kobietą. Realizuję to przedstawienie ze świadomością ruchu "#MeToo". W czasie, kiedy feminizm staje się coraz bardziej popularny. Nie mogę pozostać wobec tego obojętny. Dla mnie opera jest takim samym wyzwaniem intelektualnym jak interpretacja tekstu dramatycznego. A może nawet trudniejszym, ponieważ operę postrzegam jako syntezę sztuk. Zatem wrażliwość widza możemy atakować na wielu polach. Przede wszystkim jednak - pracując nad przedstawieniem - staram się analizować nuty, dużo rozmawiać z dyrygentem, by przeprowadzić analizę muzyczną utworu. W muzyce wszystko jest napisane, ruch, pomysły inscenizacyjne, trzeba starać się ją zrozumieć. Potem dopiero szukam interpretacyjnego mostu między dziełem a współczesnością.

Ten most zawsze jest niezbędny?

- Tak, choć nie zawsze konieczny jest współczesny kostium. Cyrulik jest operą komiczną, więc możemy tym razem bardziej "pochuliganić" niż gdybyśmy realizowali "Toskę" czy "Traviatę".

Cyrulik nie jest słowem popularnym, ale triumfy święci dziś pojęcie "golibroda".

- (śmiech) Jak widać, opera ta jest na fali na okrągło!

Premiera w Operze Bałtyckiej 16 listopada.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji