Artykuły

Świat teatru

TEATR NOWY: "Serce" Henryka Bernsteina. Reżyserja St. Wysockiej. Dekoracje St. Jarockiego.

Bernstein w Paryżu ma swój artystyczny kredyt. Ma długą dawną działalność dramatopisarską. Ma publiczność z "zeszłej epoki" przedwojennej, co pamięta jego najlepsze sztuki. Pamięta względnie bojowe wstąpienie na deski teatralne młodego autora - naturalisty. Ma i miał świetne wykonawczynie swych ról z nieporównaną Gaby Morlay na czele. Ma swój teatr. Może pisać, wystawiać, walczyć o powodzenie. Ale Bernstein pisze dużo. I nietylko to. Bernstein dzięki wyżej wspomnianym posiadanym środkom chce być niby "ideowym" dramaturgiem. Dla swoich "trójkątów", "czworoboków" i duetów miłosnych chce stwarzać tło problematów. Chce być nowym tematowo, obraca się wśród zagadnień, ale widzi tylko ich stronę zewnętrzną. Nie jest w stanie odczuć ich. Nie potrafi ich pogłębić. Wprost przeciwnie. Pustka i powierzchowność jedzie okrakiem na tym rzekomo objuczonym problematami pegazie.

Młody Bernstein naturalista umiał patrzeć, obserwować, notować, czuł sytuację. Naturalizm z nerwem scenicznym od biedy może obejść się bez pogłębienia. Stary Bernstein, osiągnąwszy tą metodą powodzenie, nie jest zdolny do pogłębień. Wada to wielu starych autorów scenicznych tych "majstrów", macherów od podsłuchanych dowcipów, podpatrzonych sytuacji. Chcą się ratować "problematem"", a całą ich bronią - starczy sentymentalizm.

Tak było i z "Sercem" Bernsteina. Usiłował autor wmówić widowni, że niby to "starzy i młodzi", "my i wy" konflikt pokoleń. Nic podobnego. Figurki mniej lub więcej banalne i papierowe. Chamstwo, egoizm i mazgajstwo - to cechy tych rzekomych bohaterów, ani szczerości w cierpieniu, ani męskiej siły. Cierpiętnictwo i brutalność - na to zdobył się stary majster sceniczny, który od naturalizmu odejść nie umie i nie może. Niech go tylko nie stroi w obce mu piórka ideowości, a jeszcze niejedną, dobrą, warsztatową sztukę teatralną napisze.

O wykonaniu w teatrze Nowym można ogólnie napisać, że było staranne, a reżyserja tak rutynowanej artystki jak p. St. Wysocka starała się o dokładność i najwyższą sumienność. Wesołowski miał swobodę i ciekawe momenty. Śliwiński żywy, ruchliwy, miał niezbędną nonszalancję i swobodę. Smosarska wyglądała bardzo ładnie, natomiast roli dość banalnej nie mogła uczynić ciekawą. Brydziński obnosił swój smętek zgodnie z intencją autora. Dekoracje Jarockiego były dobrze skomponowane i miały ciekawe fragmenty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji