Artykuły

Idźcie przez zboże, we wsi Moskal stoi

Do Olsztyna przyjechała Olga Lipińska, wybitna reżyserka teatralna, autorka tekstów piosenek i felietonów. Na spotkaniu w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej, które prowadził jej szef Andrzej Marcinkiewicz, opowiadała o swej artystycznej drodze. Relacja Ewy Mazgal w Gazecie Olsztyńskiej.

Olga Lipińska zaczęła spotkanie od komplementów pod adresem Olsztyna. Powiedziała, ze bardzo lubi miasto, uważa, że jest piękne.

- A poza tym po powstaniu moja mama nie wiedziała, co ze sobą zrobić, bo w Warszawie wszystko była niszczone - wspominała.

- Najpierw pojechała do Piotrkowa, ale jej się tam nie podobało i miała zamiar przyjechać do Olsztyna. I ja do dzisiaj żałuję, żeśmy się tutaj nie osiedliły. A teraz szczególnie, bo Warszawa jest nie do wytrzymania, tak jest zapchana i zasmogowana. Na szczęście mam dom w Krzyżach i siedzę tam, kiedy tylko mogę. Do Warszawy wpadam tylko po to, żeby coś zarobić.

Olga Lipińska na spotkanie przywiozła kilka swoich piosenek, znanych z różnych edycji "Kabaretu Olgi Lipińskiej". Pracowała nad nim, patrząc na to, co dzieje się w Polsce. - I to była taka Polska w pigułce - tłumaczyła.

- Kabaretem zarządzał Turecki. I on dostawał najwięcej listów od widzów. Szalenie go lubili. Turecki wszedł w tzw. świadomość społeczną. Ludzie uważali go za swojaka, zapraszali na śluby i chrzciny. Kiedyś dostaliśmy list, którego autor napisał: "Panie Turecki kochany, niech mi pan pomoże! Moja żona chce mieć trzecie dziecko, a nas na to nie stać! Niech jej pan wytłumaczy. Ona tylko pana posłucha..."

Reżyserka dodała, że cenzura strasznie jej kabarety cięła, choć partyjni decydenci je puszczali. Andrzej Marcinkiewicz, prowadzący spotkanie dyrektor WBP, jako przerywniki czytał fragmenty wstępu Jerzego Dudy-Gracza do książki Lipińskiej "Mój pamiętnik potoczny".

- To najmądrzejszy i najważniejszy kabaret, jaki znam - pisał wybitny zmarły w 2004 roku, malarz, autor zbiorowego portretu Polaków.

- Jest dla mnie tym, czym dla Czechów "Przygody dobrego Wojaka Szwejka", a dla Rosjan "Moskwa-Pietuszki".

Lipińska przyznała, że Duda-Gracz ją inspirował swymi obrazami. - Mnie ona zawsze wzruszały - dodała. - Był to malarz bardzo polski, komentator naszej rzeczywistości.

Ale w kabaretach Olgi Lipińskiej bardzo ważne były i obrazy, i teksty. - Angażowałam takich poetów jak Adam Mickiewicz, Norwid i przede wszystkim Konstanty Ildefons Gałczyński - mówiła. Przykładem zaangażowania Mickiewicza była zrealizowana w musicalowo-agitacyjnej wersji filarecka pieśń "Hej, radością oczy błysną..." Druga jej zwrotka brzmi: Pochlebstwo, chytrość i zbytek/ Niech każdy przed progiem miota/ Bo tu wieczny ma przybytek/ Ojczyzna, nauka, cnota...

Ale najsławniejsze piosenki z "Kabaretu Olgi Lipińskiej" to "Urzędnicy pana B." i "Balcerowicz wyciął nam numer".

- Z telewizji nie usuwali mnie, bo przynosiłam im korzyści - tłumaczyła Lipińska, opowiadając o dziejach tej pierwszej, która powstała na początku lat 90. XX wieku. - Przy moich programach było dużo reklam i podnosiły się słupki oglądalności.

Po emisji kabaretu z piosenką o urzędnikach Stefan Niesiołowski, wtedy członek Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, był wściekły i domagał się, by Lipińską usunąć z kraju.

- A przecież to była modlitwa! - tłumaczyła reżyserka.

- Ja po prostu jestem uczulona na kłamstwo i fałsz.

Refren piosenki: -A Balcerowicz wyciął nam numer i różnicować dochody chce/ prywaciarz może robić fortunę/ a ten państwowy, porządny nie/Jasne, że musi być kapitalizm, ale nasz zakład schodzi na psy/ Zabrać bogatym, domiar dowalić! I rozdać ludziom!/ Kto ludzie?/ My!!! - znali wszyscy.

Każda zwrotka kończyła się hasłem "...a żołądki jednakowe". W roli "My, naród" wystąpili aktorzy ubrani w kufajki i berety z antenką, ucharakteryzowani na pijaków. Była też kobieta w ciąży paląca papierosa.

- Balcerowiczowi piosenka bardzo się podobała - wspominała Lipińska. - Podarował mi swoja książkę. Na początku zachłysnęliśmy się zmianami w Polsce, potem jedni się wzbogacili, inni nie, a Balcerowicz nie był już tak lubiany. Wręcz przeciwnie. I kilka lat temu w Krakowie na jednym ze spotkań dotyczących kultury powiedział powiedział: "Ani grosza na kulturę! Musi wyżywić się sama! Niech artyści robią takie rzeczy, żeby ludzie przychodzili"

Te słowa oburzyły i oburzają Lipińską, która uważa, że kultura bez dotacji się nie utrzyma. -I robiono o Balcerowiczu film - opowiadała. - On chciał, by jego pointą była moja piosenka "Balcerowicz wyciął nam numer". Zadzwonili do mnie, że pan profesor sobie życzy... Zapytałam: Ile płacicie? Usłyszałam : - Pani żartuje?! Powiedziałam, że chcę pół miliona, skoro kultura musi wyżywić się sama. Piosenka w filmie nie poszła, a Balcerowicz się na mnie obraził.

Lipińska wspominała też pracę nad sławnym spektaklem chorwackiego dramaturga Ivona Breśana "Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna". Wyreżyserowała spektakl dla Teatru Telewizji w 1985 roku (w2009 r. został zaliczony do Złotej Setki Teatru Telewizji). Wtedy telewizją rządzili wojskowi. Dyrektor Teatru Telewizji Jerzy Koenig za zgodę na realizację dostał naganę. Taśma miała być zniszczona, ale ocaliła ją pracownica telewizji i mogła zostać skopiowana.

Ale cenzura nie znikła wraz z PRL. Na spotkaniu w bibliotece Olga Lipińska pokazała fragment spektaklu "Baryłeczka" z 1995 roku. To adaptacja opowiadania Guy de Maupassanta o młodej prostytutce, podróżującej razem z "przyzwoitymi" Francuzami podczas wojny francusko-pruskiej. Oficer wrogiej armii domaga się, by się z nim przespała, a wtedy puści wszystkich w dalszą drogę. Dziewczyna nie chce, jednak wszyscy ją do tego namawiają, łącznie z zakonnicą. "Baryleczka" jak mówiła Lipińska, trafiła na półkę na trzy lata! Dlaczego?

- Była niesłuszna z innych niż "Przedstawienie Hamleta" względów - tłumaczyła Lipińska. - Była niesłuszna przez zakonnicę. Tam był partyjny sekretarz, tu był kościół. Zawsze czegoś nie było wolno!

- A przecież satyra jest jak lustro - przekonywała. - Jeżeli się to lustro niszczy i wyrzuca, to naród dobrze siebie nie widzi, wobec tego nie bardzo wie, kim jest. Satyra jest konieczna, to jest lekarstwo. Nikt nie jest doskonały. Uważamy, że jesteśmy świetni, ale czasami nie. I ja pokazywałam pryszcze na przecudnym obliczu narodu.

Zapytałam Olgę Lipińską, kto jest autorem słów kończących każdą wizytę w kabaretowym gospodarstwie Wściekliców: Idźcie przez zboże, we wsi Moskal stoi! Internet podaje różne nazwiska. Teraz już wiem - autorką tych słów jest Olga Lipińska.

**

OLGA LIPIŃSKA

Urodziła się w 1939 roku; absolwentka Wydziału Reżyserii PWST w Warszawie. W Teatrze Telewizji wyreżyserowała m.in. spektakle "Damy i huzary" (1973), "Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna" (1985), "Gwałtu, co się dzieje" (1992), "Zemsta" (1994), "Ja się nie boję braci Rojek" (2003) oraz "Cud mniemany, czyli Krakowiacy i górale" (2007). Jest autorką zbiorów felietonów "Mój pamiętnik potoczny", "Co by tu jeszcze..." oraz "Jeszcze słychać śmiech...".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji