Artykuły

Wszystkie twarze Agnieszki Przekupień

Młoda, zdolna, utalentowana. Podbiła białostocką publiczność rolą Lary w musicalu "Doktor Żywago". A urok Białegostoku i okolic podbił jej serce, chociaż... urodziła się w Zakopanem. Agnieszka Przekupień niedawno została Najlepszą Wokalistką Musicalową 2018 roku. Gratuluję Teatralnej Nagrody Muzycznej 2018 roku w kategorii Najlepsza Wokalistka Musicalową.

Agnieszka Przekupień: Bardzo serdecznie dziękuję!!!

Czy "Doktor Żywago" jest wyjątkowym musicalem w skali kraju?

- Jak najbardziej! Według mnie to jedna z ważniejszych premier na deskach polskiej sceny musicalowej! Myślę, że warto wspomnieć fakt, że jest to polska prapremiera i czwarta na świecie realizacja tego tytułu! Jesteśmy zatem prawie pionierami w historii tego spektaklu i z wielką dumą a zarazem skromnością mogę powiedzieć, że naszą misję zakończyliśmy i jednocześnie rozpoczęliśmy sukcesem! Nasz "Doktor Żywago" to wielowymiarowy spektakl, ze wspaniałą polską obsadą aktorską i najlepszymi realizatorami!

Dostała Pani zaproszenie od razu do zagrania Lary, czy do castingu do roli Lary?

- Z Jakubem Szydłowskim - reżyserem spektaklu współpracowałam przy okazji musicalu "Cyrano" w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Tam się poznaliśmy. Kiedy pojawiła się informacja o castingu do "Doktora Żywago" Kuba zadzwonił, żebym koniecznie przyjechała na ogólnopolski casting. Tak to się wszystko zaczęło.

Czy coś szczególnego wydarzyło się podczas pracy nad spektaklem? Wierzyła Pani, że to będzie wielkie wydarzenie?

- Cała praca nad spektaklem była szczególna. Każda próba, spotkanie, rozmowa. To był dla mnie niezwykły czas. Ogromny wpływ na to mieli ludzie, z którymi przyszło mi stworzyć to dzieło, zarówno obsada jak i realizatorzy, ale także miejsce - czyli przyjazny zespół i instytucja Opery oraz piękny i spokojny Białystok! Od pierwszych prób wiedziałam, że przyjechałam zrobić tutaj coś niezwykle pięknego i dobrego. Wiedziałam, że spektakl będzie ogromnym sukcesem i że występowanie w nim to będzie dla mnie prawdziwa przyjemność. Nie myliłam się!

Wcześniej coś Pani słyszała o operze w Białymstoku?

- Tak, oczywiście! Nie dało się nie usłyszeć o wspaniałej realizacji "Upiora w Operze"! Zawsze jednak Białystok wydawał mi się dla mnie zbyt odległy. Na szczęście, z wiekiem nawet wyobrażenie dystansów między miastami się zmienia!

A sam "Doktor Żywago'? Film był przez wiele lat w Polsce zakazany, podobnie książka.

- "Doktor Żywago" to niezwykła opowieść, nie dziwne, że jest inspiracją dla kina i teatru. Film z Omarem Sharifem jest dla mnie filmową perełką. To przepiękny temat dla musicalowej realizacji, a Lucy Simon - kompozytorka musicalu "dobarwiła" go najpiękniejszymi muzycznymi barwami. Jej muzyczne wyobrażenie Lary Guichard to dla mnie najwspanialsza partia wokalna, którą przyszło mi kiedykolwiek wykonywać.

Rosyjskość Pani nie przeszkadzała?

- Ani trochę, a dlaczego by miała? To spektakl z wielką rosyjską historią w tle. Historia ta jest równorzędnie ważna jak wątek miłosny pomiędzy Lara a Żywago. To właśnie realistyczne oddanie wątków wojennych nadaje przedstawieniu niepowtarzalny wydźwięk. Rosyjskość w spektaklu to nie tylko wątki historyczne, ale też wyobrażenie o miłości, godności, honorze -w przypadku Lary - uporczywe szukanie bezpieczeństwa, akceptacji, miłości i próba wybielenia się z brudnej przeszłości, a w przypadku Jurija Żywago - walka pomiędzy wiernością i męską godnością, a nagłym uczuciem zakochania.

Jaka jest według Pani Lara Guichard?

- Tak, jak wspomniałam - to dziewczyna o pięknej duszy, spragniona prawdziwej i czystej miłości. Lara szuka tej miłości najpierw w krzywdzącej relacji z Wiktorem Komarowskim. Jednak ten perfidnie zostawia na jej imieniu niezmazywalne piętno, które Lara przez całe życie próbuje wybielić. Jej małżeństwo z Paszą to nadzieja na rozliczenie się z przeszłością. Kiedy nawet mąż ją opuszcza -uczucie, które zaczynają łączyć z Jurijem jest dla niej ostatnią szansą na szczęście i przetrwanie wojennej zawieruchy.

Pani kariera ma solidne podstawy - najpierw była Państwowa Ogólnokształcąca Szkoła Artystyczna w Zakopanem?

- Można powiedzieć, że mój pomysł na "zawód" nie wziął się z niczego. Dzieciństwo w POSA zbudowało we mnie silny artystyczny fundament, na którym realizowałam każde kolejne marzenia i wyzwania. To tam postanowiłam związać moją przyszłość z teatrem muzycznym!

A skąd filologia polska?

- Może nie powinnam się tym chwalić, ale co tam! To był najnormalniej w świecie plan awaryjny. Spełnił się, kiedy nie dostałam się startując do PWST w Krakowie! Ale zgodnie z moją życiową dewizą - wszystko dzieje się po coś -nie żałuję tej decyzji. Utwierdziła mnie ona jeszcze mocniej w przekonaniu, że muszę pójść inną - artystyczną drogą!

Kiedy Pani zdawała na studia nie było jeszcze specjalizacji musicalowej?

- Była. Ale o niej nie wiedziałam. Jako 19-letnia dziewczyna z Kościeliska nie patrzyłam tak daleko, nie wiedziałam o specjalności musical w Gdańsku. Dowiedziałam się o niej dopiero wtedy, kiedy postanowiłam zdawać ostatni - trzeci raz (jak mówi stara zasada - do trzech razy sztuka) na studia artystyczne! Znajdując swoje nazwisko na liście przyjętych na akademię ani chwili nie wahałam się nad przeprowadzką na drugi koniec Polski! Serce tam rwało jak szalone!

Nie obawiała się Pani, że po studiach może zabraknąć pracy? Polska to nie jest kraj musicali.

- Ależ skąd! Polska w ostatnich czterech latach stała się bardzo musicalowym krajem! Proszę spojrzeć tylko ile premier musicalowych odbyło się jesienią zeszłego roku w Polsce! Z tego co pamiętam to aż 8! Według mnie teatr przeżywa teraz musicalową rewolucję! Nawet teatry dramatyczne zaczynają "zaopatrywać" się w muzyczne spektakle, komedie! To wspaniała wiadomość dla nas - młodych musicalowców!

Pierwsza rola to Maria Rainer w "Dźwiękacl muzyki" aż w Gliwicach...

- Tak. To był mój musicalowy debiut, który bardzo miło wspominam! Odległość rzeczywście miała znaczenie, ponieważ jednocześnie byłam wtedy na trzecim roku moich studiów w Gdańsku! Nie było łatwo to połączyć, ale te raz jestem ogromnie wdzięczna, że mogłam zacząć pracować w zawodzie tak szybko!

To zmieniło Pani podejście do życia?

- Oczywiście! Uświadomiło na czym polega nasz zawód. Mogłam sprawdzić w praktyce wszystko to, czego uczyłam się na studiach! A jednocześnie zmotywować do jeszcze większej pracy!

Miała Pani okazję poznać Ewę Łobaczewską. To wokalistka z naszej Szkoły Talentów.

- Oj, taaak! Miałam ogromne szczęście, że mogłam być z Ewą na tej samej roli. Dla niej ta rola też była musicalowym debiutem! Wspierałyśmy się i razem krok po kroku budowałyśmy naszą postać. A co najważniejsze - cudnie się przy tym bawiłyśmy, przez co czas w Gliwicach stał się niezapomniany!

Marię Magdalenę z "Jesus Christ Superstar' śpiewała Pani po angielsku?

- Tak. Realizacja "JChS" w Łodzi jest w orygnalnej wersji językowej. Dla mnie to ogromna przyjemność śpiewać partie Marii Magdaleny po angielsku!

Jak to jest ze śpiewaniem po polsku? Mnie przerażają młodzi ludzie, którzy koniecznie chcą śpiewać po angielsku...

- Język polski nie jest łatwym językiem do śpiewania. Ma dużo świszczących spółgłosek, które przy połączeniu z trudniejszymi frazami muzycznymi są nie lada wyzwaniem dykcyjnym! Może dlatego moda na śpiewanie po angielsku jest taka popularna (śmiech).

Tekst piosenki rządzi się swoimi prawami - nie czuje Pani sprzeczności ze studiami filolgicznymi?

- Tekst piosenki, jej warstwa słowna powinna być umiejętnie skorelowana z warstwą muzyczną. To tak zwana wyższa szkoła jazdy i wtajemniczenia. Coś na ten temat wiem, bo pisałam o tym swoja pracę licencjacką na polonistyce.

Bycie wokalistką musicalowe to ciągłe sprawdzanie się na castingach, walka o rolę?

- Tak, to ciągły rozwój. Nie można się zatrzymać, bo wtedy od razu uruchamia się bieg wsteczny. Dlatego wybrałam ten zawód. Uwielbiam jak dużo się dzieje, jak po każdym wyzwaniu, jestem o krok dalej i poznaje nowe przestrzenie swojej wyobraźni, nowe możliwości, staję się lepszą wersją siebie!

To łatwe życie?

- To piękne i ekscytujące życie! Nie ma w nim nudy i stagnacji. Jest ciągłe poszukiwanie, odkrywanie! Jest też sporo wyrzeczeń. W moim przypadku - musiałam zaakceptować "koczowniczy" tryb życia i związane z nim trudności. Ale nie wyobrażam sobie - żyć bez musicalu, teatru, śpiewu, tańca. Mam ogromne szczęście, że moja praca jest moją pasją! Jestem wdzięczna za każdym razem jak wychodzę na scenę!

Pani chyba trochę wędruje za Jakubem Szydłowskim, reżyserował wcześniej "Musical Cyrano"...

- Tak, tak jak wspomniałam. Mam nadzieję, że trochę jeszcze z nim sobie "powędruję" bo baaaaaardzo to polubiłam!

To prawda. Musimy mieć w małym palcu wszystkie te trzy dziedziny. Według mnie aktor musicalowy to aktor kompletny. Ma w ręku cały wachlarz możliwości, by oddać emocje, charakter postaci. Odpowiadając na pytanie czy musi więcej ćwiczyć? Powinien - żeby być w jak najlepszej kondycji zawodowej!

Jak Pani się odnajduje we współpracy z Piotrem Rubikiem?

- Wspaniale! To dla mnie ogromna przyjemność występować na wielkich scenach z chórem i orkiestrą w Polsce i za granicą. Z Piotrem Rubikiem zaśpiewałam już trzy trasy koncertowe po Stanach Zjednoczonych i Kanadzie!

To kompozytor, można rzec masowy, nie zawsze kochany przez krytyków.

- To przede wszystkim wybitny kompozytor i artysta! Nie jest łatwo utrzymać się na rynku muzycznym przez tak długi czas, a proszę zauważyć, ile czasu Piotr Rubik jest aktywny zawodowo i nadal na naszych koncertach jest ogromna i wspaniała publiczność! W listopadzie jedziemy razem na moją czwartą już trasę koncertową za ocean! Już się nie mogę doczekać!!!

Daje Pani też koncerty kameralne?

- Tak. Organizuje recitale. Tylko śpiew i fortepian. Bardzo to lubię! W planach na ten rok jest już kilka takich! Niebawem będę zdradzać szczegóły!

Podobno, kiedy już przyjeżdża Pani do opery, w wolnych chwilach lubi wyruszyć w okolice Białegostoku...

- To prawda. Urzeka mnie przyroda i architektura w tej części kraju! Jestem zakochana w Supraślu! A jeszcze bardziej w tej pięknej kolorowej jesieni! W Kościelisku jest jednak przewaga drzew iglastych, które na jesień nie zmieniają barw tak jak te liściaste!!! Okolice opery, jej dach to istny raj dla oczu!

Podróżując z koncertami po Polsce i świecie, jaki obraz Białegostoku zostaje Pani pod powiekami?

- Widok poruszonej publiczności podczas owacji po spektaklu, słońce w Parku Branickich, uśmiechy i spełnienie w oczach aktorów, muzyków, całego zespołu tworzącego "Doktora Żywago".

Czym się zajmuje pani fundacja MUSICAMP?

Fundacja MUSICAMP ma na celu promocję musicalu w Polsce poprzez organizowanie warsztatów musicalowych jak też spektakli i koncertów musicalowych!

Kto może wziąć udział?

Organizujemy warsztaty dla dzieci i młodzieży od 7-19 lat ale też dla dorosłych - zarówno amatorów i miłośników musicalu, jak i dla tych nieco bardziej wtajemniczonych!

I na to wszystko znajduje Pani czas? A kiedy próby, relaks? Znajduje Pani czas, żeby coś poczytać?

Z tym czasem to jest tak, że jeżeli na czymś mi bardzo zależy, to on się zawsze znajdzie! Prawdą jest, że czasami ambicja kradnie czas przezna->- czony na odpoczynek, czas dla siebie. Na szczęście umiejętność organizacji pomaga mi wszystko 1 mieć pod kontrolą. A na lekturę zawsze znajduję 5- chwilę w pociągu - to jeden, główny plus koczowniczego trybu życia!

Artystka musicalowa musi więcej ćwiczyć? To i taniec, i śpiew, aktorstwo...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji