Artykuły

Polska historia na scenie

"Gwiazdy rdzewieją na dnie Wisły" Bohdana Urbankowskiego w reż. Marka Mokrowieckiego w Teatrze im. Szaniawskiego w Płocku. Pisze Lena Szatkowska w Tygodniku Płockim.

Dla Bohdana Urbankowskiego, autora dramatu "Gwiazdy rdzewieją na dnie Wisły" rozpoczynającego sezon u Szaniawskiego, patriotyzm jest sztuką, czego dowiodła towarzysząca prapremierze sesja (odbyła się kilka dni później w Towarzystwie Naukowym Płockim). Na scenie oglądamy postacie autentyczne, których losy zostały wplecione w wielką historię. "Szwoleżerowie" Piłsudskiego - peowiacy i legioniści - najpierw biją się o Niepodległą, następnie bronią jej niezawisłości podczas wojny z bolszewikami w 1920 roku. Dużo bohaterów, bardzo dużo faktów, nie zawsze powszechnie znanych, szczególnie młodszej widowni. Ale to właśnie polska historia jest główną bohaterką sztuki. Historię swojego narodu po prostu wypada znać.

Urbankowski jest konsekwentny i uparty. Zawsze po stronie Marszałka, o czym świadczą książki (m. in. "Filozofia czynu" oraz "Józef Piłsudski: marzyciel i strateg"). Gdyby ktoś zakwestionował, że Marszałek "wielkim marszałkiem był", autor gotów bić się na szpady. Nie dziwi więc, że Piłsudski (w tej roli Marek Walczak) pojawia się również w spektaklu. Choć nie jako bohater główny. W interpretacji Walczaka - być może świadomie, być może nie - wtapia się w szeregi wiernych legionów i nie czyni nic, co przydałoby mu wielkości. Sny miewa niezbyt szczęśliwe. Przychodzą w nich Upiór Konstantego i Truchło Stanisława Augusta. Za to wśród oddanych mu osób są wachmistrz Walenty Wójcik (gościnnie Krzysztof Mateusiak) i osobisty szofer Zygmunt Malinowski (Henryk Jóźwiak), który nawet recytuje Apollinaire'a. Dzięki Wójcikowi natomiast zachowało się kilka pamiątek po Marszałku, ewakuowanych w 1939 roku do Londynu.

Obok Piłsudskiego występują: Mietek Słowik-Słowikowski (Bogumił Karbowski), Stanisław Berezowski (gościnnie Daniel Skrzypczak), Jerzy Drojowski-Drohojowski (Szymon Kołodziejczyk), płk. Tadeusz Piskor (Szymon Cempura) oraz wsławieni w obronie Płocka: major Janusz Mościcki - dowódca obrony przedmościa i kapitan inż. Alfred de Burć (Mariusz Pogonowski). Barwne losy właściwie każdej z tych postaci mogłyby być tematem oddzielnych sztuk.

Akcja sztuki wyreżyserowanej przez dyrektora płockiej sceny Marka Mokrowieckiego (w premierowym spektaklu również w roli majora Mościckiego) toczy się w adiutanturze, na polu bitwy, salonie. Ranie nie rozprawiają o polityce. Niepokoją się o losy swoich mężczyzn, "malowanych chłopców", którzy poszli na wojenkę wybierając rycerski etos, bez dylematu "bić się czy nie bić". Dzieje młodych żołnierzy, które się przeplatają z tragiczną historią, są główną osią dramatu. Obrona Płocka 1920 roku to drugi ważny wątek.

Integralną częścią spektaklu jest muzyka. Dama (Hanna Chojnacka) przejmująco śpiewa legionowe piosenki, m.in. tę o szarej piechocie.

Irena (udany powrót na płocką scenę Magdy Tomaszewskiej) wzrusza "Orlątkiem" i wierszem Puszkina "Ja pomniu czudnoje mgnowienje" ("Pamiętam tę cudowną chwilę"). Marzącej o służbie w legionach Wandzie (Sylwia Krawiec) życiorysu użyczyła Wanda Gertz, harcerka z Warszawy, która jako Kazimierz Żuchowicz trafiła do oddziału ochotników.

Są wśród bohaterek sztuki inne znane panie. To Janina Landsberg-Śmieciuszewska (Dorota Cempura), dzięki której żołnierze broniący Płocka przed bolszewikami w 1920 roku nie uciekli całkowicie z miasta. Dramatyczne losy chorych relacjonuje w przejmującym monologu Pielęgniarka (Barbara Misiun). - Te "płockie" akcenty zostały w porozumieniu z autorem rozbudowane - podkreślał przed premierą Marek Mokrowiecki.

Choć to spektakl historyczny, rozbrzmiewają w nim całkiem współczesne echa debaty np. o roli "moralności" mediów. Wśród legionistów jest dziennikarz. Mr Charles (Piotr Bała) węszy w adiutanturze. Ma złe intencje i jest związany z tymi, którzy intencje mają jeszcze gorsze.

Ładny w warstwie plastycznej spektakl tworzą: czarne podesty, woda, w której odbijają się postacie, ekrany z instalacjami video, i wreszcie wyróżniające się na tle czerni jasne suknie pań i szare mundury. Przyjazna dla oka scenografia jest dziełem Krzysztofa Małachowskiego. Kiedy słychać głosy: "Wieniawa, Wieniawa!", wydaje się, że pierwszy ułan RP za chwilę naprawdę wjedzie na koniu na scenę. Tylko czy poradzi sobie z podestami?

Sztuką "Gwiazdy rdzewieją na dnie Wisły" płocki teatr wpisał się w obchody 100-lecia niepodległości Polski. A skoro czcimy wolność, to trudno nie przypomnieć największych zwycięstw. Reakcja młodej publiczności dowodzi, że spektakl o polskiej historii może się podobać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji