Artykuły

Jak zarobić na kulturze? We Wrocławiu już wiemy, nie tylko dzięki Morawskiemu

Filharmonicy dorabiający jako taksówkarze, aktorzy chałturzący w przedszkolach, spektakle bez scenografii, teatry bez ogrzewania i ciepłej wody, czyli bieda w kulturze, wkrótce mogą zniknąć dzięki nowatorskim rozwiązaniom testowanym przez urząd marszałkowski. Wystarczy znaleźć właściwych ludzi, którzy wiedzą, jak zdobyć pieniądze i przyciągnąć ich do Wrocławia - pisze Beata Maciejewska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Na razie przyciągnięto Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego, który dostał operę, i Cezarego Morawskiego, troskliwie opiekującego się Teatrem Polskim. Obaj pokazali, że można być z pracy w kulturze zadowolonym, a ci, którzy narzekają na biedę, to osoby małego ducha i prawdopodobnie talentu.

Jak stwierdził NIK, dyrektor Opery w 2017 r. otrzymał 158 tys. zł brutto, a dodatkowe 439 tys. zł zarobił na autorskich umowach o dzieło za dyrygowanie spektaklami. W każdym miesiącu opera wypłacała dyrektorowi dodatkowo ok. 26 tys. zł, co stanowiło równowartość zatrudnienia trzech-czterech dyrygentów na podstawie umowy o pracę oraz - w skali roku - blisko 200 proc. dyrektorskiej pensji z tytułu umowy o pracę.

Dyrektor Teatru Polskiego Cezary Morawski dostał poza dyrektorską pensją (ok. 12 tys. miesięcznie) aż 186 tys. zł honorariów za występy na scenie, przygotowanie scenografii i reżyserię. Jego stawki też są imponujące - za przygotowanie roli - 22 tys. zł, za wyjście na scenę - 2,7 tys. zł (ponadpięciokrotnie więcej, niż wynosi średnie honorarium w Polskim), za udział w próbach wznowieniowych - 1,3 tys. zł za jedną.

Oczywiście, ktoś nieżyczliwy kulturze mógłby powiedzieć, że to skok na kasę, bo teatr zalega nawet z płatnościami za sprzątanie i ochronę, ale tak mogą twierdzić tylko ludzie zawistni i małostkowi. Od czegoś trzeba zacząć. Podobno jedna z francuskich królowych - raczej nie Maria Antonina, być może Maria Leszczyńska - słysząc, jak głodni plebejusze domagają się chleba, poradziła: "S'ils n'ont pas de pain, qu'ils mangent de la brioche! (Nie ma chleba? Niech jedzą ciastka). Genialny patent, który wreszcie znalazł zastosowanie. Bo honoraria artystyczne dyrektorów w ich własnych teatrach to już nie jest dodatkowa kromka chleba, ale ciastka z grubą warstwą kremu.

Na razie zadowoleni są dyrektorzy Opery i Teatru Polskiego, ale przecież przykład z nich mogą wziąć inni. Wystarczy wyszukać ludzi nie tylko utalentowanych, ale i zaradnych. Właśnie takich kultura potrzebuje. Krakowa, jak wiadomo, nie zbudowano od razu, dobrobytu w całej kulturze też się od ręki nie uda wprowadzić. Ale we Wrocławiu został zrobiony dobry początek, taki gospodarski zaczyn. Nie ma chleba? Jedzcie ciastka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji