Artykuły

W małym paluszku

"Parady" Potockiego, prezentowane na scenie przy ul. Dąbrowskiego, przynoszą -pomimo szumnych zapowiedzi - rozczarowanie największym nawet entuzjastom Teatru Nowego. Ich humor mocno się już zestarzał i właściwie te XVIII-wieczne błahostki, sceniczne igraszki, bardziej nadawałyby się jako materiał do aktorskich ćwiczeń w szkole teatralnej czy dyplomowych etiud niż na spektakl w renomowanymi teatrze, w dodatku na dużej scenie. I niewiele pomoże tu fakt, iż te krótkie błazeńskie scenki, z których zbudowane jest przedstawienie, traktują o przywarach do dziś aktualnych: o zdradzie i chciwości, o pysze i głupocie, o bezczelności i arogancji, o demagogii i prostactwie.

Wszyscy doskonale wiemy, na co stać aktorów Teatru Nowego. Wiadomo, że są nader sprawni w każdym calu, że także konwencją teatru jarmarcznego potrafią sprawnie żonglować, i że komedię dell'arte imitują ze zręcznością linoskoczka. Wiadomo też, że w małym palcu mają cały arsenał środków farsowych, od min poczynając, a na rozbudowanych gagach kończąc. Ale w tym przypadku nic z tego nie wynika. Repertuar możliwości aktorskich zespołu Teatru Nowego jest doskonale widzom znany,' a same "Parady" nie stanowią dla nich większej atrakcji czy podniety. Pomimo więc demonstrowanej przez wykonawców sprawności, pomimo czystości stylu, niewątpliwej żywiołowości w grze, pomimo kilku zgrabnych gagów i pomysłów reżyserskich, śmiech na widowni perli się raczej z rzadka.

I choć właściwie cały mechanizm sceniczny funkcjonuje nader sprawnie, to przecież jakby na jałowym biegu. Nie udaje się więc poruszyć (a już tym bardziej rozśmieszyć) widza tą zgrabnie przecież pomyślaną krotochwilą. Najzręczniej prezentują się dwie parady: pierwsza i piąta. Ta ostatnia jest także autentycznie zabawna. Spośród zaś aktorów chyba najłatwiej uśmiech wywołują: Maria Rybarczyk (zwłaszcza), Mirosław Kropielnicki i Paweł Binkowski.

Sympatycznie i zabawnie brzmi wykonywana na żywo (wokalnie i instrumentalnie) muzyka Zygmunta Koniecznego. Także niektóre kostiumy Ireny Biegańskiej - te, które w sposób parodystyczny nawiązują do współczesności (w ostatniej paradzie) -budzą niewymuszony uśmiech. Jak sądzę jednak, "Parady" mają największe szanse u tych widzów, którzy dopiero do Nowego zaczynają chodzić i nie mają porównań z takimi spektaklami, jak choćby "Zagraj to jeszcze raz, Sam" czy z "Lucyndą".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji