Artykuły

Łódź. Niedosyt gwiazd na Festiwalu Muzyki Filmowej

Henryk Kuźniak, autor muzyki do ponad 150 filmów, był bohaterem 9. Festiwalu Muzyki Filmowej. Do Łodzi przyjechało wielu znanych gości, ale ich udział w imprezie był, niestety, niewielki.

Jak co roku Festiwal Muzyki Filmowej rozpoczął się w sali balowej dawnego Pałacu Scheiblera, gdzie mieści się Muzeum Kinematografii.

Henryk Kuźniak wykorzystał okazję, by upomnieć się o finansowanie imprez artystycznych. - Oparcie polityki kulturalnej o sponsoring i reklamę to za mało - zwracał się do obecnych na inauguracji polityków. - Ludzi, którzy mają predyspozycje do tworzenia sztuki, jest niewielu. Jeśli nie będą mogli tego robić, zaczną zmywać gary.

Choć to festiwal muzyczny, w programie znalazły się dwie wystawy: plakatów festiwalowych zaprojektowanych przez studentów poznańskiej ASP oraz... fularów bohatera imprezy. Fular - nieco zapomniany atrybut męskiej elegancji - to znak rozpoznawczy Kuźniaka (w piątek nosił szaroniebieski do białej koszuli i popielatego garnituru). Ze swojej kolekcji wybrał 11, w różnych kolorach i wzorach, ale z przewagą odcieni niebieskiego. - Jestem coraz starszy i tylko dzięki fularom ludzie mnie rozpoznają - żartował kompozytor.

Większa jest wystawa 53 projektów plastycznych: plakatów reklamujących festiwal i okładek płyt z utworami Kuźniaka. Młodzi projektanci wykorzystali motywy związane z jego muzyką i z Łodzią: na jednej z prac łódź płynie po falach z taśmy filmowej, na innym - trąbka osadzona na statywie przypomina filmową kamerę.

Wieczorem piosenki Kuźniaka śpiewali artyści z zespołu Teresy Stokowskiej-Gajdy oraz Magda Schejbal, znana z serialu "Kryminalni", i Bartek Porczyk - zwycięzca tegorocznego Przeglądu Piosenki Aktorskiej. Szkoda, że wbrew zapowiedziom nie wystąpił Jan Machulski. Zabrzmiały m.in. "Biegnę gwarną ulicą" z filmu "Magiczna gwiazda" Wiesława Zięby, "Serce" z "Łabędziego śpiewu" Roberta Glińskiego i "W życiu potrzebne są pieniądze" z serialu "Sukces" Krzysztofa Grubera. Ta ostatnia piosenka nadała tytuł całemu koncertowi w Centrum Tower Building przy ul. Łąkowej.

Podniosłym momentem wieczoru było przyznanie nagrody im. Tomasza Gaduły-Zawratyńskiego. W tym roku trafiła ona do Alicji Helman, muzykologa i teoretyka filmu za "wieloletnią, konsekwentną popularyzację polskiego, europejskiego i światowego kina". Laureatka nie mogła odebrać nagrody osobiście, ale przysłała obszerny list - laudację na cześć Henryka Kuźniaka, swego dawnego kolegi ze studiów muzykologicznych.

Największą atrakcją festiwalu miał być sobotni koncert symfoniczny "Alla Pollacca". Polska Orkiestra Radiowa pod batutą Janusza Powolnego wykonała z pasją kompozycje Kuźniaka, które napisał do filmów Juliusza Machulskiego, Andrzeja Barańskiego, Leszka Wosiewicza, Grzegorza Królikiewicza czy Feliksa Falka. Najsłynniejszy motyw kompozytora - "Ragtime" z "Vabanku" - zabrzmiał dwukrotnie, w tym raz na zakończenie koncertu. Publiczność podziękowała bohaterowi festiwalu burzliwymi brawami, a w autobusie, który zabierał gości kompozytora z Teatru Muzycznego, zaśpiewano gromkie sto lat.

Koncert jednak pozostawił niedosyt, choć żadna w tym wina Henryka Kuźniaka i grającej z werwą orkiestry. Organizatorzy nie poszli va banque i nie wykorzystali obecności na festiwalu znanych gości. Jan Machulski (grany przez niego w "Vabanku" Kwinto był przecież muzykiem) pokazał się z trąbką na scenie ledwie przez chwilę, a Jacek Chmielnik i Piotr Machalica wykonali po jednej piosence ("Vabank" i "Na kłopoty Bednarski"). I tyle... Aż się prosiło, żeby dać im chwilę na przypomnienie choćby jednej anegdoty. I nie tylko im. Bo na widowni byli jeszcze m.in. reżyser Andrzej Barański i aktor Stefan Friedman; na pewno mieliby cos interesującego do powiedzenia. Także telebimy powinny być lepiej wykorzystane. Słuchacze widzieli na nich tylko zbliżenia muzyków orkiestry i dwa fragmenty z "Seksmisji" i "Vabanku". A przecież można było pokazywać zdjęcia z tytułów wykonywanych przez orkiestrę.

Spektakularne wydarzenie mogło mieć miejsce w sobotę po południu. Organizatorzy zapowiedzieli, że Jan Machulski pokaże się z trąbką na balkonie apartamentu Rubinsteina w Grand Hotelu. Czekaliśmy przez godzinę (przez cały czas zapewniano nas, że się doczekamy), ale bez skutku. Może organizatorzy zapomnieli poinformować pana Jana, że ma zagrać, tak jak zapomnieli powiedzieć dziennikarzom, że występu nie będzie?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji