Artykuły

Transpozycje w Łaźni Nowej: Wuttke! Wuttke!

"Pierwsza miłość", monodram Martina Wuttke na Festiwalu Beckettowskim Transpozycje w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Pierwszego dnia beckettowskich Transpozycji w Łaźni Nowej Martin Wuttke swoją "Pierwszą miłością" kupił, oczarował i zachwycił widzów. Niektórzy przyszli drugi raz następnego dnia.

W sobotni wieczór miał wystąpić Serge Merlin z "Wyludniaczem"; niestety z powodu choroby aktora w ostatniej chwili spektakl został odwołany. Zamiast "Wyludniacza" można było obejrzeć po raz drugi "Pierwszą miłość"; zachwyceni widzowie poderwali się do owacji na stojąco. Zachwyceni czym? Aktorską brawurą i swobodą, która ani na chwilę nie ześlizgnęła się w popis czy prezentację mistrzowskiego warsztatu. Wieloznacznością i wielością tonacji samego tekstu, w którym komizm współistnieje ze smutkiem, a filozoficzne dociekania na temat istnienia człowieka w świecie i wobec innych ludzi wynikają wprost z opowiadanej przez narratora historii.

Gdy zajmujemy miejsca, narrator (i bohater) "Pierwszej miłości" już jest na scenie. Pod ścianą, przy starym gramofonie, na który nakłada płytę, fragment dziarskiej melodii, szybko przerywając zgrzytem przesuwanej po płycie igły. Niewysoki, drobny, łysiejący brunet, trochę śmieszny w obcisłym garniturku z kamizelką i koszuli we wzorki. Nerwowy, onieśmielony koniecznością publicznego występu, jednak w jakiś sposób dumny z tego, że opowiada nam swoją historię. Spóźnionych widzów zaprasza gestem do zajęcia miejsc, kaszlących - nieco urażony - delikatnie przedrzeźnia. Jest w ciągłym ruchu, choć niby cały czas siedzi pod ścianą, która zabezpiecza mu plecy. Nieskoordynowane gesty osoby patologicznie nieśmiałej czy może opóźnionej w rozwoju nieustannie przeistaczają się w eleganckie pozy - i na odwrót. Opowiadanie jest dla niego i przymusem (nie wiadomo, przez kogo narzuconym), i szansą na ukojenie.

Opowiada swoją historię, historię człowieka, który po śmierci ojca został wyrzucony z domu, a przesiadując na ławce nad kanałem, spotkał kobietę. Kobieta zabrała go do domu, zamieszkał z nią, a gdy zaczęła rodzić ich dziecko, uciekł. Tak można pokrótce streścić "Pierwszą miłość", ale takie streszczenie niewiele mówi o istocie tego tekstu Becketta. O samym bohaterze-narratorze, który zdumiewa połączeniem dziecięcej naiwności i przenikliwości, czułości i okrucieństwa, o wyłaniającej się z tej komicznej historii pewności, że u podstaw kontaktu między ludźmi leży obcość, że między ja a nieja jest przepaść nie do przekroczenia.

To, co w scenicznych wystawieniach Becketta najtrudniejsze do osiągnięcia, czyli pogodzenie - czy raczej splecenie w jedno - nędznej życiowej materii i intelektualnej precyzji, prostoty i wyrafinowania, zmysłowości i filozofii, komizmu i powagi, Martin Wuttke pokazał ze swobodą i prostotą wielkiego aktora. Aktora z nieomylną pewnością prowadzącego nas po krętych ścieżkach tekstu Becketta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji