Artykuły

Teatr między kratami

Ludzie wchodzący na spektakl do więzienia są spięci. Gdy mijają szeregi krat, słyszą szczęki zamków. Mówią nieraz, że spodziewają się spotkania z bandziorami. Gdy wychodzą, są wzruszeni. Podkreślają, że każdy może w życiu popełnić błąd - o spektaklu "Odzwierciedlenie" zrealizowanym w Zakładzie Karnym nr 1 we Wrocławiu pisze Magda Podsiadły w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

- Człowieka można zamknąć w więziennej celi, pozornie zniewolić, jednak może on pozostać wewnętrznie wolny - mówi na scenie Krzysztof, aktor i więzień. W teatrze w więzieniu przekroczył granice. - Nie wyobrażałem sobie, że mogę takie rzeczy robić, takie emocje w sobie wyzwalać. Byłem właściwie kulturowo upośledzony. Uważałem wszelką sztukę za popkulturowe barachło. Na początku, gdy Diego, reżyser, prosił mnie: "Zrób inny ruch ręki", myślałem sobie: "Jaki inny? Można tylko w lewo albo w prawo". A on mówił: "Siebie wyraź przez ruch ręki". Artystyczny ruch ręki! Coś takiego! Do dzisiaj nad nim pracujemy. Droga przez artystyczny znój trwa.

"Ja jeden nie narzucam ci pana, właściciela, zwierzchnika, Boga, a jedynie to, co chce być twoją istotą" - pisał Walt Whitman w wierszu "Do ciebie".

Ten wiersz stał się literackim punktem wyjścia dla opowieści prawdziwej. O ludziach, którzy robią teatr w więzieniu. Za sprawą poezji amerykańskiego poety we wrocławskim Zakładzie Karnym nr 1 powstał przed paroma laty spektakl "Odzwierciedlenie". Jego aktorzy - więźniowie teatrem żyją do dziś.

INNI NA GRANICY

- W traw morzu klęczę, słucham, co wiatr mi przyniesie - to Marek na scenie.

Jest postawnym mężczyzną, miłośnikiem rekonstrukcji militarnych i inscenizacji dawnych bitew. Opowiada o sobie w pokoiku w sąsiedztwie więziennej sceny. - Czasami w życiu dzieje się tak, że pijemy alkohol, a wiemy, że stajemy się po nim niebezpieczni, agresywni. Ja wypiłem i jestem tutaj za czyny, które "pod wpływem" zrobiłem. Teraz pokutuję, próbuję się tu jakoś odnaleźć, potem wyjść i rozpocząć nowy etap w życiu.

Z kolei Michał swoje doświadczenie z teatrem w więzieniu nazywa przejściem do innego świata. Zbliża się do trzydziestki, ma ciepły, wyrazisty głos, niewątpliwy talent aktorski. Siedzi w więzieniu od 17. roku życia. Bije od niego wewnętrzny spokój. - W więzieniu doświadczyliśmy w najgorszy sposób konsekwencji naszych złych czynów. Dzięki teatrowi nie stałem się gorszym, niż można być w tym miejscu, i mam nadzieję, że udało się zmienić w jakimś stopniu sposób postrzegania nas, więźniów, przez ludzi z zewnątrz.

Pęta spadają z nóg, odkrywasz niewyczerpane zasoby,

Stary czy młody, mężczyzna czy kobieta, szorstki, pospolity, odtrącony przez innych, cokolwiek jest w tobie - ujawni się samo ("Do ciebie" Walta Whitmana, z cyklu "Wędrowne ptaki").

Teatralny projekt we wrocławskim więzieniu realizuje Fundacja Jubilo. Spektakl zatytułowany "Odzwierciedlenie" miał premierę w ZK nr 1 w 2015 roku i od tamtej pory grany jest nie tylko w więzieniu.

- Nasi aktorzy to ludzie młodzi, do więzienia trafili, mając po 18, 19 lat - mówi Agnieszka Bresler z Fundacji, współreżyser. - Tylko jeden w grupie, Janek, jest znacznie dojrzalszy, bo przekroczył czterdziestkę. Ale i on w więzieniu znalazł się w bardzo młodym wieku. Nie pytamy, dlaczego tu są, taką decyzję podjęliśmy u początków projektu - kontynuuje.

- Wiemy jedynie, że mają bardzo długie wyroki, nawet 25 lat, domyślamy się więc, że to poważne zbrodnie. Poznajemy się w trakcie pracy nad spektaklem. Dialog między nami jest bardzo otwarty, więc bywa, że coś wypływa spontanicznie w rozmowach. Np. gdy któregoś dnia pojawiło się na próbie pianino, Dawid przyznał się, że kiedyś uczył się muzyki. I tak jego gra na pianinie stała się elementem spektaklu. Marek też w jakimś momencie się otworzył i opowiedział, że grał w kapeli heavymetalowej i że był nazistą - dopowiada Agnieszka.

- Nasza sztuka to rzecz o odkluczaniu kolejnych drzwi - mówią reżyserzy Diego Pileggi i Agnieszka Bresler z Fundacji. - Wiersz Whitmana jako tekst pisany do drugiego człowieka umożliwiał nam przeprowadzenie procesu, w którym nie tylko mówię o sobie, ale wychodzę też do tego drugiego, zgodnie zresztą z tytułem utworu - wyjaśnia Bresler.

AŻ ZAWĘDROWALI TU

Więzienny zespół teatralny pracujący z Fundacją Jubilo liczy od 8 do 9 osób, ale całą grupą więźniowie grają tylko w zakładzie, na zewnątrz mogą wystąpić aktorzy, którzy odbywają karę na oddziałach półotwartych i dostają przepustki. Czyli Dominik, Michał i Janek oraz Dawid, który wyszedł już na wolność i zatrudnił się jako pracownik techniczny w Instytucie Jerzego Grotowskiego. Na tej scenie zawodowej grali już kilka razy, a niedawno poprowadzili warsztaty teatralne. Wystąpili też na majowym festiwalu teatrów profesjonalnych Kontrapunkt w Szczecinie. W ubiegłym roku zaprosił ich na swoją scenę Teatr Ósmego Dnia. Zrobiło się o nich głośno, gdy w 2017 roku wygrali Ogólnopolski Konkurs Więziennej Twórczości Teatralnej w Poznaniu oraz Przegląd Sztuki Więziennej w Sztumie.

Diego Pileggi - reżyser, czarnowłosy, niewysoki Włoch z Erby pod Mediolanem. Miłe oczy ukryte za okularami, urokliwie kaleczy język polski, szybko przechodzi na włoski lub angielski. Do Wrocławia przyjechał prawie dziesięć lat temu na roczne studia podyplomowe prowadzone przez Teatr Pieśń Kozła. I został. Mieszka niedaleko więzienia, gdzie realizuje projekt teatralny.

Agnieszka Bresler - reżyser, współautorka projektu, drobna dziewczyna z wielką energią, wędrowniczka po świecie, zawiązała z Diegiem międzynarodową, eksperymentalną grupę teatralną Fundacja Jubilo. - Od "radości" po łacinie - dopowiada.

Ideą jest praca z ludźmi wykluczonymi społecznie. Od początku wspiera ich wrocławski Instytut Jerzego Grotowskiego. Projekty realizowali z osobami z zespołem Downa, z mieszkańcami romskiego koczowiska, z dziećmi niepełnosprawnymi, z wojennymi uchodźcami w obozie w Bośni. Aż zawędrowali do więzienia. Gdzie także ludzie są wykluczeni, stoją na granicy.

Diego: - Inność zakładu karnego jest różna od naszych dotychczasowych doświadczeń, bo pracujemy w społeczności pozbawionej wolności.

UŚMIECH W WIĘZIENIU

Był listopad 2014 roku, gdy Fundacja nawiązała kontakt z dyrekcją więzienia i uzyskała zgodę na realizację projektu z osadzonymi w ZK nr 1. W kilkuosobowej ekipie Fundacji Agnieszka Bresler była na początku jedyną kobietą. - Wchodziłam z lękiem przed facetami tam, w środku - mówi. - Wiedziałam, że odbywają długie wyroki i siłą rzeczy mają słaby kontakt z kobietami, więc pewnie przyjdą tylko po to, by na kobietę popatrzeć.

W pierwszym dniu wszyscy razem usiedli w kółku na podłodze. Więźniów było kilkudziesięciu. Agnieszka nie czuła się komfortowo. - Do chwili, gdy trzeci czy czwarty już uczestnik spotkania uśmiechnął się do mnie z autentyczną szczerością. Wtedy uwierzyłam, że spotkamy się jak człowiek z człowiekiem.

Agnieszka Krzaczkowska, koordynatorka w Fundacji Jubilo, na co dzień nie pracuje z resztą ekipy w więzieniu, a zajmuje się sprawami widzów, którzy na spektakl w więzieniu przychodzą z zewnątrz.

- Ludzie są spięci, w drodze na salę teatralną mijają szeregi krat, słyszą szczęki zamków, mijają umundurowanych strażników, muszą się podporządkować administracyjnym zasadom niewnoszenia żadnych przedmiotów, choćby komórek, zabiera się im dokumenty tożsamości, przechodzą przez bramki kontrolne - opowiada. - Gdy z nimi rozmawiam przed wejściem, wielu przyznaje, że spodziewa się spotkania z "bandziorami", z "karkami". Gdy wychodzą po spektaklu, są wzruszeni. Mówią o "runięciu barier", o więźniach, w których zobaczyli takich ludzi jak oni sami, mówią, że każdy może popełnić błąd, pytają, dlaczego ci aktorzy są tak młodzi, za co tu trafili, budzi się w nich empatia, współczucie.

Profesor Mirosław Kocur, teatrolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, twierdzi, że artystyczny performance potrafi przemienić strach w poczucie wolności. Ćwiczenie różnych sposobów życia otwiera na nowe możliwości po opuszczeniu więzienia. - Sławny eksperyment więzienny przeprowadzony przez Zimbardo ze studentami Uniwersytetu Stanforda dowodzi, że powinniśmy unikać zbyt łatwych ocen osób uwięzionych - mówi profesor.

"Przejście przez więzienną bramę dla osoby skazanej oznacza zmianę statusu nie tylko społecznego, ale także stanu - często pogrążenie się w różnego rodzaju mrokach, marazmie oraz doświadczenie ogołocenia (...). Mury fizycznie istniejące wzmacniają często bariery międzyludzkie. Te ostatnie powodują dodatkowo "zamknięcie" osób pozbawionych wolności w "gotowych rolach", "zamrożonych" tożsamościach złoczyńców - pisze Magdalena Hasiuk w swojej książce "Okrutnie dziwna strona świata. Wokół teatru więziennego" (Oficyna Wydawnicza Errata, Warszawa 2015).

W realizacji projektu teatralnego Fundacji Jubilo od początku pomagają wychowawcy Katarzyna Płatek i Marcin Osmólski, którzy prowadzą wiele grup dla więźniów, od medytacji zen, po jogę czy crossfit. To ludzie zaangażowani w poprawienie egzystencji więźniów na wielu płaszczyznach.

Zakład Karny nr 1 we Wrocławiu ma od wielu lat własną salę teatralną, co jest ewenementem w skali kraju. Jej powstanie zainicjowali przed laty reżyser Marek Tybur i aktorka Ewa Golińska. Na widowni zmieści się 60 osób.

PRZEKRACZAJĄC SIEBIE

Nie ma takiego talentu w mężczyźnie czy kobiecie, który nie byłby także

zakarbowany w tobie. Nie ma cnoty, ni piękna w mężczyźnie czy kobiecie, których nie byłoby także w tobie, Nie ma odwagi, wytrwałości w innych, których nie byłoby także w tobie, Nie ma takiej rozkoszy, która nie mogłaby być także twoim udziałem - wybrzmiewa Whitman na scenie.

Wiersz "Do ciebie" amerykański poeta opublikował w 1856 roku. Ponad 160 lat później tym wierszem inspirowali się aktorzy "Odzwierciedlenia". Praca nad spektaklem rozpoczęła się od budowania relacji z uczestnikami projektu i przełamywania takich emocji jak wstyd, strach, zamknięcie się.

Michał i Janek przyszli na zajęcia razem, ciekawi nowości. - A tu nagle: panowie, macie pięć minut na wymyślenie trzech gestów, trzech ruchów obrazujących słowo "jestem" i pokazujecie etiudy - wspomina Michał. - "Jestem"? No, osadzony jestem, to jem, gram na konsoli, ćwiczę. W ciągu tych pięciu długich jak wieczność minut uświadomiłem sobie, że jestem też jeszcze kimś innym. Mam określone potrzeby, wzorce, jakimi się kieruję, by istnieć.

Kamil, delikatnej urody, wygląda bardzo chłopięco, odsiedział już dekadę. - Tutaj najdotkliwiej brakuje mi miłości, choć bywają i tacy, co im brakuje jaguara i wódki - śmieje się ponuro. - Mnie brak bliskiego kontaktu z osobą, której mogę zaufać, wygadać się, być zrozumianym - mówi. - Teatr po części mi to zaofiarował.

- Szukam prawdy, jestem nieokrzesany, nie jestem mistykiem, moje poglądy są realne i proste - to słowa Michała w spektaklu.

- Poprzez kocie ruchy, pozytywną energię zwierzęcia, zmianę perspektywy patrzenia - bo zszedłem na parter, jestem na boso, dotykam dłońmi podłogi i inaczej odczuwam wtedy dźwięki, wibracje ziemi - rozpoznałem wolność - opowiada Michał. - Co ni mniej, ni więcej jest przełamaniem barier wobec innych, chęcią dawania, tolerancją, empatią.

I dodaje: - Muszę się wewnętrznie obnażyć, zdjąć maskę osadzonego, pokazać, co mam w środku, bo inaczej nie dotrę do innych ludzi.

Michał był uczniem szkoły średniej, gdy trafił do więzienia. Na wolności uprawiał sport i działał charytatywnie - jako wolontariusz prowadził zajęcia sportowe i zabawy z dziećmi z ubogich rodzin i z dziećmi niepełnosprawnymi.

Michał: - Najważniejsza lekcja, jaką w życiu dostałem, to to, że wszystko w jednej chwili można stracić.

ZDEJMOWANIE MASKI

Każdy po kolei podaje swoje imię i wiek. Głosy rosną do crescendo, równocześnie każdy zdejmuje powoli zielony uniform, pozostając w ubraniach "prywatnych" - z didaskaliów do aktu I "Odzwierciedlenia".

"Odzwierciedlenie" to poetycka opowieść o ludziach w więziennych uniformach, którzy w trakcie spektaklu odrzucają stroje, maski, a wraz z nimi społeczne i psychiczne kalki i obnażają się w szczerym poszukiwaniu prawdy o sobie samym.

Nie jest bezpieczne w więzieniu zdejmowanie maski. Teatr Diega i Agnieszki też działa inaczej niż teatr klasyczny: maski używa po to, by ją odrzucić.

- Czasem jestem graczem, a czasem sobą, po prostu sobą - mówi w spektaklu Igor. A Krystian kredą obrysowuje na podłodze zastygłe sylwetki aktorów.

- Nie wynosimy naszych rozmów, doświadczeń, refleksji, uczuć i odkryć poza salę prób, poza scenę - mówi Michał. - W więzieniu każda słabość może być źle odebrana. A to, co na zajęciach teatralnych, za takie może być poczytane.

- W więzieniu szybko zrozumiesz, że tylko nakładając maskę, możesz się chronić - tłumaczy Michał. - Tutaj nieraz byłeś zdradzony i zawiedziony przez innego człowieka. Z każdej przekroczonej granicy trudniej jest wrócić niż na zewnątrz.

Dawid, aktor, drobniutki blondyn, mówi w "Odzwierciedleniu": - Najbardziej dotkliwe poczucie niepewności pochodzi z bycia samotnym, a nie jesteśmy samotni, gdy udajemy.

Siedzimy w ciasnej kanciapie, w małym kręgu, za nami skromny stoliczek z czajnikiem elektrycznym. Jest mi wygodnie, choć krzesło proste, twarde.

Dominik, wysoki, dobrze zbudowany, wysportowany, o szerokim uśmiechu i szczerej twarzy dziecka (ma 32 lat) gra w spektaklu od dwóch lat. W więzieniu spędził już trzynaście i pół roku: - Aktor gra jakąś rolę, teatr pokazuje jakieś postacie, a my w naszym "Odzwierciedleniu" wchodzimy w siebie, siebie pokazujemy, nasze emocje, uczucia, nas, jakimi autentycznie jesteśmy.

BRAKUJĄCY FRAGMENT NAS

W 2017 roku zespół z ZK nr 1 we Wrocławiu wygrał spektaklem

"Odzwierciedlenie" poznański Ogólnopolski Konkurs Więziennej Twórczości Teatralnej. Jury, w którym zasiadały m.in. Ewa Wójciak z Teatru Ósmego Dnia i teatrolog Magdalena Hasiuk-Świerzbińska z Polskiej Akademii Nauk, uznało, że wrocławski spektakl to bardzo autentyczny głos własny osadzonych, ważny ze względu na jego silny charakter tożsamościowo-twórczy. "Spektakl wyszedł poza kraty, poza więzienne łóżka i podjął uniwersalny temat".

Michał komentuje: - Wychodząc w więziennych mundurach, zaspokajamy potrzebę stereotypu u widza, ale zaraz potem, gdy zrzucamy ubrania i pokazujemy, co jest w nas, dostrzegają część siebie, znajomą lub brakującą. Poruszamy ich serca, nawet jeżeli to przestroga, bo przecież doświadczyliśmy życia dość brutalnie, nie siedzimy tu za kradzież roweru.

Autorami projektu i spektaklu są Agnieszka Bresler, Diego Pileggi i Simona Sala. Ale, jak sami nieustannie podkreślają, twórcami spektaklu są wszyscy. A więc także "chłopacy", jak nazywa aktorów z ZK nr 1 Agnieszka Bresler.

- Do głównego zespołu wybrali się właściwie sami - mówi Agnieszka. - Ktoś rezygnował, kogoś przenieśli do innego zakładu, ktoś wyszedł na wolność. Jeden z aktorów miał problemy z agresją i znikał co rusz, wysyłany przez władze więzienia do izolatki. Ale to on wymyślił tytuł.

Kimkolwiek jesteś, nie lękaj się wędrować ścieżkami marzeń, stawiając czoła nie zawsze przychylnej rzeczywistości - to tekst Kamila z finału spektaklu. Poza murami mówi go za niego Dominik.

Dominik: - Głosy naszych kolegów, którzy nie mogą grać na zewnątrz lub odeszli ze spektaklu, także słyszymy podczas przedstawienia, nagraliśmy je i puszczamy przez megafon. Grają z nami, choć są nieobecni. To przecież także ich praca.

TEATR W NICH

Igor: - To dla mnie rodzaj samouleczenia, współodczuwam z innymi, wchodzę w czyjąś skórę, idę na kompromisy dla dobra całej grupy. Teatr to nie ucieczka, a krok do przodu.

Kamil: - Urzeka mnie, że ludzie przychodzą na nasz teatr do tak specyficznego miejsca, jakim jest więzienna scena. To znaczy, że nas nie przekreślają.

Janek, aktor, najstarszy w grupie: - Ze mną w teatrze jest trochę jak ze słoniami wpuszczonymi na prześcieradło z rozlaną farbą. Ktoś to potem pociął i skomponował obraz. Na pewno nie był to sam słoń. I ja jestem taką cegiełką.

Cela w polskim więzieniu. Kącik sanitarny oddzielony zasłonką

Markowi podoba się teatr zaproponowany przez Fundację Jubilo za jego eksperymentalny charakter. - Nie lubię, gdy ktoś narzuca mi interpretację świata, a u Diega i Agnieszki mamy wolność.

Michał: - Ten moment gry teatralnej, ta sztuka, którą sami wypracowaliśmy, to odskocznia od więziennej przedmiotowości. Kontakt z widzem, zwykłym człowiekiem, który nie chce cię resocjalizować, a przychodzi, by zobaczyć, co mu oferujesz, i rozmowa z nim po spektaklu to bezcenna sprawa w więzieniu. W człowieku zachodzą wtedy niewyobrażalne zmiany. Przynajmniej we mnie, który do więzienia trafiłem jako nastolatek i nie zdążyłem wiele tego świata na wolności dotknąć.

Cała grupa pracuje nad pomysłem na kolejny spektakl.

Michał: - Dostaliśmy na warsztat listy faceta, które pisał z zakładu psychiatrycznego, a które nigdy nie zostały wysłane, o czym on nigdy się nie dowiedział. A więc mamy stygmatyzację, naznaczenie złem, zdradę.

Do nowego projektu mają być włączeni nowi aktorzy. Może teatr ich także przekona, że wszędzie można zrobić ze swoim życiem coś dobrego.

- Mury niekoniecznie nas ograniczają - mówi Michał. - I to jest naprawdę odkrycie.

*

Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione

**

Premiera w ZK nr 1

Spektakl "Odzwierciedlenie" pokazany został 20 września w Instytucie Grotowskiego we Wrocławiu w ramach 2. Festiwalu Dolnośląskich Teatrów Offowych Zwrot. To była czternasta prezentacja poza murami wrocławskiego Zakładu Karnego nr 1, gdzie powstał i gdzie miał premierę.

W grudniu Fundacja Jubilo zaprosi widzów do ZK nr 1 przy Kleczkowskiej na premierę nowego spektaklu. Więcej na:

https://www.facebook.com/jubiloproject

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji