Artykuły

Trójgłos o "Rewizorze"

Są uczennicami czwartej klasy liceum Medycznego w Kielcach. Reprezentują liczne grono swoich koleżanek, których zainteresowania daleko wybiegają poza problemy, ściśle związane z ich przyszłym zawodem. M.in. oglądają wszystkie premiery Teatry im. S. Żeromskiego, "Rewizor" w reż. B. Augustyniaka wywołał wśród nich żywą dyskusję.

Kilka dni temu zdecydowałam się obejrzeć w Teatrze im. S. Żeromskiego sztukę M. Gogola pt. "Rewizor". Czy uważam ten czas za stracony? Otóż, nie. Sztuka bardzo mi się podobała, chociaż nie ukrywam, iż sposób, w jaki B. Augustyniak ją zrealizował, ogromnie mnie zaskoczył. Reżyser pozostał wierny wymowie ideowej Gogolowskiego ,,Rewizora". Wykorzystał wszystkie dostępne mu środki, aby dowieść, że utwór ten jest niezwykle aktualny.

Ale M. Gogol napisał "Rewizora" w konwencji realistycznej, natomiast na scenie kieleckiego teatru oglądamy koszmarny, a zarazem proroczy, sen Horodniczego (E. Kusztal). Aktorzy, których zadaniem by (o nie tylko wyrazić sens utworu, ale także podkreślić, że rzecz dzieje się we śnie, w pełni wywiązali się z tego. Ich ruchy są płynne, wypowiedzi monotonne, "martwe". Przypominają potworne mary senne. Wychodząc z założenia, że człowiekowi śni się zawsze to, o czym myśli, czego się boi, co go nurtuje, myślę, że zastosowana w spektaklu konwencja snu doskonale eksponuje wymowę komedii.

Idee sztuk uwypukla ponadto scenografia (A, Kilian). Powleczone szarymi kremami twarze przypominają maski, za którymi kryją się ludzie dwulicowi, obłudni. Obserwując ich zachowanie - płaszczenie się, szczekanie - dostrzegamy ich małość. Kielecki "Rewizor" nie wywołuje śmiechu widowni. Bo w gruncie rzeczy z czego się śmiać? Z ludzkiej głupoty? Z siebie samych?

Teresa Picheta

Na widowni komplet widzów. Przygasają światła, ale gwar utrzymuje się nadal. Ktoś dowcipkuje. "Cicho wszędzie, głucho wszędzie"... Ktoś inny kończy: "głupie będzie".

Tymczasem eksplozja. Czar wiosennego popołudnia prysnął. Na scenie szaro. Postaci przypominają mary senne, jakieś nocne koszmary, które na twarzy maja maski równie szare, jak ich wnętrza, uczucia. Nie, to na pewno nie są ludzie. Ale kimże oni są? W taką grozę wprowadziła nas scenografia (A. Kilian) kieleckiego spektaklu.

Przyćmione światła, charakterystyczna mimika twarzy aktorów, ich automatyczne ruchy, tekst recytowany na jednym tonie. Wszystko po to, aby wyeksponować podłość natury ludzkiej, Widza ogarnia wstręt i pogarda dla takich ludzi, jak Horodniczy (E. Kasztal), Łuka Łukicz Chłopow (J. Balbuza), Lapkin-Tiapkin (Z. Kaczanowski), Ziemiańska (L Sulimierski). Kieruje nimi strach przed demaskacją i marzenie o karierze. Wtedy, kiedy strach narasta, zmieniają się w istoty bez godności - płaszczą się, pełzają, "służą no dwu łapach". Ale kiedy lęk ustępuje, pełno w nich pychy, ambicji, samozadowolenia i pogardy dla innych. Jest to tym bardziej ponure, wstrząsające, że takie współczesne. Reżyser i aktorzy zadali sobie wiele trudu, aby przekazać widzom głębsze myśli, skłonić do refleksji. Sądzę, że w pełni im się to udało.

Marlena Zawicka

Siedzę sobie i piszę. Mam nastrój równie senny i ponury, jak scenografia (A. Kilian) kieleckiej inscenizacji "Rewizora" reżyserowanej przez B. Augustyniaka. Smucę się, bo z czego się tu cieszyć, jeżeli wszystko wciąż muszę oglądać w szarych kolorach. Doszło nawet do tego, że z komedii zrobiono tragedię i na dodatek będącą parodią nas samych.

Teatr - obok wielu swych funkcji - powinien wychowywać. Ale czy proces wychowywania musi opierać się na przejaskrawianiu- rzeczywistości? Czy - może jeszcze jakiś "wychowawca" łudzi się, że jest w stanie oddzielić biel od czerni i powiedzieć - "to jest złe i złym pozostanie, a to dobre i tego się trzymaj, drogi wychowanku"? Czy się ktoś łudzi? Myślę, że pan B. Augustyniak tak.

Przejął on ideę po Gogolu, ale w jego "Rewizorze" nie ma miejsca na niedomówienia i mglisty światłocień, Reżyser odrzucił nawet programowo założony przez autora śmiech.

Bo z czego się tu śmiać? Z moralnej obłudy, człowieka, z jego dwulicowości i egoizmu, ze starego jak świat służalstwa i zakłamania? A może z tego, że człowiek upadł do roli zwierzęcia w imię okrutnej zasady "człowiek człowiekowi wilkiem", którą można przystosować da wymowy kieleckiego spektaklu mówiąc "piesek pieskowi wyższemu rangą uniżonym pieskiem"?

Śmiać się nie ma z czego. A jeżeli ktoś się śmieje, to jest to śmiech sarkastyczny, śmiech cynika, pozbawionego wszelkich złudzeń, Aktorzy! - Moim zdaniem stanęli na wysokości zadania. Nie wiem tylko, czy S. Holland czuł się dobrze w tak nieromantycznej roli Chlestakowa. Tak, czy tak, muszę przyznać, ze kielecka inscenizacja ,,Rewizora" była bardzo ciekawa, a B. Augustyniak bardzo odmłodził poczciwego "Rewizora". Mam jednak wątpliwości, czy wyszło to Gogolewskiej komedii na korzyść.

Katarzyna Maliszewska

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji