Artykuły

Gdyby Pinokio słuchał dzieci...

Na III Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Dziecięcych w Wałbrzychu przed rokiem, szef artystyczny legnickiej sceny Józef Jasieski obejrzał spektakl "Pinokia" zrealizowany przez Państwowy Teatr w Sosnowcu. Zaprosił do Legnicy twórcę przedstawienia Jacka Medweckiego i oddał mu do dyspozycji swój zespół. Dzieci wypełniające widownię przyjmują tę decyzję z aplauzem.

Psotna kukiełka Pinokio, maszeruje przez polskie sceny od lat wielu, a jej przygody opowiadał młodym widzom nawet krakowski Teatr Rapsodyczny. Trudno zliczyć ile jest polskich adaptacji tej pięknej baśni florentyńczyka Carla Lorenzini'ego, którego dzieci na całym świecie znają jako Carla Collodiego. Perypetie drewnianego pajacyka, wystruganego przez biednego i samotnego, ale bardzo poczciwego stolarza Dżeppetto ukazywały się w odcinkach na łamach pisemka dla dzieci "Giornale per bambini" w latach 1881-1883. Od tego się zaczęło.

Tym razem imitacji według baśni dokonaj Maciej Staropolski, dając jej podtytuł "musical dla dzieci w trzech obrazach". Wszystko się zgadza, rzeczywiście muzyczna wersja baśni Collodiego jest imitacją upraszczającą znacznie przygody ożywionej kukiełki. Akcja jest bardzo wartka, napisane wierszem dialogi i wplecione weń piosenki mają wpływ na rytm przedstawienia, choć momentami bywają też przeszkodą, ideą tego kolorowego widowiska jest zabawa z dziećmi Fabułka jest do niej pretekstem. Dzieci prowokowane przez autora imitacji i aktorów do udziału w przedstawieniu nie dają się prosić i reagują bardzo spontanicznie. Tę próbę nie zawsze też wytrzymują nerwowo opiekunowie młodych widzów, strofując i uciszając swoich podopiecznych. Aktorzy "uwiązani" wierszem nie mogą reagować improwizacją bo muszą być w zgodzie z duchem zaproponowanej zabawy i tym co się dzieje na scenie. Usiłują więc przekrzykiwać harmider tekstem zgodnym ze scenariuszem. To jest chyba jedyne pęknięcie, które odrobinę obniża wartość artystyczną całego przedsięwzięcia. Podkreślam - odrobinę - bo w sumie jest to udany spektakl.

Wypełnia go niemal w całości muzyka podporządkowana ogólnej koncepcji, podkreślająca zróżnicowane nastroje, akcentująca choreograficzne i pantomimiczne numery, a swoją ilustracyjnością pomagająca śledzić akcję. Z pewnością muzyka napisana przez Ireneusza Wikarka jest bardzo funkcjonalna, chociaż nie ma w niej motywu czy melodii, z którą dzieci mogłyby wyjść z teatru. Brak jej elementów łatwo wpadających w ucho. takich, które by się chciało zanucić po obejrzeniu spektaklu.

Cała scenografia i prawie wszystkie kostiumy (może poza łasiczką i niedźwiedziem), trafiają do wyobraźni dzieci. Bardzo efektowna jest sekwencja przybycia komediantów do miasteczka, w którym dzieje się akcja pierwszego obrazu. Na oczach widowni montują scenę i rozpoczynają przedstawienie o Kolombinie, Pierrccie i Arlekinie. W tym teatrze w teatrze wydarzenia ilustrowane są przy pomocy sznura, zmieniające się z okna w drzwi, z serca w trąbkę, z trąbki w skrzypce, potem jeszcze w pistolet Równie efektownie wypadają popisy cyrkowe w drugiej części widowiska. Występuje tam nawet iluzjonista, oczywiście aktor, który całkiem dobrze sobie radzi z całą serią trickowych numerów z kwiatami. Dzieci najbardziej rozbawiła próba tresury Pinokia i jego przyjaciela, a zwłaszcza ich ośle uszy.

W zespole aktorskim nikt się specjalnie nie wyróżnił i nikt też za bardzo nie odstawał. Może tylko niezbyt wychodziły, męskiej części obsady, próby wokalne. Bez wątpienia najbardziej się napracowała odtwórczyni tytułowej roli, chociaż cały zespół wkłada w ten spektakl sporo wysiłku, ze względu na tempo i częste zmiany sytuacji i postaci. W przedstawieniu cały czas coś się dzieje.

Rolę Pinokia reżyser powierzy! Mirosławie Olbińskiej. Właściwie prawie przez cały spektakl nie schodzi ona ze sceny. Tańczy, śpiewa, skacze biega, goni, ucieka, daje się związać i leczyć. Jest w tym wszystkim bardzo spontaniczna, z łatwością zdobywa sympatię widzów którzy dla granej przez nią postaci są bardzo wyrozumiali. Gdyby Pinokio słuchał wszystkich podpowiedzi dziecięcej widowni, uniknąłby wielu tarapatów. By pomoc swojemu bohaterowi, dzieci bez żenady kłamią lak z nut. Olbińskiej udało się z całą szczerością przekazać naiwność Pinokia i jego dobre chęci, żeby zostać grzecznym chłopcem.

Dopóki aktorom nie znudzi się ta wspólna z dziećmi zabawa, teatr nie powinien narzekać na brak widzów.

Na koniec jeszcze dygresja o programie towarzyszącym spektaklowi. Zdarzyło ml się kilka razy, że chwaliłem Romana Kabinowa za jego graficzne oprawy teatralnych wydawnictw. Tym razem nie powinienem pozostawić na nim suchej nitki. Program do "Pinokia" prawie w osiemdziesięciu procentach wypełnia bardzo mizerniutki komiks wyskrobany właśnie przez pana Romana. Autor usiłował niby naśladować prymitywny, dziecięcy rysunek i liternictwo. Weszło to jednak żałośnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji