Artykuły

Taki sobie "Wieczór"

Wieczór trzech króli to ponad wszelką wątpliwość Jedna z najsympatyczniejszych choć zapewne ani najgłębsza, ani najlepsza wśród szekspirowskich komedii. Wszystkie doskonale znane chwyty i pomysły teatralne: a to przebieranka, a to nieporozumienia z bliźniactwa wyrosłe, brzmią do dzisiaj zaskakująco świeżo i niebanalnie. Zwraca przy tym uwagę znakomite zrównoważenie "planu lirycznego" (Viola - Orsino - Oliwia - Sebastian) z "planem buffo" (Malwolio, Tobi Czkawka, imć Chudogęba) a przy wszystkim jeszcze elementy wcale nietuzinkowej filozofii w niektórych kwestiach Błazna. Oba plany znakomicie się przenikają i uzupełniają, już choćby przez takie sceny jak . pojedynek Viola - Chudogęba, czy też miłosne wyznania, które Malwolio czyni Oliwii.

Jak rozumiem Maria Kaniewska - reżyser wałbrzyskiego przedstawienia - potraktowała "Wieczór trzech króli" w kategoriach karnawałowej maskarady. Stąd baletowa wstawka stanowiąca niejako prolog, stąd nieruchawe, nie określające miejsca działań dekoracje Marka Karwackiego, stąd parę innych rozwiązań. Nie chodzi o pełny ich rejestr, ale można wskazać i na balladowość i na przebieranki błazna na zasadzie sługa dwóch panów. Reżyser miał prawo w ten sposób tekst potraktować i nie w tym widzę główną wadę spektaklu. Błędem podstawowym było naruszenie równowagi między oboma wątkami - planami. W planie "lirycznym" na dobrą sprawę jedynie Halina Bulik-Kujawska zgłosiła propozycję rzetelną i w pełnym słowa tego rozumieniu aktorską. W jej ujęciu Oliwii pozór cnoty czy wręcz świętoszkowatości walczył bez powodzenia z kobiecym pragnieniem mężczyzny, chęcią kochania. Ale "Wieczór" nie na Oliwii, ale na Violi "stoi". Viola to wdzięk, urok i temperament, Viola to spiritus movens całej zabawy. W roli tej widziałem nie występującą gościnnie Grażynę Dyląg, ale Nellę Sozańską. Trzeba powiedzieć szczerze - roli nie dźwignęła. Krążyła po scenie, podawała tekst, bo tego. wymagał tok akcji, ale niczego na dobrą sprawę nie wniosła. Nie wzbudził też mego zachwytu Zbigniew Gocman (Książę Orsino), ani mający najmniejsze możliwości tekstowe. Jerzy Szlachcic (Sebastian).

Natomiast w planie komediowym dostrzec można kilku naprawdę dobrze zagranych ról. Palmę pierwszeństwa przyznaję Stanisławowi Olczykowi. Jego Malwolio był niewątpliwie zabawny, ale jednocześni? jakoś przez swą głupotę wzruszający. Na wysoką ocenę zasługuje również Adam Wolańczyk. Tobi Czkawka to ponad wszelką wątpliwość najciekawsze dokonanie tego aktora w ostatnim okresie. Potwierdzają swój komediowy talent Wojciech Kalwat (Błazen) i Tadeusz Sokołowski (Andrzej Chudogęba). Obaj stworzyli postacie w równym stopniu komiczne, co w miarę pełne i konsekwentne, a więc interesujące. Dobre słowo należy się jeszcze Ryszardowi Michalakowi (Fabian) i Jolancie Dembińskiej (Maria). Pozostali wykonawcy mieli minimalne szanse wykazania swych umiejętności. Odnotujmy przeto, że na scenie jawili się: Klemens Myczkowski (Antonio), Józef Kaczyński (Kapitan, Ksiądz), Kazimierz Migdar (Valentino), Jan Klusek (Kurio).

O scenografii Marka Karwackiego wspominałem, ballady skomponował Maciej Dzierżawski, ruch sceniczny ustawiła Krystyna Marynowska. W sumie jednak nie jest to przedstawienie - w moim przynajmniej odczuciu - którym teatr i reżyser chlubić się mogą. Mogę wszakże przypuszczać, że cieszyć się będzie powodzeniem, bo śmiech jest śmiechem. A Szekspir to Szekspir.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji