Artykuły

Lowe: Ruciński

Jego najnowsza rola to Pan Bóg Ojciec i okej, tak właśnie zawsze go sobie wyobrażałem, rola po warunkach. Siwa, że aż biała broda, przenikliwe spojrzenie o kolorze nieba, głos wcale nie tubalny, ale także nie wysoki: skrzeczący, zjarany. I to wszystko podane sauté, tylko białe majtki do kompletu z brodą.

Jak Warlikowski w teatrze, a Szumowska w kinie zrobili fazę na nagie stare kobiety, tak Duda-Gracz i inni będą, przeczuwam, malować w ten deseń starszymi panami. Ja mówię aprobatywnie!

propos malowania ludźmi, tak zwanej żywej natury: zrobiła się afera z plakatem spektaklu, bo co innego może robić się w tych czasach? Dzieło nieoprotestowane jest niezauważone. Ustawiono ich do zdjęcia jak Michał Anioł Pana Boga i Adama na słynnym suficie. Ja się pytam: i w czym problem? Kogo taki look oburza, niech może weźmie i zeskrobie tynki, pod którymi od ilu to już wieków wybiera się papieży!

Zbigniew Ruciński to jest aktor zasłużony, ale niezmanierowany. Nie należy do krakówka, do tego przedziwnego jakiegoś pawlacza, gdzie trafiają wyłącznie osoby zjełczałe, nawet jeżeli metrykalnie młode. Ruciński jest dobrym artystą, a być dobrym i Z KRAKOWA to się nie da naraz. Tak pojęte miasto Kraków jest rzadkim przykładem lansu na bycie dziadersem.

Ruciński nie jest Frają (por. Lowe: Frajczyk), bym jego dorobek ogarniał w całości, towarzysząc artyście od początku drogi jako tak zwany krytyk towarzyszący. A w teatrze tak nie ma, że sobie doczytasz lub obejrzysz później. Znam i opisuję tylko "późną" fazę, ale ostatnio tak jest nawet modnie, odkąd mamy tłumaczenie Edwarda Saida (O stylu późnym). Tak się również mówi: kobiety i wino, mężczyźni jak wino.

Najwcześniejszą ze znanych mi jego ról nie jest, niestety, Dymitr Karamazow z przedstawienia Lupy, ale inna, moim zdaniem zajebistsza postać z repertuaru klasycznego - Piotr Kloc ze "Snu nocy letniej" (reż. Kleczewska). Zagrał reżysera, lidera teatru w teatrze, ogarniającego spektakl na ślub pary młodej. Cicha wojna artystów twórców i artystów wykonawców (reżyserów i aktorów) to jest fakt wiadomy, a tutaj wykorzystany. Ruciński jako aktor w roli reżysera tak wykombinował, by im w pięty poszło. Pokazał, jak się rządzą i jak wszyscy ich zlewają. Bo reżyserzy niby wiedzą, jak ma być zagrane, ale może lepiej, żeby nie wiedzieli, jak w tej anegdocie o Łomnickim tłumaczącym Wajdzie: "Nie pokazuj, nie pokazuj, bo naprawdę ci tak zagram!".

Z żoną Aldoną zagrał męża i żonę w "Przemianie Kafki" (reż. Miklasz), rodziców człowieka pracy, który zmienia się w robaka. Boski, kochany, staroświecki spektakl, o którym mogę powiedzieć tylko banał z serca, że najlepiej wypadły wąsy Rucińskiego. Komentował gazetę i się mazał serkiem - on świadomie, postać nieświadomie.

W dzisiejszych czasach nie jest łatwo zagrać patriarchę i obronić rolę. A on to zrobił, i to wielokrotnie! Prospero u Dudy-Gracz, Duncan u Dudy-Gracz, Bóg Ojciec u Dudy-Gracz, a w "Akropolis" Łukasza Twarkowskiego nawet na dwie nóżki, samiec alfa żydowski i grecki, Izaak i Priam. Zobaczyliśmy starego mężczyznę, który nie jest dziadem, a swoim warsztatem zawstydza kamerki.

Ruciński to jeden z aktorów starszego pokolenia, którzy - jak Anna Dymna czy Andrzej Kozak - nie obrazili się na Jana Klatę za bycie Janem Klatą i zechcieli grać u niego, chociażby grubszą, groteskowszą kreską: Felix Blau (Trzy stygmaty Palmera Eldritcha), Tuhaj-bej i Radziwiłł (Trylogia), teściu heavymetalowiec typu norweskiego (Wróg ludu), Hannibal Lecter wsuwający kaszkę (Król Ubu), Wernyhora z reklamówką (Wesele).

Cały "zwrot performatywny" naszego teatru, te wszystkie tańce i spacery z iPhone'ami, MOŻE SIĘ SCHOWAĆ przy Zbigniewie Rucińskim, który jest obdarzony tak piorunującą, porażającą, oczojebną obecnością na scenie, że już nic nie musi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji