Artykuły

Teatr moralnego dna

Nie wiem, na co liczy Janusz Kijowski torpedując konkurs na swojego następcę? Że minister kultury jednak wymusi na miejscowych władzach pozostawienie go na stanowisku dyrektora? Gdyby tak się stało, teatr pogrążyłby się w jeszcze większym upadku. Jedyną szansą na ozdrowienie sytuacji jest wybór dyrektora, który zdoła tchnąć w mury Jaracza nowego ducha - o sytuacji w olsztyńskim Teatrze im. Jaracza pisze Wojciech Majcherek na swoim blogu.

"Drogi Ministrze

Znam Pańską opinię, którą wystawił mi Pan w kwietniu br. Rekomendował Pan w niej, aby przedłużyć moją kadencję o dalsze 5 lat, bez procedury konkursowej. Opinii tej Marszałek Województwa nie wziął pod uwagę. Uważam to za skandal.

Jestem polskim reżyserem, pracuję w polskich instytucjach artystycznych od 30 lat, podlegam jurysdykcji polskich Ministrów Kultury, którzy stoją na straży jakości i poziomu Sztuki Narodowej. Moją 'małą ojczyzną' - z wyboru - jest Warmia. Ale Ojczyzną Wielką jest polska Sztuka Teatralna i Filmowa Czyżbyśmy dożyli powrotu do 'rozdrobnienia dzielnicowego' z XII/XIII wieku? Protestuję i proszę o ratunek Nie dla siebie, ale dla Teatru. Może nie jest jeszcze za późno, by uratować olsztyńską scenę narodową!".

To fragment listu, który napisał Janusz Kijowski, dyrektor Teatru im. Jaracza w Olsztynie, do obecnego ministra kultury (cytuję za olsztyńskim dodatkiem Gazety Wyborczej). Jeśli ktoś nie wie, to przypomnę, że z powodu konfliktu Kijowskiego z częścią zespołu lokalne władze zdecydowały się nie przedłużać mu umowy i ogłosiły konkurs na stanowisko dyrektora teatru. Do konkursu podobno zgłosiło się kilkanaście osób, jak donosiła lokalna prasa wśród nich pierwszoligowe nazwiska. Właśnie miały się odbyć przesłuchania chętnych, gdy były dyrektor zawiadomił ministra w cytowanym liście, że w komisji konkursowej zabrakło przedstawiciela jednego z teatralnych związków zawodowych i istnieje groźba, że wybór może być zakwestionowany. W tej sytuacji urząd marszałkowski zawiesił procedurę konkursową do czasu wyjaśnienia sprawy.

Historia jest wyjątkowo żenująca, ponieważ dotyczy skądinąd zasłużonego artysty. Kijowski był współtwórcą tzw. kina moralnego niepokoju w latach 70. Zasłynął takimi obrazami jak "Indeks" czy "Kung-fu". Ich bohaterami byli nonkonformiści, którzy zmagali się z układami, starali się zachować moralną przyzwoitość w paskudnym otoczeniu. Teraz można by nakręcić film o dyrektorze Kijowskim, który wszelkimi sposobami próbuje walczyć o zachowanie stołka i nie ma skrupułów, by dla osiągnięcia tego celu łasić się nawet do ministra kultury, reprezentującego władzę, która Kijowskiemu powinna być wstrętna, nie tylko ze względów rodzinnych. Już będąc na swoim stanowisku deklarował wszak sympatie socjaldemokratyczne, startował, bezskutecznie wprawdzie, w wyborach do sejmu z ramienia Partii Demokratycznej, a następnie SLD. Był członkiem komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich. Teatr im. Jaracza w pierwszych latach dyrekcji Kijowskiego blisko współpracował z Krytyką Polityczną. Wypominam mu tę przeszłość, ponieważ w tym kontekście epistoła do ministra Glińskiego jest całkowicie kompromitująca.

Tak się składa, że w minionym sezonie miałem okazję oglądać kilka premier Teatru im. Jaracza. Nie wdając się w szczegóły ocen, mogę stwierdzić, że scena ta ma większy potencjał artystyczny niż by to wynikało z tego, co na niej zobaczyłem. Kijowski zostawił Jaracza na poziomie przeciętnego teatru prowincjonalnego, który niestety w tym stanie się zakonserwował. Czy w ostatnich sezonach teatr ten miał jakikolwiek głośny sukces? Kiedy przedstawienie Jaracza było zaproszone np. na Warszawskie Spotkania Teatralne? Jeśli mnie pamięć nie myli, zdarzyło się to w 1995 roku, gdy na festiwalu pokazana została "Msza za miasto Arras" - notabene w reżyserii Janusza Kijowskiego. Właściwie zasadne jest pytanie, dlaczego to Teatr im. Jaracza w Olsztynie dorobił się przywileju sceny współprowadzonej przez Ministerstwo Kultury, skoro nie mają go teatry znacznie lepsze artystycznie, mające renomę ogólnopolską i lepiej też funkcjonujące w swoich lokalnych społecznościach?

Nie wiem, na co liczy Janusz Kijowski torpedując konkurs na swojego następcę? Że minister kultury jednak wymusi na miejscowych władzach pozostawienie go na stanowisku dyrektora? Gdyby tak się stało, teatr pogrążyłby się w jeszcze większym upadku. Jedyną szansą na ozdrowienie sytuacji jest wybór dyrektora, który zdoła tchnąć w mury Jaracza nowego ducha. Kijowski zaś zawsze może zasiąść w jakiejś ministerialnej radzie i tam wspierać urząd w trosce o jakość i poziom Sztuki Narodowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji