Artykuły

On uniesie się w powietrze, ona wyświetli film w szafie. Młodzi płocczanie spełniają swoje marzenia

Zuzia i Julian wystąpią niedługo w prawdziwej sztuce teatralnej. Mają trochę łatwo, a trochę trudno. Łatwo, bo ich tata to Mariusz Pogonowski, aktor i reżyser, mają więc w genach sceniczne zdolności i donośne głosy. A trudno, bo Julek przyszedł na świat z dziecięcym porażeniem mózgowym. - Czasem myślę o tym - opowiada nam chłopiec. - Szczególnie ostatnio, bo chcę się nauczyć grać na gitarze.

Zuzanna ma 14 lat, Julek - 9. Oboje chodzą do Szkoły Podstawowej nr 21, Zuzia zdała do ósmej klasy, Julian we wrześniu pójdzie do czwartej. Jak podkreśla - klasa będzie nowa, sportowa.

Zuzanna ma ciemne włosy, Julek jasne, dłuższe, dziś związane w węzeł na czubku głowy. Oboje mają śliczne, pełne wyrazu buzie i wydają się - choć to nasza pierwsza rozmowa, więc pozory mogą mylić - oazą spokoju przy rozgadanym tacie.

Spotykamy się w sali widowiskowej nowej siedziby Płockiego Ośrodka Kultury i Sztuki (tak, widzieliśmy ją i możemy zdradzić, że jest naprawdę super). Zuzanna, Julek, tata Mariusz i jeszcze dwójka dorosłych aktorów Maja Rybicka i Bogumił Karbowski przygotowują tu przedstawienie "Marcelianek Majster-Klepka" na podstawie książki Stefana Themersona (cenionego na całym świecie awangardowego artysty, pochodzącego - jakżeby inaczej - z Płocka).

- Chodzi w niej o to, że Marcelianek chodzi po całym świecie, a na swej drodze spotyka różnych ludzi w potrzebie. Nie myśli - ten zasługuje na pomoc, a ten nie. Po prostu pomaga wszystkim - opowiada Zuzanna. - Bosym robi buty, Babuli buduje młyn, rodzinie w potrzebie kopie studnię...

- No i ma dużo przygód. Grozi mu niebezpieczeństwo, bo porywa go sęp! Udaje mu się uwolnić, ale musi dużo poświęcić, żeby bezpiecznie wrócić na ziemię - dodaje Julek. - Wyrzuca narzędzia ze swego węzełka i robi z niego spadochron.

- Czyli dużo potrafi, ma ciekawe życie i pomaga innym. Każdy chciałby być takim Marceliankiem, nie?

- Pewnie - kiwają głową dzieciaki.

Pytamy - trochę dla żartu - czy tata kazał im grać w przedstawieniu.

- No, tata zapytał, czy chcemy - zaczyna Zuzanna, ale tata Mariusz zaraz prostuje: - Same chciały. Najpierw Julek, usłyszał, że robię "Marcelianka" w Teatrze Per Se. Spytał, czy może zagrać. A skoro on, to i Zuzia. Tak właśnie było!

W czerwcu mieli pierwsze czytania, próbowali tydzień w lipcu, teraz także mają tydzień (dzieci zapewniają, że normalne wakacje też miały). - Takie granie jest męczące, choć myślałem, że będzie jeszcze trudniej. Męczące, ale fajne - Julek jest zdecydowany, chce zostać aktorem, i to aktorem teatralnym, jak jego ojciec. Zuzanna jeszcze się zastanawia, jaką drogą pójdzie w przyszłości.

- Trochę obawiałem się, jak sobie poradzą, czy są gotowi. Choć widziałem, co potrafią, przygotowywałem Zuzannę do konkursu recytatorskiego, u Julka, jeszcze w przedszkolu, robiłem z dzieciakami przedstawienie ku przestrodze. Chodziło o to, by nie brały leków bez nadzoru rodziców - uśmiecha się Mariusz Pogonowski. - Czy bałem się o Julka? Nie, raczej nie. Jego niepełnosprawność jest częścią niego, jeśli polubi swoją rękę taką, jaka jest, będzie mógł przekuć to na coś dobrego. Najważniejsze, żeby się na nią nie obrażał.

- To jest niedowład lewej strony ciała. Czasem ta ręka mnie boli - objaśnia spokojnie Julek. - No i tak, czasem o tym myślę. Szczególnie teraz, bo bardzo chcę się nauczyć grać na gitarze.

- A myślisz, że to niemożliwe?

- Możliwe - odpowiada Julek, z mocą, i natychmiast. - Chcę uczyć się muzyki, i być jednocześnie aktorem i gitarzystą. I chcę powiedzieć wszystkim, którzy mają niedowład i o czymś marzą, żeby się nie bali. Bo te marzenia są możliwe do spełnienia.

Jeśli chcecie poznać Julka, Zuzię i całą ekipę "Marcelianka", przyjdźcie 6 września o godz. 16 do nowej siedziby POKiS-u przy Jakubowskiego 10. Dodatkowy pokaz będzie jeszcze 8 września, także o 16. Przedstawienie będzie również częścią odbywającego się pod koniec października Themersonowskiego festiwalu SkArPa. A potem aktorzy ruszą na gościnne występy - do końca grudnia pokażą "Marcelianka" w siedmiu podpłockich gminach, wszędzie tam, gdzie dostęp do kultury jest trudniejszy niż w mieście.

I jeszcze jedna sprawa - "Marcelianek" będzie nie tylko pouczający, zabawny i wzruszający. Będzie także bardzo nowoczesny. - Maja gra na gitarze ze specjalnymi efektami, śpiewa także sześć piosenek - wylicza Mariusz. - Zuzia obsługuje kamerę. Głównym elementem scenografii jest wielka szafa, pomalowana pięknie przez naszą kuzynkę Martę Prabucką [- Marta, jak ja, zdecydowała się na niepewny zawód, bo dostała się na ASP - dorzuca z powagą Julek]. W środku szafy jest ekran, na nim będzie widać, co na żywo rejestruje kamera. Postacie, kawałek muru, cienie - najróżniejsze rzeczy. To wszystko właśnie będzie na głowie Zuzi.

- Te efekty specjalne podobają mi się najbardziej. I jeszcze gdy Marcelianek buduje młyn, a z niego zaczyna sypać się mąka. I ostatnia scena, gdy wszystko dzieje się w ciemnościach, rozświetlanych tylko lampkami i latarkami - opowiada Zuzanna.

A co najbardziej podoba się Julkowi?

- Sęp! - odpowiada natychmiast chłopak.

A jego tata wyjaśnia: - Mogę tylko zdradzić, że w naszym przedstawieniu Julek naprawdę uniesie się w powietrze...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji