Artykuły

Co dalej ze Sceną Młodych?

- Dzięki włączeniu młodych w produkcje repertuarowe Nowego dajemy im szansę nauki od doświadczonych aktorów. Sezon 2005/2006 jest dla nich rokiem "selektywnym". Decydujemy, jaką drużynę stworzymy w kolejnym sezonie - mówi dyrektor Jerzy Zelnik o Scenie Młodych w Teatrze Nowym w Łodzi w rozmowie z Leszkiem Karczewskim z Gazety Wyborczej - Łódź.

Rok temu, podczas XXIII Festiwalu Szkół Teatralnych, Jerzy Zelnik, dyrektor artystyczny Teatru Nowego, zaprosił na rok do teatru studentów IV roku wydziału aktorskiego Filmówki. Z propozycji skorzystało 12 osób, które w czerwcu 2005 r. zawiązały Scenę Młodych. Dzięki staraniom teatru uda sieją utrzymać aż do końca tego roku. Formalnie, bo artystycznie zdaje się nie istnieć. Pod własnym szyldem młodzi dali tylko dwie premiery 28 października 2005 r. zagrali "Bliżej" Patricka Marbera [na zdjęciu], 12 listopada - "Chorobę młodości" Ferdynanda Brucknera.

Leszek Karczewski: Co udało się na Scenie Młodych?

Jerzy Zelnik: Po pierwsze: powołaliśmy ją do życia! Pieniądze na pierwsze siedem miesięcy od czerwca do grudnia 2005 r., pozyskaliśmy z programu "Talent" za pośrednictwem Instytutu Adama Mickiewicza. Kolejne trzy miesiące fundowaliśmy z kasy teatru, licząc na fundusze programów "Promocja Twórczości" i "Edukacja" Ministerstwa Kultury. Uzyskaliśmy pieniądze do końca tego roku. W ramach "Talentu" zrealizowaliśmy dwie premiery "Bliżej" i "Chorobę młodości". Nowym projektem zdobyliśmy 400 tys. na dalsze działania. Michał Walczak wystawi autorski tekst "Kac". Próby rozpoczną się 9 czerwca; premierą 21 października planujemy rozpocząć drugie Spotkania Teatrów Miast Partnerskich. Równolegle Maciej Prus pracowałby nad inscenizacją dramatu Williama Szekspira; tytuł znajdzie się na afiszu w połowie grudnia. I jak dotychczas będziemy "pożyczać" uczestników Sceny Młodych do spektakli "dorosłego" zespołu. Jeśli zaś w przedstawieniach młodych będzie potrzebny jakiś "staruszek", transfer pójdzie w drugą stronę.

Młodzi mogą liczyć na zatrudnienie do końca 2006 r. Co potem?

- Z niektórymi będziemy musieli się rozstać w połowie sezonu. To kłopot, ale takie są prawa rynku: teatru nie stać, by wszystkim dać etaty. Młodzi aktorzy mają naprawdę dużo okazji, by się pokazać. Przecież grają w "Poszaleli", "Nieprzyjacielu", "Termopilach polskich", prowadzę z nimi próby do "Rozbitego dzbana". Ale po premierze spektaklu Walczaka będę musiał przeprowadzić spóźnione rozmowy sezonowe i niektórym podziękować.

Czy rok temu sądził Pan, że tyle się uda?

- Powiem nieskromnie: wiedziałem, że się uda. Jestem usatysfakcjonowany.

Ja nie. Byłem przekonany, że zapraszając do Nowego zgrany zespół ludzi, którzy pracują ze sobą cztery lata, znają się i lubią, przeniesie Pan akcent na Scenę Młodych. A tu - ledwie dwie premiery...

- Pan fantazjuje! Protestuję przeciwko tezie o zmarnowaniu szansy. "Termopile" mógłby wystawić każdy inny teatr w Polsce. Natomiast żaden inny teatr nie ma w zespole 12 młodych osób. Czy z tego powodu czterdzieści osób ze "starego" zespołu aktorskiego miało usiąść na ławce rezerwowych? Dzięki włączeniu młodych w produkcje repertuarowe Nowego dajemy im szansę nauki od doświadczonych aktorów. Sezon 2005/2006jest dla nich rokiem "selektywnym". Decydujemy, jaką drużynę stworzymy w kolejnym sezonie. Scena Młodych to enklawa na drodze do dorosłego życia. Dwunastu osobom daliśmy przysłowiowy dach nad głową. Ale i wolną rękę: przestój w pracy mogą wykorzystać na castingi, role w filmie, monodramy...

Co z promocją? "Choroba młodości" miała zostać pokazana na Węgrzech...

- Niestety, wyjazd uniemożliwia brak pieniędzy. Grant ministerstwa wciąż jest wirtualny: nie spłynął na nasze konto. Młodzi pojadą na Węgry i jesienią do Serbii.

Na jakich festiwalach Nowy chwalił się tytułami Sceny Młodych?

- Zgłosiliśmy je na Kaliskie Spotkania Teatralne. Ale dyrektor festiwalu Robert Czechowski profiluje repertuar: w tym roku postawił na doświadczonych aktorów i nie zaprosił nas.

A co z zapowiadanymi warsztatami dla młodych?

- Są uzależnione od pieniędzy. Dopiero jesienią zafundujemy im warsztat

Nic nie wyszło również z pokazu monodramów, przygotowanych przez młodych jeszcze w Filmówce.

- Okazało się, że właśnie szkoła zbyt mocno na nich ciąży. Nie można serwować widzom popisu "popatrzcie, co potrafię".

Nie jest Panu żal jako artyście, że wszystko zależy od pieniędzy?

- Teoretycznie: można by umówić się, że pracujemy za darmo. Ale w teatrze prędzej czy później natykamy się na kwestie finansowe.

Dla Gazety

Monika Buchowiec

aktorka Sceny Młodych

Pokazałam się tylko jako Desiree w "Chorobie młodości". Ale nie ubolewam. Dzięki temu zagrałam Annę w"Mistrzu" Piotra Trzaskalskiego i zostałam obwołana odkryciem 13 Festiwalu Filmowego "Prowincjonalia" we Wrześni. Mogę pracować nad offowym projektem filmowym z Leszkiem Wo-siewiczem. Gram w serialu "Egzamin z życia". Nowy zapewnia pieniądze, które pozwalają na luksus poszukiwań. Na przyszły sezon przenoszę się do Teatru Śląskiego w Katowicach: mam nadzieję więcej pokazywać się na scenie. Dyrektor Zelnik obiecał, że będę mogła wrócić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji