Artykuły

Teatr pierwszego kontaktu

- Kiedy obejmowałem dyrekcję, miałem pięcioro aktorów na etacie. Ale powoli udało się stworzyć trzon zespołu, który jest niezmienny - dyrektor TOMASZ SZYMAŃSKI o 60 latach Teatru im. Fredry w Gnieźnie i o zespole artystycznym swojej sceny.

Stefan Drajewski: Sześćdziesięciolecie teatru w Gnieźnie i sześćdziesiąte urodzin jego szefa to już chyba wystarczający powód do małych podsumowań.

Tomasz Szymański: Dodałbym do tego kilka innych szóstek: 36 lat temu zacząłem pracę w Teatrze im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie jako asystent reżysera Wytrzymałem jeden sezon. Szesnaście lat temu objąłem dyrekcję teatru. Jakby mało było wszystkiego, jeśli dodamy jubileusz trzydziestolecia pracy artystycznej Justyny Polkowskiej i Andrzeja Malickiego - naszego teatralnego małżeństwa - to wyjdzie kolejna sześćdziesiątka.

Zamiast jubileuszowej premiery

- 20 maja o godzinie 18 w Teatrze Aleksandra Fredry w Gnieźnie odbyłe się jubileusz. Skromny i gustowny. Tomasz Szymański z Andrzejem Malickim pracowali nad przedstawieniem "Zemsta - reaktywacja - decydujące starcie". Jest to rodzaj kabaretu, w którym panowie zadają sobie pytanie: Co po "Zemście"?

Jak wygląda bilans pańskich związków z Gnieznem?

- Nie chciałbym się rozwodzić nad historią teatru, bo o niej świadczą premiery i ludzie, którzy się przez ten teatr przewinęli. Wydaje mi się, że mogę mówić tylko o swoim dyrektorowaniu. Jakby nie patrzeć, jest to jedna czwarta historii tej sceny. Wchodząc do tego teatru, myślałem że będę tu robił "teatr obrzeża", teatr bardziej offowy, z którego wyszedłem. Wydawało mi się, że pomoże mi w tym genius locci Gniezna: pierwsza stolica Polski, miasto biskupie, a z drugiej strony miasto bardzo wielkopolskie. Tymczasem okazało się, że wszedłem do "teatru pierwszego kontaktu". Do tego teatru trafiają dzieci i młodzież, którzy po raz pierwszy spotykają się z żywym teatrem. I wtedy okazało się, że trzeba i warto rozmawiać z nimi za pośrednictwem klasyki. Oczywiście, nie odżegnujemy się od współczesności.

Wraz z panem w Gnieźnie pojawili się nowi reżyserzy

- Od samego początku towarzyszył nam Henryk Tomaszewski, który przystawił "swoją" pieczęć w Teatrze im. Aleksandra Fredry. Naznaczył nas. Chciałbym też wspomnieć o Zdzisławie Wardejnie, który wsparł mnie na początku mojego urzędowania i jest mi ciągle bliski. Po latach do tego grona wypróbowanych reżyserów dołączył Lech Raczak. Z którym tworzyliście Teatr Ósmego Dnia, a potem się rozstaliście w niezbyt przyjacielski sposób.

- Kiedy rozstawaliśmy się z Lechem, wydawało się nam, że własna wizja teatru każdego z nas jest najważniejsza A jednak zeszliśmy się ponownie. Okazało się po latach, iż nadajemy na tych samych falach. Zaryzykowałbym tezę, że wszystkich nas tu wymienionych łączy wspólny mianownik - barokowość. Henryk Tomaszewski kochał cielesność baroku, kochał tamten ruch, ozdobniki. Jeśli spojrzymy na "Skąpca" Raczaka czy "Świętoszka" Wardejna - to są bogate inscenizacyjne przedstawienia Podobnie z moją "Balladyną" czy "Poskromieniem złośnicy". Te spektakle cechuje teatr rozbuchany...

Czy młodzi reżyserzy garną się do pracy w teatrach prowincjonalnych?

- Zgłaszają się, ale im bliżej do "teatru obrzeży", o którym myślałem przychodząc do Gniezna Ale jako dyrektor "teatru pierwszego kontaktu" nie zawsze mogę sobie na takie działania pozwolić. Zrealizować można wszystko, gorzej z publicznością.

Ale "Rapsod o świętym Wojciechu" gracie już piętnaście lat.

- Zrealizowaliśmy go z myślą o scenie teatralnej na otwarcie budynku po remoncie. Od jakiegoś czasu gramy go w katedrze w Gnieźnie, a nawet w plenerze. Ten spektakl dojrzał do tego, że możemy go grać w różnych warunkach: na wyspie, na Polach Wilanowskich, w kościołach... Okazuje się, że można go w dowolny sposób składać, nie roniąc nic z jego monumentalizmu, aury świętości...

Co pan robi, że zespół, który pan stworzył jest tak stabilny?

- Kiedy obejmowałem dyrekcję, miałem pięcioro aktorów na etacie. Ale powoli udało się stworzyć trzon zespołu, który jest niezmienny. W ogóle aktualnie ruch aktorski zmalał. Staram się, by każdy raz na sezon lub dwa zagrał rolę, która daje mu satysfakcję i szanse na rozwój. Teatr stoi na aktorach, a moim zadaniem jako dyrektora jest stworzenie im bezpiecznych warunków do pracy. Nie lubię nerwowości w zespole, bo to się odbija na jakości pracy.

Aktorzy mówią, że na dyrektora Szymańskiego trudno się obrazić.

- Ja się też nie obrażam. Nie mamy czasu na jakieś kwasy. Ciągle jesteśmy wszyscy zajęci. Nie lubię posługiwać się krzykiem. Przez lata pracy już się nauczyłem, że nie wszystko muszę wiedzieć na pierwszej próbie. Mam prawo do pomyłki. Tomaszewski zawsze mówił: to jest próba Reżyser, podobnie jak aktor, może a wręcz musi sprawdzić swoje pomysły, rozwiać wątpliwości... Teatr to sztuka zespołowa

Zespół artystyczny Teatru im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie

Monika Belau

Wszędzie jej pełno - mówią o niej w teatrze. Wkłada dużo energii w to, co robi. Do Gniezna dojeżdża z Poznania już siedem lat. Zagrała między innymi Irinę w "Trzech siostrach", Księżną w "Szewcach", Judy w "Wieczorze kawalerskim" czy Biankę w "Poskromieniu złośnicy".

Katarzyna Czubkówna

Dyrektor Szymański wypatrzył Katarzynę Czubkównę w "Tangu" na scenie teatru elbląskiego. Ma swoją wizję siebie jako aktorki, czego najlepszym dowodem dążenie do zagrania Kasi w .Poskromieniu złośnicy". Była też Aliną w "Balladynie", Nataszą w "Trzech siostrach", Ismeną w "Antygonie"...

Bogdan Ferenc

Pojawił się w Gnieźnie w 1983 roku jako adept. Potem ukończył PWST we Wrocławiu. Pracował krótko w teatrze w Jeleniej Górze. Gra bardzo dużo. Przez wiele lat chłopców i młodzieńców. Ostatnio coraz częściej otrzymuje role charakterystyczne. Stworzył kreację Gombrowicza w "Trans-Atlantyku" w reżyserii Lecha Raczaka.

Marek Fludra

Aktor ogrodnik. Każdą wolną od teatru chwilę poświęca swojemu ogrodowi w Kórniku, gdzie mieszka. W teatrze gnieźnieńskim gra od 1994 roku. Zagrał Mesrina w "Sporze" Marivaux, Czeladnika Józka w "Szewcach", Ciumkałę w "Trans--Atlantyku". Wcześniej związany był z CK Zamek w Poznaniu.

Andrzej Malicki

Trzydzieści lat w zespole. Ale gra mu nie wystarcza: reżyseruje, udziela się w amatorskim życiu teatralnym. Łatwiej byłoby wymienić sztuki, w których nie grał na przestrzeni 30 lat, niźli role, które zagrał. W wolnych chwilach pisze scenariusze, teksty kabaretowe, szopki, wiersze. Zarzekał się przed Internetem, a teraz -jak mówi żona Justyna Polkowska - jest już maniakiem.

Andrzej Marciniak

Przez wiele lat kojarzony był z Teatrem Marcinek w Poznaniu. Ale od kilku lat występuje z powodzeniem w Teatrze im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie. I nie tylko w bajkach, by wymienić Hiper-Robociarza w "Szewcach", czy Kobrzyckiego w "Trans-Atlantyku". Jest chyba najwyższym aktorem w zespole.

Mariusz Matuszewski

Kierownik muzyczny, kompozytor i dyrygent. Człowiek wielu pasji. Aktorzy doskonale wiedzą, że nie ma cierpliwości do uczenia.

Eugeniusz Nowakowski

W środowisku ma ksywę "Anioł". Gnieźnianin z urodzenia, który zwiedził sporo teatrów w Polsce nim zakotwiczył w rodzinnym mieście. Występuje niemal w każdym przedstawieniu. Świetny w rolach charakterystycznych i komediowych. Kilka miesięcy temu przeprowadził się do Warszawy, ale nie zaprzestał występów w Gnieźnie.

Sebastian Stafeckl

Ukończył Studio Teatralne w Białymstoku. Aktualnie studiuje filozofię i myśli o reżyserii. Tymczasem zagrał Ignaca w "Trans-Atlantyku" i Ottona III w "Rapsodzie o św. Wojciechu".

Juliusz Stańda

Nadworny choreograf teatru. Dyrektor Szymański mówi o nim: mój brat bliźniak (urodzili się tego samego dnia, a informację o tym podał "Głos Wielkopolski"). Człowiek o anielskiej cierpliwości.

Krystyna Ułamek

Kilka miesięcy temu przyjechała do Gniezna ze Studium Aktorskiego w Krakowie. Zagrała małpkę Czi-Czi w "Doktorze Dolittle. Zamierza w tym roku zdawać do Akademii Teatralnej.

Małgorzata Urbaniak

Zna teatr od desek sceny po tajniki archiwum. Zaczynała jako charakteryzatorka i perukarka. W "Czarodziejskim krzesiwie" skrzynie jeździły same po scenie. Oczywiście siedzieli w nich maszyniści. Któregoś razu jeden zachorował i pani Małgosia zgłosiła się na ochotnika, że zastąpi go. Potem skończyła studia i od kilku lat jest kierownikiem literackim i dobrym duchem teatru.

Józef Jasielski

Reżyser, o którym mówi się w teatrze: solidny fachowiec, zawsze dobrze przygotowany. Mieszka w Gdyni. W najbliższym czasie wystawi w Gnieźnie "Opowieść wigilijną".

Radosław Jastrzębski

Absolwent Studia Teatralnego im. Danuty Baduszkowej. Od czterech miesięcy na etacie w teatrze gnieźnieńskim. Wcześniej luźno współpracował. 1 maja, dokładnie w 60. rocznicę powstania Teatru Miejskiego w Gnieźnie, urodziła się mu córka.

Grzegorz Krawczyk

Do Gniezna przyjechał niedawno z Teatru "Dzieci Zagłębia" w Sosnowcu. W Gnieźnie zagrał w "Doktorze Dolittle", "Poskromieniu złośnicy" i "Trans-Atlantyku".

Joanna Kulczyńska

Śpiewaczka, która zrezygnowała ze sceny operowej na rzecz dramatycznej. Głośno było o jej występie w "Sporze" Marivaux w reżyserii Henryka Tomaszewskiego. Zagrała piękną rolę Maszy w "Trzech siostrach" czy ostatnio dziewczynę w "Kuku na muniu, czyli przeprosiny śmierci".

Magdalena Pomierska

W teatrze gnieźnieńskim adepci bardzo często byli suflerami. Podobnie jest z Magdaleną Pomierska, która w ciągu pięciu lat pracy zagrała kilka ról w bajkach i Klarę w "Zemście".

Iwona Sapa

Aktorka drugiego planu. Prywatnie rozdarta między Śląskiem, skąd pochodzi, Gnieznem - gdzie mieszka i Kaliszem - gdzie siostra jest aktorką. Zagrała miedzy innymi Olgę w "Trzech siostrach", Rozynę w "Skąpcu", Amelkę w "W małym dworku", Hesię w "Moralności Pani Dulskiej"...

Wojciech Siedlecki

Kiedyś amant (w Teatrze Polskim w Poznaniu), aktualnie można go podziwiać w Gnieźnie w rolach charakterystycznych (Papkin w "Zemście", Gonzalo w "Trans-Atlantyku", Doktor Caius w "Wesołych kumoszkach z Windsoru").

Jolanta Skawina

Aktorka wszechstronna. W tym roku może mówić o "oczku", ponieważ od 21 lat nie schodzi ze sceny. Od początku wierna Teatrowi im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie. Była Anielą w "Ślubach panieńskich", Juliasiewiczową w "Moralności pani Dulskiej", Panią Page w "Wesołych kumoszkach z Windsoru"...

Agata Wojtaszak

Gra głównie heroiny. Kiedy wychodzi na scenę jako księżna lub królowa jest nią. Aczkolwiek w kulisach ma wiele wątpliwości. Bardzo przeżywa swoje role. Zagrała Balladynę i Antygonę. Była też Podstoliną w "Zemście", Hermią w "Śnie nocy letniej", Klarą w "Ślubach panieńskich"...

Leszek Wojtaszak

Zna go publiczność teatralna Poznania (Teatr Polski), Zielonej Góry. Znają go także ci, którzy ubezpieczali u niego samochody i domy. Na szczęście zostawił ubezpieczenia i wrócił na scenę. W Gnieźnie zagrał między innymi Doranta w "Mieszczaninie szlachcicem", Petruchio w "Poskromieniu złośnicy", Kirkora w "Ballady-' nie...

Barbara Zachmoc

Scenograf. Przez wiele lat tworzyła w tandemie z mężem. Po śmierci Lucjana Zachmoca pracuje samodzielnie. Wierna reżyserskim poczynaniom Tomasza Szymańskiego, z którym znają się od czasów licealnych.

Daniela Zybalanka-Jaśko

Jest już aktorką emerytowaną, ale cały czas współpracuje z teatrem. Aktualnie można ją oglądać w "Balladynie" i "Rapsodzie o św. Wojciechu". Od wielu lat aktorka pisze wiersze. Ma na swoim koncie kilka tomików. Na łamach "Przemian Ziemi Gnieźnieńskiej" pisze o teatrze, rozmawia z aktorami i realizatorami kolejnych premier.

Michał Frydrych

Poznaniacy pamiętają go z bujną czupryną, kiedy grał w Teatrze Polskim. Potem na jakiś czas wyjechał w poszukiwaniu swojego miejsca i odnalazł się w 1994 roku w Gnieźnie. Gra dużo i bardzo dobrze, by wspomnieć tylko Horodniczego w "Rewizorze", Sajetana w "Szewcach", Falstaffa w "Wesołych kumoszkach z Windsoru".

Justyna Polkowska

Trzydzieści lat w jednym zespole. Nic co teatralne w Gnieźnie nie może się bez niej obejść. Potrafi nawiązać kontakt z każdym. Mąż - Andrzej Malicki jest aktorem, a córka inspicjentką. Pozostałe dzieci, też bywały związane z teatrem. Zagrała bardzo wiele ról, od Podstoliny w "Zemście" począwszy na Eurydyce w "Antygonie" skończywszy.

Piotr Urbaniak

Aktor drugiego planu, który chyba za rzadko pojawia się w rolach pierwszoplanowych. Można go było dotąd oglądać jako Strzałę w "Skąpcu", Marcina Kabata w "Igraszkach z Diabłem", Tobiasza w "Gwałtu co się dzieje".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji