Artykuły

Działanie zza węgła

Tego jeszcze nie było: były agent, emerytowany pułkownik kontrwywiadu oskarża komunizm, domaga się rozliczenia PRL-owskiej przeszłości i pragnie stanąć przed sądem, by wyznać swoje grzechy, a także grzechy swoich kolesiów ubeków, którzy wcale nie odeszli w niebyt polityczny, lecz znakomicie urządzili się w wolnej Polsce i zza węgła próbują wpływać na obecne nasze życie polityczne, społeczne, gospodarcze, a nawet kulturalne. Sztuka Wojciecha Tomczyka znakomicie wpisuje się w aktualną rzeczywistość pozateatralną i jest wyraźnym, odważnym głosem w debacie nad ustawą lustracyjną, a także zajmuje wyrazistą postawę wobec sprawy likwidacji służb specjalnych. Ta zewnętrzna rzeczywistość tworzy dodatkowe konteksty znaczeniowe dla sztuki Tomczyka.

"Norymberga", podobnie jak debiut dramaturgiczny "Wampir", wyraźnie określa zainteresowania teatralne autora zarówno co do struktury formalnej sztuki, jak i tematyki. Obydwa teksty można zaliczyć do tzw. sztuk rozliczeniowych z PRL-em. W "Wampirze" - mającym charakter paradokumentalny - autor, podejmując temat głośnej na przełomie lat 60. i 70. sprawy dotyczącej skazania Marchwickiego jako słynnego wampira ze Śląska, ukazuje ówczesne mechanizmy funkcjonowania organów sprawiedliwości i w ogóle całej tzw. praworządności PRL-u. W "Norymberdze" Tomczyk idzie jeszcze dalej, pokazuje kulisy działalności ubeków.

Oto emerytowany pułkownik, pod pretekstem udzielenia wywiadu na temat innego pułkownika (który podobno wsławił się bohaterską działalnością dla Polski), zaprasza do swojego mieszkania młodą dziennikarkę. Rozmowa, dość trudna i na początku zagadkowa, odbiega jednak całkowicie od celu, jaki przyświecał dziewczynie, kiedy przyjmowała zaproszenie. Pułkownik ubek ma konkretne życzenie, chce, aby dziennikarka złożyła na niego doniesienie do prokuratury za to, co robił w przeszłości. Ale dziewczyny to nie interesuje, przyszła tu, aby zdobyć materiał dziennikarski. Wszystko zmienia się o 180 stopni w chwili, kiedy okazuje się, że ubek przyczynił się do śmierci jej ojca oficera wojskowego, którego był podobno przyjacielem, ale sympatie polityczne obu panów oficerów okazały się w pewnym momencie rozbieżne.

Mało tego, okazuje się, że pułkownik miał i nadal ma wpływ na życie dziennikarki. To dzięki niemu otrzymała pracę w radiu, dzięki niemu zdała egzamin na prawo jazdy, choć w jej krwi było ileś promili alkoholu, dzięki niemu wydobyła się z nałogu alkoholu itd., itd. A teraz ma okazję - też dzięki niemu - otrzymać stypendium w najlepszych stacjach telewizyjnych w Stanach Zjednoczonych. Przynęta nie lada, ale ma spełnić jego żądanie: zawiadomienie prokuratury o przestępstwie. Pułkownik skrzętnie podsuwa dowody.

Do końca tak naprawdę nie dowiemy się, dlaczego ubek to robi. Czyżby ruszyło go sumienie? Przecież ma teraz spokojne, wygodne życie. O co więc chodzi? Na to pytanie autor i twórcy przedstawienia nie dają odpowiedzi, każdy może sam spekulować w zależności od stopnia posiadanej wiedzy, przekonań politycznych, światopoglądu itp.

Finał też tego nie wyjaśnia, choć zaskakuje. Dziennikarka po raz kolejny składa wizytę pułkownikowi, ale tym razem podejmuje ją żona. Pułkownik nie żyje, został śmiertelnie postrzelony na polowaniu przez swego znajomego, kiedy to po doniesieniu dziennikarki przyszło wezwanie, aby pułkownik stawił się w prokuraturze w celu złożenia zeznań jako podejrzany itd. Żona nie ukrywa swego zdumienia, że ktoś mógł złożyć jakieś doniesienie na jej męża, przecież bohatera narodowego, wspaniałego człowieka stającego w obronie ojca dziennikarki... Teraz wyjeżdża do Australii, będzie dbała o to, by wnuk mówił po polsku i znał historię ojczystą, w tym oczywiście zasługi dziadka dla Ojczyzny. Wielce to wymowne, jak również i to, że dziennikarka przybyła tu pewnie, by podziękować swemu pryncypałowi i pożegnać się przed podróżą do Stanów. Przyszła tu z bagażami, po drodze na lotnisko. Wymowa moralna finału jest porażająca. Jawi się pytanie: co dziś oznacza sumienie, honor, morale? Czy te wartości, podobnie jak inne, narażone są na relatywizację w zależności od tego, w jakim miejscu znajdujemy się i z jakimi opcjami politycznymi, światopoglądowymi sympatyzujemy?

Pozostajemy z tymi pytaniami, wychodząc z teatru. I dobrze, przedstawienie jest bowiem rodzajem zaczynu, który dał jakiś początek, nakierował wektory, a dalej to już wolna wola odbiorcy. Spektakl niczego nie narzuca, jedynie pokazuje i mówi: a Ty, Widzu, odpowiedz sobie sam, najlepiej zapytaj własnego sumienia.

Świetnie, mądrze i doskonale pod względem dramaturgii napisany tekst. Dialogi celne, błyskotliwe, choć temat zakrawałby na tzw. gabinetową rozmowę. No i równie znakomite jest przedstawienie. Agnieszka Glińska prowadzi narrację w sposób wyważony, proporcjonalnie do prezentowanych treści, niczego nie nadużywa i niczego nie skąpi. Wszystko jest w sam raz. Nawet nie zauważamy reżyserii. To chyba największy komplement dla reżysera.

Obsada aktorska jakby urodzona do tego właśnie tekstu. Leon Charewicz jest nadzwyczaj przekonywający i prawdziwy. Któż mu nie uwierzy, kiedy z chytrym, diabelskim uśmieszkiem mówi, jakimi sposobami uzyskuje się informacje o "ofiarach", czy gdy zniecierpliwiony przyśpiesza rytm swojej opowieści o tym, jak przyczynił się do wykończenia ojca dziennikarki, albo też gdy najprawdziwiej cieszy się z wiadomości, że został dziadkiem, o czym właśnie zawiadamia go przez telefon syn mieszkający w dalekiej Australii.

Także świetne są role kobiece. Monika Krzywkowska rolę dziennikarki może chyba uznać za najważniejszą w swoim dotychczasowym dorobku. A Maria Mamona jako żona - choć ma tu zaledwie drugoplanową rolę i występuje tylko na końcu, to finał należy do niej. Ma tu pierwszoplanowe miejsce. Każdy gest, cyzelowanie wypowiadanego słowa, układ rąk, sposób poruszania się i ta spokojna, niemal martwa twarz, z której nie wyczyta się żadnej emocji. Doskonała rola.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji