Artykuły

Ani sukces, ani klęska

W miniony piątek z premierą "Wyzwolenia" wystąpił Teatr Śląski im. St. Wyspiańskiego w Katowicach. Był to spektakl oczekiwany, czego dowodem - niezależnie od zaproszeń - była wypełniona kompletnie widownia, co dzisiaj w teatrze nie należy do zjawisk zwyczajnych. Ma zresztą katowicka scena szczęście do Wyspiańskiego i niezależnie od kondycji zespołu, jakby patron dodawał skrzydeł, a skrzydła - dosłownie - były i w tym spektaklu, dramaty autora "War-szawianki" na tej scenie zawsze są wydarzeniami. I wydarzeniem jest i ta inscenizacja, co nie zna-czy, że uznaje ten spektakl za doskonały, czy nawet udany. Ponieważ przedstawieniu zabrakło (rzecz niebywała) programu - czuję sie w obowiązku przypomnieć genezę utworu.

28 lutego roku 1903 miała miejsce w Krakowie premiera - a jak to wówczas nazwano - pierwsze wykonanie nowego dramatu w trzech aktach Stanisława Wyspiańskiego "Wyzwolenie". Następny po "Weselu", a ostatni w twórczości dramaturgicznej Wyspiańskiego wielki rozrachunek ze współczesną Polską, który został ujęty w nowatorską formę jako teatr w teatrze z eksponowaniem "nagiej sceny" ("Wielka scena otworem) przestrzeń wokół ogromna: (jeszcze gazu i ramp nie świecono"). Na odwrocie strony tytułowej wydania autorskiego widniała wskazówka: "Rzecz napisana w roku 1902 dzieje się na scenie teatru krakowskiego". Na tę scenę - odsłoniętą, bez dekoracji - wchodzi Konrad, ("Idę z daleka, nie wiem z raju, czyli z piekła./Błyskawic gradem/drży ziemia, z której pochodzę/we krwi brodzę./ Nazywam się Konradem") którego imię i postać wywiódł dramaturg z Mickiewicza.

Jak pisze pamiętnikarz tamtych czasów, publiczność spodziewająca się w "Wyzwoleniu" idei wynajdywanych w "Weselu" i wskazań "wieszczych" była zdezorientowana niejasnościami w utworze, znacznie trudniejszymi do interpretacji od poprzedniego. Zareagowano wówczas na "Wyzwolenie" bardzo chłodno, jak pisze pamiętnikarz, szczególnie zraził publiczność akt środkowy wypełniony wielką dyskusją, "walką na myśli" Konrada z Maskami, które w liczbie dwudziestu dwóch kolejno w sposób prowokujący przeważnie ironiczny atakują świadomość Konrada, wiodącego z nimi spór o ideę przyszłej Polski. Duża część widzów opuściła teatr - tak napisał kronikarz. A dramat ów do dzisiaj sprawia sporo trudności badaczom, prace krytyczne były i są między sobą sprzeczne i jak napisała A. Łempicka w "Problemach Wyzwolenia" utwór wciąż czeka na adekwatną wykładnię.

Historyczna rola "Wyzwolenia" polega między innymi na znamiennym wznowieniu tradycji wielkiego repertuaru romantycznego, czego jawnymi znakami stała się postać Konrada, wiele nawiązań i aluzji głównie do "Dziadów". Podobnie jak tamto dzieło wielkiego romantyzmu "Wyzwolenie" podejmowało problematykę współczesności i szukało drogi wyzwolenia narodu, podobnie też czyniło poezję moralnie odpowiedzialną za świadomość narodu. Było zarazem polemiką z wywodzącym się z romantyzmu mitem odrodzenia Polski przez ofiarę i cierpienie. ("Krzyż znaczę Boży nie przeto/ bym na się krzyż przyjmował/lecz byś mnie Boże od męki/od męki krzyża zachował").

Wydaje mi się, iż realizatora spektaklu w Teatrze Śląskim - Jana Błeszyńskiego (układ tekstu, inscenizacja i reżyseria) bardziej interesowała sama forma aniżeli treść, stąd skróty, stąd zmiany układu tekstu, podporządkowane misterium przypominającemu "Dziady", Oparcie akcji o dialog Konrada z przebywającym na scenie chórem aktorów wydaje mi się zabiegiem tyleż interesującym co ryzykownym. Być może reżyser chciał uatrakcyjnić sceniczne "dzianie" tym niemniej jakby dokonał tego kosztem tekstu, a co ważniejsze zawartych w nim myśli.

Zespół, takie odnoszę wrażenie, nie najlepiej czuł się w tej konwencji i zdarzało sie, chór pobrzmiewał fałszywie, bardziej zajęty formą aniżeli treścią czasami również jakby za wiele było na scenie ruchu nieskoordynowanego i niepotrzebnego. Rolę Konrada dźwigał Wojciech Skibiński - młody aktor o bardzo dobrach warunkach zewnętrznych, sporej technice: jego podawanie tekstu świadczy o tym, że zjawił się na katowickiej scenie wykonawca o dużych możliwościach i tylko nie wiem na jak długo uda sie dyrektorowi Zegalskiemu go utrzymać. Rola Konrada na pewno będzie ważną w jego rozwoju, co nie znaczy, iż jest jego pełnym sukcesom. Po prostu brak mu jeszcze koniecznego doświadczenia.

Ważna rola w spektaklu przypadło muzyce, wspaniałej - Józefa Skrzeka, opartej na motywach narodowych, tym niemniej jakby nazbyt ilustracyjnej, ale może właśnie o to chodziło.

"Wyzwolenie" przy tych moich zastrzeżeniach trzeba koniecznie zobaczyć, wybrać się na ten spektakl i dobrze że znalazł się on w repertuarze reprezentacyjnej sceny śląskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji