Artykuły

Hamlet w masce obojętności

- Nigdy nie wiadomo, co i kiedy może nabrać aktualności - mówili widzowie po premierze "Hamleta" w Państwowym Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Szekspirowski dramat, traktujący o żądzy władzy i o niej samej, spalającej jednostki i wypaczającej charaktery, wybrała zasłużona bielska scena na obchody 35-lecia swego istnienia, a twórcy przedstawienia dołożyli wszelkich starań, aby spektakl godny był jubileuszowej premiery.

W tym długim, acz nie nużącym nawet znających tragedię na pamięć, przedstawieniu właśnie problemy sprawujących władzę i o nią zabiegających, a nie rozterki duszy tytułowego bohatera wysunęły się na plan pierwszy. Tej koncepcji odczytania szekspirowskiego dramatu pod-porządkowali realizatorzy pozostałe jego wątki i do końca konsekwentnie swego spojrzenia bronili.

Reżyserowane przez Alojzego Nowaka przedstawienie toczyło się szybko, a trójka głównych bohaterów (Hamlet, Klaudiusz i Gertruda) skupiała na sobie uwagę widzów przez cały czas. W kluczowych momentach, gdy pojawiali się na scenie razem, logicznie dozowane napięcie sięgało zenitu, bowiem odmienne indywidualności aktorów nadawały dialogom autentycznie tragiczny wydźwięk. Lidia Maksymowicz (Gertruda) i Marian Maksymowicz (Klaudiusz) stworzyli postacie twarde, konsekwentnie realizujące swoje zamiary, bez wyrzutów sumienia i rozterek. I choć w rozmowie Hamleta z Matką zadrgało coś ludzkiego, coś, co nakazywało tej kobiecie zrewidować swój udział w toczącej się lawinie zbrodni, to przecież była to tylko chwała słabości.

Pewni siebie, nawet wtedy, gdy ich knowania wypływają na światło dzienne, ukazują swoje prawdziwe wnętrze jednak dopiero wówczas, kiedy dla nikogo nie ma już wyjścia z zaklętego kręgu okrucieństwa. Właśnie wtedy (a jest to scena w bielskim przedstawieniu wyjątkowo atrakcyjna, w dobrym tego słowa znaczeniu) wypijająca kielich trucizny Gertruda jest okrutnie doświadczoną, wręcz nieszczęśliwą kobietą, a Klaudiusz tchórzliwym, przerażonym swym dziełem, uzurpatorem.

Reżyser przedstawienia - Alojzy Nowak - poprzez skontrastowanie (nie tylko w sposobie myślenia, ale i w postawie) pary królewskiej i Hamleta uzyskał to, co w różnych realizacjach tego dramatu jakby się dotychczas rozmywało, a mianowicie autentyczny konflikt racji obydwu stron, a nie rozprawę jednego szlachetnego z dwójką niezrównoważonych marionetek. Hamleta, przeciwnika Gertrudy i Klaudiusza, kreuje w bielskim przedstawieniu Marek Mokrowiecki i czyni to w sposób odświeżający tę postać, tak przecież obrosłą w aktorskie legendy.

Widziałam kiedyś przedstawienie "Hamleta", w którym całość akcji podporządkowano tytułowemu bohaterowi, a grający (znakomicie) tę rolę aktor większość kwestii wygłaszał na nucie rozpaczliwego krzyku. W Teatrze Polskim Marek Mokrowiecki podniósł głos jeden jedyny tylko raz i to wcale nie w momencie dla intrygi najważniejszym. Większość wypowiedzi, w tym słynne monologi, mówi zwyczajnie, z pewną nawet, zamierzoną nonszalancją, ale gestami, wyrazem twarzy i intonacją każe widzowi wierzyć, iż cały jego dramat rozgrywa się we wnętrzu i nie jest przeznaczony dla postronnych.

Gdyby nagrać te kwestie na taśmę i wysłuchać, byłyby tylko nużącym strumykiem słów, padające jednak ze sceny sumują się w tragedię o wymiarze antycznym. Posągowe postacie jego przeciwników, szeroki teatralny gest Gertrudy i podniesiony głos Klaudiusza niemal fizycznie przytłaczają Hamleta, a przecież, dzięki interpretacji Marka Mokrowieckiego, to właśnie on - Hamlet udowadnia swoje racje w sposób nie znoszący sprzeciwu.

Pozbawiony zewnętrznej egzaltacji, jakby obojętny, by nie rzec, ironiczny, nawet przed podjęciem decyzji o udawaniu pomieszania zmysłów, jest ten Hamlet tak rozedrgany wewnętrznie, że bez trudu akceptujemy jego twardą maskę, którą zakłada na twarz dusząc się i dręcząc już wyłącznie na własny rachunek. Brak histerii, owej niemęskiej niemocy, tak charakterystycznej dla wielu in-terpretatorów szekspirowskiego dramatu, przykuwa uwagę widza i fascynuje go swą odmiennością.

Wyrównane aktorsko przedstawienie "Hamleta" w Teatrze Polskim przyniosło także sukces odtwórcom innych ról, a szczególnie tym, którzy stworzyli suitę "teatru w teatrze" w spektaklu demaskującym zbrodnię Klaudiusza. W nagrodzonej rzęsistymi oklaskami scenie wzięli udział: Teresa Jabłońska, Mieczysław Łęcki, Witold Daniec i Stanisław Soroczyński.

Poczciwego (może nazbyt jednak) Poloniusza grał Mieczysław Tarnawski, a piękną Ofelię - bardzo tragiczną i wzruszającą w scenie obłędu - Eulalia Majchrzak-Janik. Uosobieniem szlachetności i przyjaźni była postać Horacego w interpretacji Adama Szymury, a wierności prze-konań i młodzieńczego zmagania się ze skomplikowaną rzeczywistością - Laertesa, granego przez Jerzego Dziedzica.

Trudno tu wymieniać wszystkich, którzy przyczynili się do sukcesu przedstawienia, dodajmy więc, że nawet drobne role grano tu bardzo interesująco.

Chciałabym jeszcze tylko podkreślić ogromne znaczenie w spektaklu scenografii i muzyki, bowiem pominięcie tych składników scenicznej wizji "Hamleta" w Bielsku-Białej byłoby dlań krzywdzące.

Bardzo dobre opracowanie muzyczne autorstwa Jolanty Szczerby-Kanik służyło dramatowi w sposób znakomity, podnosząc nastrój poszczególnych scen i różnicując je; motyw towarzyszący ukazującemu się Duchowi Ojca był chyba najciekawszy. Podobnie dużą rolę odegrała scenografia, której zasadniczy element - schody nie ułatwiały wprawdzie pracy aktorom, ale dynamizowały przedstawienie, zaś w scenach zbiorowych pozwalały ukazać postacie w całej okazałości.

Z pewnością przedstawienie "Hamleta" w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej było godnym uczczeniem jubileuszu tej sceny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji