Artykuły

Kultura - sztuka kompromisu. Widać to na naszej "prowincji"

"Aktorzy koszalińscy czyli komedia prowincjonalna" Piotra Rowickiego i Piotra Ratajczaka w reż. Piotra Ratajczaka w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Pisze Joanna Krężelewska w Głosie Koszalińskim.

Po premierze "Aktorów prowincjonalnych" Agnieszka Holland podkreśliła: "(...) mniej mi chodziło o ukazanie mechanizmu manipulacji, a bardziej o przedstawienie właśnie ludzkiego losu, w całym jego uwikłaniu i splątaniu. (...)" ("Kultura", 1979 rok). 40 lat temu reżyserka postawiła swoim bohaterom, ale też widzom pytanie: konformizm, czy wierność sobie? Albo inaczej: kariera czy sztuka? Bo wbrew pozorom nie zawsze idą one w parze. I tu na scenę wchodzi kompromis. Kultura to dziś sztuka kompromisów. Z władzą, z przełożonymi, ze sponsorami, z jej odbiorcami, którzy kupują bilety, płyty, książki. Wreszcie z własnym sumieniem. Jak na dłoni widać to w średnich miastach i o tym jest spektakl "Aktorzy koszalińscy czyli komedia prowincjonalna".

Spektakl jest bardzo luźno inspirowany historią z "Aktorów prowincjonalnych". Z wielkiego miasta przyjeżdża persona znana, nagradzana, lubiana i "inne nana nana". Reżyser w prowincjonalnym koszalińskim teatrze ma wystawić "Wyzwolenie" Stanisława Wyspiańskiego. Zblazowany karierowicz "odwala" robotę, bezlitośnie redukując tekst. Fałszuje ideowy przekaz utworu. Myśli już o kolejnym zleceniu, dlatego nawet nie słucha argumentów aktorów, którzy widzą, jaka powstaje "kaszanka". Znasz to widzu? Patrzysz na scenę i widzisz natchniony przeintelektualizowany przekaz reżysera. Świat, który trudno zrozumieć. A gdy pytasz, o co chodzi, jesteś kokietowany zwrotem - wytrychem: "To teatr współczesny; awangarda taka".

Między reżyserem a widzem stoją aktorzy. Ludzie sceny, ale przede wszystkim - tak po prostu - ludzie. Tym razem opowiadają o sobie. Spektakl zaczyna się od ich historii - mówią, dlaczego znaleźli się w Koszalinie; na prywatności też się kończy - mówią o swoich marzeniach. Jest też kilka mocnych manifestów kulturalno-politycznych. Treści, które warto usłyszeć, o których warto pomyśleć, a które niektórym mogą zwyczajnie "dać w twarz". Przyznam szczerze, nie do końca wiedziałam, kiedy aktorzy znów zaczynają grać. Zygmunt Kałużyński powiedział, że dobre aktorstwo jest wtedy, gdy go nie widać. Warto to zatem zapisać po stronie plusów.

Spektakl wyreżyserował Piotr Ratajczak. Na podstawie historii aktorów tekst współtworzył Piotr Rowicki. Bez kagańca od "znanych i uznanych" słowa zbudowały przekaz mądry, który jest zaproszeniem widzów do dialogu o kulturze, współczesnym świecie, sprawach ważnych. W warstwie tekstowej jest moc, co wcale nie jest nagminne we współczesnych polskich spektaklach.

Zasmuciło mnie jedno - "zesłanie na prowincję". Dowiedziałam się, że niemal każdy z aktorów trafił do Koszalina przez przypadek. Ot, wysyłali po kilkadziesiąt CV i tylko z koszalińskiego teatru przyszła odpowiedź. Nikt nie wymarzył sobie ani BTD, ani tego miasta. I tu rodzi się pytanie, co możemy zrobić, by to zmienić? Byśmy w naszych umysłach nie uważali się za "prowincję" i by inni jej tu nie wiedzieli. A może już w tym założeniu jest fundamentalny błąd? Może dziś prowincje mają inne granice - jedna "tańczy jak szalona" i polewa się czymś w Zakopanem, a druga po spektaklu gotuje prowincjonalnym aktorom owację na stojąco...

Może. To, czego jestem pewna, to fakt, że mieszkam w mieście, w którym powstał ważny spektakl. Wyjdziesz z niego zdziwiony, zachwycony, może wkurzony, ale na pewno nie "biały". A o to wam, aktorzy chodziło - prawda?

Spektakl zobaczycie jeszcze w BTD 22.23 i 24 czerwca. Warto!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji