Artykuły

Zrozumieć sąsiada

"Szpak Fryderyk" w reż. Zbigniewa Niecikowskiego w Teatrze Pleciuga w Szczecinie. Pisze Artur D. Liskowacki w Kurierze Szczecińskim.

Przedsięwzięcia tego rodzaju - zrodzone z dobrych intencji - nie zawsze się udają. Bywają skażone nadmiarem tych intencji, czuje się w nich ton wymuszony, bywa, że fałszywy artystycznie.

Z tym większą satysfakcją rzec więc można, że ostatnia tego sezonu premiera w Teatrze Lalek Pleciuga, "Szpak Fryderyk" Rudolfa Herfurtnera - zrealizowana w ramach programu promocji współczesnej sztuki niemieckiej, dzięki wsparciu Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej - unika niebezpieczeństw, które bywają udziałem takich realizacji. W czym zasługa tyleż samej sztuki cenionego w Niemczech autora (był obecny w teatrze), co i przedstawienia, które zręcznie i z teatralnym wdziękiem opowiada prostą, może nawet niewyszukaną fabularnie historię dwójki sąsiadów, którzy żyć obok siebie nie mogą, a przecież dochodzą do porozumienia, by w końcu obdarzyć się sympatią.

Pani Maier (Marta Łągiewka) -z lekka zwariowana, roztrzepana i darząca uczuciem piwniczne szczury, oraz pan Huber (Marcin Trzęsowski) - lubiący wokół siebie porządek entuzjasta ptaków - to para wyrazista, duet pełen sprzeczności, lecz może właśnie to sprawia, że silna animozja zabrzmi w końcu tak ładną harmonią.

Szlachetne przesłanie spektaklu -opowiadającego o tym, jak się rodzi współpraca między ludźmi, zwłaszcza tymi, którzy się różnią (a co za tym idzie, także między społecznościami, może i narodami, co w kontekście współpracy polsko-niemieckiej jest ideą wciąż żywą) - nie ma w sobie nuty agitacji czy nachalności. Wyłania się niespiesznie z szeregu prostych, ale pomysłowych i dowcipnych scen swoistego teatru w teatrze. Jako że pani Maier i pan Huber - z jej inicjatywy, za jego najpierw opornym, z czasem coraz większym przyzwoleniem - odgrywają przed sobą wzajem baśniowo-realistyczną opowieść o małym szpaku, który z pomocą niespodzianych, szczurzych przyjaciół odzyskuje wolność i lata jak orzeł. Podwórkowy teatrzyk pomiędzy ławką, kubłami na śmieci a trzepakiem, w którym najprostsze, zwykłe rekiwizyty - codzienne zakupy, kolorowa włóczka i stare rękawice - stają się częścią świata fantazji, ma urok i naturalność dziecięcych zabaw oraz inscenizacyjną konsekwencję. Zaś to, co mogłoby być uznane za szyte zbyt grubą... włóczką, pokrywa żartobliwym mrugnięciem oka. Dobrze radzi sobie w tej konwencji para młodych aktorów. A Marta Łągiewka, dla której pani Maier jest pierwszą tak dużą rolą na scenie Pleciugi, ma prawo zapisać ów debiut, ujawniający jej muzykalność, sprawność warsztatu, wyczucie sceny, jako sukces.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji