Artykuły

Maraton kłamstwa i komedii

W ostatni dzień kwietnia płocka scena teatralna wystawiła szóstą premierę sezonu 1998/99. Tym razem było to "Wszystko w rodzinie" znakomitego Ray'a Cooney'a, w reżyserii Wojciecha Pokory. Tak jak półtora roku temu, kiedy Pokora wyreżyserował w Płocku "Okna na Parlament" tego samego autora, tak i dziś komedia Cooney'a rozbawiła do łez płocką publiczność.

Cooney'a śmiało można nazwać mistrzem kłamstwa, albowiem na kłamstwie zbudowane są fabuły jego komedii. "Wszystko w rodzinie" od samego początku wciąga widza tempem akcji i świetną konstrukcją zdarzeń. Sławny lekarz Dawid Mortimore przygotowuje się do wywiadu, od którego zależy jego dalsza kariera zawodowa. Jak to w życiu bywa, wszyscy, zresztą nieumyślnie, przeszkadzają mu w tym. Mortimore zapewne dałby sobie radę, gdyby na niecałą godzinę przed wykładem nie zjawiła się Jane Tate, pielęgniarka - kochanka Dawida, która odeszła ze szpitala prawie dziewiętnaście lat wcześniej. Już samo pojawienie się pięknej Jane mocno wzburzyło spokój doktora Mortimor, tym bardziej, że w sąsiednim pokoju przebywała jego pracowita małżonka oczekująca na sukces męża. Jednak piękna Jane nie daje się "spławić" byłemu kochankowi. Oznajmia mu, że owoc ich miłości, o którym doktor nie miał zresztą pojęcia, skończył osiemnaście lat i domaga się poznać ojca. Ponadto ma kłopoty z policją, która również ma ochotę spotkać się z ojcem Lesliego. Rozpoczyna się dramat spokojnego doktora Mortimore. Najbliższe dwie godziny poświęcone są zagadnieniu, jak ukryć przed żoną fakt ojcostwa, jak uniknąć spotkania z rozszalałym osiemnastolatkiem, jak oszukać sierżanta policji oraz uśpić czujność wścibskiej przełożonej pielęgniarek. Pomaga mu w tym dzielnie przyjaciel - doktor Bonney.

Przed oczami widzów migają sceny będące wynikiem zręcznie bądź niezręcznie wymyślanych kłamstw. Jedni kłamią, drudzy wariują od kłamstw. Finał okazał się zaskakujący, ale przed nim widzowie mieli okazję świetnie się bawić. Ostatnia premiera po raz kolejny dowiodła, że płoccy aktorzy bardzo dobrze czują się w niełatwym przecież repertuarze komediowym. Znakomicie w roli Huberta wypadł "pierwszy zagraniczny" laureat Srebrnej Maski Karol Suszka. Grażyna Zielińska jako przełożona pielęgniarek po raz wtóry podbiła serca płockiej publiczności. Szymon Cempura poradził sobie dobrze jako rozwydrzony synalek pozbawiony raz tatusia, a za chwilę mamusi - czyli Magdy Bogdan. Jerzy Bielecki obserwujący rozwój wypadków - pacjent Bill, świetnie podkreślał bezsens zachowań bohaterów spektaklu.

Prowadzący śledztwo sierżant, czyli Cezary Kapliński, dopełnił miary kunsztu aktorskiego płockich "komediantów". Cóż zatem pozostaje? Pozostaje obejrzeć nową sztukę płockiego teatru w świetnym wykonaniu, świetnej reżyserii, świetnego autora. I pamiętając o tym, że zwykle kłamstwo nie wychodzi na dobre, tak jak nie przysłużyło się doktorowi Mortimore z cooney'owskiego "Wszystko w rodzinie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji