Artykuły

Gdzie jest Wielki Brat?

"1984" George'a Orwella w reż. Barbary Wysockiej w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski na blogu Teatr dla Wszystkich (platformie zastępczej Teatru dla Was).

George Orwell, choć pisał swoje powieści, felietony i eseje w latach trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku, okazuje się wciąż aktualny w swych futurystycznych, antyutopijnych w przenikliwości wizjach, także politycznych podtekstach, eksponujących w formie nierzadko satyrycznej między innymi to, jak system może zagrozić wolności, równości, braterstwu człowieka i społeczeństwu w ogóle. Ma tego pełną świadomość Barbara Wysocka, która postanowiła na scenę przenieść powieść "1984" wydaną w roku 1949, a w języku polskim na emigracji w roku 1953. Spektakl w Teatrze Powszechnym w Warszawie to ciekawe doświadczenie, zważywszy na fakt, że teatr interesował się do tej pory przede wszystkim o kilka lat wcześniejszą powieścią Orwella, czyli "Folwarkiem zwierzęcym", który inscenizowany był już kilkakrotnie.

W powieści "1984", napisanej w efekcie konfrontowania się autora z systemem stalinowskim, nietrudno odnaleźć w narracji elementy, wątki czy zjawiska, które bardzo wyraźnie współbrzmią, korespondują i rezonują z naszą dzisiejszą rzeczywistością. Sfera poruszanych tematów, podobnie jak we wspomnianym już "Folwarku zwierzęcym", jest u Orwella niezwykle pojemna. Wysocką najbardziej zdaje się interesować wszystko to, co ogniskuje się wokół takich haseł i mechanizmów jak propaganda, monitoring, pogarda, podejrzliwość, weryfikacja, totalitaryzm, przemoc, opresja, nienawiść i najbardziej szeroko pojęte kłamstwo rozpleniające się w sferze ideologicznej, społecznej, politycznej, kulturowej i obyczajowej. W spektaklu podjęto przede wszystkim te tematy, które do dzisiaj są alarmujące, budzą niepokój i mogą podsycać atmosferę strachu czy zagrożenia. Chodzi przede wszystkim o człowieka, którego egzystencja owładnięta zostaje przez autokratyczne rządy państwa. Orwell pokazuje społeczeństwo trójklasowe, w którym obok funkcjonariuszy i członków partii różnego szczebla (Partia Wewnętrzna i Zewnętrzna) największy procent stanowią prole, czyli proletariusze, podludzie, stojący poza marginesem społecznym, nie posiadający dla urzędników państwowych żadnej wartości. Ci pierwsi natomiast zostali całkowicie podporządkowani systemowi, w którym nie ma miejsca na jakąkolwiek wolność słowa czy myśli. Jednostki nieposłuszne, wykraczające poza wiążące normy, zostają eliminowane i skazane na całkowite nieistnienie, nie może po nich pozostać nawet najmniejszy ślad. Wszyscy, pozbawieni wzniosłych celów czy pragnień, pracują nad zachowaniem istniejącego układu sił, muszą być lojalni, obowiązkowi i zdolni do każdego poświęcenia.

Barbara Wysocka na scenie Powszechnego, w znakomitej scenografii Roberta Rumasa, konstruuje świat, w którym mieszają się różne płaszczyzny w próbach interpretowania czy raczej wejścia w głąb Orwellowskiej historii o zakończonym niepowodzeniem buncie pracownika Ministerstwa Prawdy, Winstona Smitha (bardzo dobra rola Arkadiusz Brykalski). Niekiedy mają one wymiar rzeczywiście tragiczny, przerażający czy choćby przygnębiający, ale nie są też pozbawione ironii, szyderstwa, parodii czy zwykłej śmieszności. W ten sposób reżyserka stawia przed nami pytania, na które sami musimy sobie odpowiedzieć. I nie chodzi tylko o pytanie dlaczego Winston Smith poniósł klęskę, ale o to jak sami zachowujemy się wobec systemu i mechanizmów, które on stwarza? Dzieje się tak dlatego, bo Wysocka stara się, pomimo ogromnej roli przestrzeni i wielości użytych technologii, nie zapominać o tym, co jest najważniejsze. O człowieku, który musi się w tym ograniczającym jego prawa instrumentarium odnaleźć. Nie mniej ważne jest i to, że reżyserka nie sili się na poszukiwanie dosłownych odniesień do naszej rzeczywistości. Woli raczej sprawdzać, stąd w spektaklu dosłowne czytanie fragmentów książki przez Ewę Skibińską, jaki poziom rozmowy z widzem jest dzisiaj możliwy do osiągnięcia. Na ile prorocze słowa autora "Córki proboszcza" mogą jeszcze zdumiewać, a na ile stają się realnym faktem, a może są już tylko naiwną, i nie pozbawioną schematyzmu krytyką tego, co już za nami?

W Powszechnym, dzięki talentom inscenizatorów i ich szlachetnym intencjom, dobrym aktorom (szczególnym wyróżnieniem obdarzam Andrzeja Kłaka) okazało się, że Orwell może być wciąż żywy i pasjonujący, że pokonuje czas, a jego profetyzm nie brzmi jak wspomnienie czegoś, co bezpowrotnie minęło. Bo u Orwella można znaleźć również racje natury transcendentnej - nigdy nie wiadomo co ujrzy albo jakie oblicze wychwyci oko kamery, a Wielki Brat, istniejący lub nie, może nagle objawić się nam w zupełnie innej, ludzkiej lub nie, postaci. Myślę, że "1984", ze swoją ruchliwością planów i dużą dynamiką akcji, także w roku 2018 doskonale trafia w swój czas, inteligentnie wchodząc w dyskusję z otaczającą nas rzeczywistością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji