Polemika. Szczera prawda
Z uczuciem wdzięczności, choć nie bez spłoszenia, przyjęliśmy wiadomość, podaną w kwietniowym numerze "Teatru", że Rafała Węgrzyniaka, który jak dotąd w teatrze widział tylko jeden celny komentarz do zdarzeń wywołanych katastrofą samolotu pod Smoleńskiem - a była nim etiuda Jana Klaty - że tegoż Węgrzyniaka zaintrygowała rozmowa z nami. opublikowana w numerze 101 "Didaskaliów". Jednocześnie - by tak rzec. z drugim łzawym okiem - żałujemy, że sprawiliśmy wspomnianemu Węgrzyniakowi zawód, poświęcając rozmowę tę właściwie wyłącznie przedstawieniu Klub Polski, powstałemu w Teatrze Dramatycznym m.st. Warszawy-przedstawieniu, którego ten historyk teatru i krytyk nie zna. I czujemy się w obowiązku wyrazić ubolewanie. że naszymi sądami - i to całym ich szeregiem - wprawiliśmy Rafała Węgrzyniaka w konsternację.
Za wszystkie uściślenia, sprostowania, komentarze i pouczenia, zawarte w felietonie pod dźwięcznym tytułem Paradygmat, zdradzającym naukowe pasje autora, chcielibyśmy powiedzieć mu po prostu: dziękujemy. I dokonać samokrytyki.
Tak więc zgadzamy się. że niemądre było - w dwadzieścia lat po obwieszczeniu końca paradygmatu romantycznego - utrzymywanie. jakoby coś jeszcze mogło ów paradygmat z powrotem uczynnić. Przyznajemy, że nie zdawaliśmy sobie sprawy, iż Władysław Gomułka w polskojęzycznym przemówieniu w Sali Kongresowej 19 marca 1968 r. ni mniej, ni więcej, tylko odczytywał Krótki kurs historii Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). I - co tu gadać - zwyczajnie wstyd nam. że nie wiedzieliśmy, iż antysemityzm w Polsce bynajmniej nie miał lokalnego rodowodu, lecz był mało oryginalną kontynuacją czystek w Związku Radzieckim. Toteż dopiero dzięki surowym uwagom krytyka uświadomiliśmy sobie, jak niestosowne było wprowadzenie w Klubie Polskim, pomiędzy teksty z kręgu Wielkiej Emigracji. tego zupełnie nieważnego przemówienia partyjnego, skądinąd mającego uzasadnić zakaz grania Dziadów, w których w roli Gustawa/Konrada wystąpił dzisiejszy patron Dramatycznego.
Jesteśmy olśnieni przeprowadzoną przez Rafała Węgrzyniaka brawurową interpretacją obrony krzyża na Krakowskim Przedmieściu - jako uroczystości żałobnych, będących uczczeniem ofiar katastrofy lotniczej w duchu chrześcijaństwa. Wdzięczni też jesteśmy krytykowi za publiczne zdemaskowanie naszych pragnień, aby ta obrona krzyża odbywała się raczej w duchu mitów i obrzędów słowiańskich: nam samym trudno jest teraz zrozumieć pokrętną i spaczoną tych pragnień naturę. Niemałej troski przyczyniło nam doniesienie krytyka, że reżyser Krzysztof Warlikowski konsekwentnie ignoruje rodzimą tradycję, zarazem z należytą powagą przyjęliśmy prosty - a jakże krzepiący - komunikat, że w przedstawieniach Jana Klaty bronione są wartości chrześcijańskie i narodowe: pozostaje nam mieć nadzieję, że ten kto powinien, przyjrzy się jeszcze tym jasnym i przenikliwym tezom i - wyciągnie wnioski. Tylko jedno w nabrzmiałym erudycją felietonie Rafała Węgrzyniaka nie było dla nas rewelacją: o tym bowiem, że Dziady - improwizacje i Dziady - dwanaście improwizacji to dwa różne przedstawienia, wiedzieliśmy niestety, zanim historyk, z właściwą sobie pedantyczną dokładnością i samowystarczalnością, ogłosił to odkrycie (zob. sprostowanie Redakcji w numerze 102 "Didaskaliów"). Prawdziwe wrażenie zrobiła przecież na nas nieubłagana bezkompromisowość. z jaką Węgrzyniak ujawnił poczynione mu niegdyś osobiście wyznanie Pawła Miśkiewicza - wyznanie obnażające tego sfrustrowanego chórzystę jako mściwego manipulanta, w istocie niezdolnego do rozumienia sztuki. I za tę prawdę, szczerą i wyzwalającą, wszyscy powinni być wdzięczni krytykowi i historykowi teatru Rafałowi Węgrzyniakowi.