Artykuły

Klucz do serca melomana

17 i 18 czerwca Opera Krakowska zaprezentuje w Niepołomicach plenerową wersję opery "Napój miłosny". Z sopranistką Iwoną Sochą i tenorem Andrzejem Lampertem rozmawia Łukasz Gazur w Dzienniku Polskim.

Rozmowa z sopranistką Iwoną Sochą

"Napój miłosny" grany był też w Lanckoronie i Łańcucie. Tej operze plenerowe wykonania szczególnie służą?

- Coś w tym jest, choćby ze względu na samą fabułę. Przypomnijmy, że historia nieszczęśliwie zakochanego Nemorina i jego wybranki Adiny rozgrywa się we włoskiej wiosce, a Donizetti akcję większości scen umieścił właśnie na zewnątrz. Rozgrywanie ich w plenerze sprzyja wyobraźni, może nawet bardziej niż inscenizacja wśród bogatych, scenicznych dekoracji.

Wyobraźni artystów również?

- Oczywiście, przynajmniej mojej. W teatrze ze sceny widzę fotele i zaciemnioną widownię, za sobą mam znane dekoracje i wciąż te same kulisy. W plenerze zaś wszystko jest nowe, wszystko dostarcza nieznanych dotąd bodźców i kolorów. Na potrzeby danego miejsca zmienia się też nieco kształt spektaklu. Kiedy okoliczności przenoszą nas w niecodzienny, urokliwy krajobraz, to właśnie on stwarza atmosferę, która przekłada się na grę i sceniczne emocje.

Utwór Donizettiego traktuje o wielkim - nie tylko operowym temacie - o miłości. Co jest wyjątkowego w tej opowieści, że od dwustu lat przyciąga publiczność?

- Romantyczność zdarzeń budujących tę historię oraz piękna muzyka bel canta - oto klucz do serc melomanów. W "Napoju miłosnym" znajdziemy ponadczasowe ludzkie cechy i emocje: nie tylko miłość, ale też zazdrość, przebiegłość, pożądanie... W tej intrydze miłosnej kryje się uniwersalne przesłanie... a jakie? O tym zapewne przekonają się Państwo sami podczas spektaklu Opery Krakowskiej w niepołomickim plenerze, na który najserdeczniej zapraszam.

Rozmawiała: Aleksandra Sutawa

***

Widz oddycha z artystą

Rozmowa z tenorem Andrzejem Lampertem

Spektakl "Napój miłosny" Gaetano Donizettiego, w którym Pan występuje, znów pokażecie w plenerze. Czy to nie przekreśla jakości opery?

- Patrząc na to, co dzieje się w sztuce, choćby w teatrze dramatycznym prezentowanym w plenerze właśnie, tym bardziej wydaje się to dobrym pomysłem. Wyjście poza mury opery i wkomponowanie spektaklu w nowe otoczenie nadaje mu nowego charakteru. Poza tym bez względu na to, gdzie występujemy, śpiewacy i muzycy starają się zagrać jak najlepiej. W tej materii nic się nie zmienia.

A Pana jako śpiewaka to nie rozprasza?

- Wręcz przeciwnie. Dzięki użyciu mikroportów wszystko wybrzmiewa dokładniej.

Słuchacz nawet oddycha ze śpiewakiem. A poza tym w teatrze, na widowni, przy zgaszonych światłach, widać tylko czerń, w plenerze - twarze ludzi. Lubię ten kontakt z widownią. Patrząc na moje wcześniejsze doświadczenia sceniczne, nie mam z występami w plenerze żadnego problemu.

Co jest największą zaletą opery Donizettiego?

- Zapewne jej komizm i świetnie skomponowana muzyka. Wszystko to sprawia, że oddziałuje na widza.

Skoro mowa o "Napoju miłosnym", proszę powiedzieć, jak Pan sobie radzi z miłością fanek? Ponoć sława Pana nie zepsuła - uchodzi Pan wciąż za człowieka skromnego.

- Do sławy mam dystans. Nawet nie za bardzo lubię używać słowa kariera. Z perspektywy bycia mężem, ojcem i po ponad 20 latach na scenie mogę powiedzieć, że dla mnie to zawód, który staram się wykonywać jak rzemiosło, nie dla zdobycia popularności. Lubię spotkania z fanami, ale przy każdej okazji staram się pokazywać, że artyści stojący na scenie, po wyjściu z teatru, są zwykłymi ludźmi. Rozmawiał: Łukasz Gazur

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji