Artykuły

Agnieszka Mandat: Dojrzewam jak wino

Reżyseruję Hemara - mówi aktorka Agnieszka Mandat (znakomita Janina Duszejko z filmu "Pokot" Agnieszki Holland na podstawie powieści Olgi Tokarczuk). - Premiera 29 czerwca w krakowskim Starym Teatrze na Scenie Kameralnej. To komedia "Pierwiastek z minus jeden". Niemczyńska pyta Co pan teraz robi?

- Dlaczego właśnie ona?

- Uczę w Szkole Teatralnej. Przez lata wybierałam różne teksty dla studentów. "Pierwiastek z minus jeden" szczególnie mnie uwiódł. Autor Marian Hemar był nieznany w PRL. Udzielał się w Radiu Wolna Europa, więc cenzura go zakazała. Natrafiłam na ten dramat już w XXI wieku. Byłam bardzo zadowolona - szczególnie z poczucia humoru Hemara. Autor jest kpiarzem, przed wojną napisał tysiące piosenek, które stały się szlagierami: "Ten wąsik, ach, ten wąsik" albo "Czy pani Marta jest grzechu warta". To była dobra szkoła dla studentów, bo komedia jest najtrudniejszą formą. W tragedii zawsze mogę coś ukryć, podbudować emocją, a tu rzemiosło musi być perfekcyjne.

- O czym to będzie?

- Sztuka została osadzona w latach 60. Opowiada o parze, która ma pewien problem, bo mąż zdefraudował pieniądze z banku.

- To rzeczywiście "pewien problem".

- A żona akurat jest w ciąży! Chce mu tę radosną nowinę oznajmić. Całe życie się sypie. W rozpaczy on wzywa na pomoc diabła - i dalej nie będę zdradzała. Teraz zagrają już moi koledzy z teatru, w tym dwie moje byłe studentki - jedna sprzed roku, a druga sprzed 20 lat - a także ja sama. Jerzy Jarocki, który mnie uczył, też najpierw wszystko testował na studentach, więc nie miałam skrupułów. Tęsknię za teatrem aktorskim i mam dowody, że widzowie też są go złaknieni. Wciąż gramy "Rodzeństwo" Thomasa Bernharda w reżyserii Krystiana Lupy. Trzyosobowy spektakl, niełatwy tekst, trzy i pół godziny. A ludzie są tak niezwykle czujni na wszelkie napięcia między nami, że reagują prawie jak czwarta postać spektaklu. Gramy to już 23. rok.

- I nie popadacie w rutynę? Jak to się robi?

Wojciech Pijanowski

Czytaj także:

Wojciech Pijanowski: Lubię łamigłówki, zbieram papiery do emerytury

- Krystian Lupa jest na każdym spektaklu i cały czas daje uwagi. A my się zmieniamy. Relacje między bohaterami 23 lata temu miały dla nas inny kolor. Dojrzeliśmy jak wino. Postanowiliśmy, że będziemy to grali, dopóki któreś z nas nie opuści padołu ziemskiego. To już inny spektakl niż był, choć sytuacje i dekoracje pozostały te same (tylko kostiumy niektóre się zdarły). W relacjach jest teraz dojrzałość innego typu, na co innego zwracamy uwagę, co innego jest dla nas ważne.

- Czyli pani życie wciąż toczy się wokół teatru?

- Jakoś nie proponują mi nic filmowego, choć za "Pokot" dostałam nagrody w Moskwie i hiszpańskim Valladolid. Na jednym z festiwali Krzysztof Zanussi pytał mnie, czy mam nowe oferty, a gdy usłyszał, że nie, powiedział: "To norma". Oczywiście żartował, ale też taka jest gorzka prawda. Zobaczymy, może jeszcze coś będzie, na razie mogę zrobić coś innego, co również mnie fascynuje. Jakby co, po 20 czerwca jestem do dyspozycji.

- Tak napiszemy.

- Na szczęście życie toczy się szybko, wesoło i pogodnie. Teraz jest sesja, właśnie biegnę na próbę ze studentami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji