Artykuły

Kogut w rosole. Przymiarki do striptizu i co z tego wynikło

"Kogut w rosole" Samuela Jokica w reż. Marka Gierszała wTeatrze Dramatycznym w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Mogło być żenująco... a jest zabawnie. Rzecz o rozbieraniu się na scenie okazuje się też czymś więcej: historią nieudaczników z problemami. Mogliby się poddać, ale walczą o utrzymanie się na powierzchni. I swoje wywalczą, przy okazji rozbawiając publiczność. Jak to robią - można zobaczyć w weekend (18-20.05) w Teatrze Dramatycznym.

Zniechęcający tytuł - "Kogut w rosole". Do tego nieodparte wrażenie, że teatralna próba podrobienia świetnego brytyjskiego filmu "Goło i wesoło" okaże się porażką.

A jednak ostatecznie najwięksi wątpiący w spektakl, gdy już się na nim zjawią, mogą mu ulec - przedstawienie o nieporadnych chippendales okazuje się dobrą rozrywką, nieźle zagraną, dobrze obsadzoną. Co zaskakujące - spektakl w reż. Marka Gierszała jest dużą niespodzianką na różnych poziomach.

Nie jest łatwo zagrać nieudacznika i być wiarygodnym. A zagrać nieudacznika, próbującego pozbyć się odzienia i w tym wszystkim nie przekroczyć granicy między dobrym smakiem a żenadą - jest podwójnie trudno. W spektaklu Teatru Dramatycznego udaje się zachować i wiarygodność, i granicy nie przekroczyć. A przy tym w sumie nawet nie znudzić. Spektakl ma sporo mielizn, czasem żart zahacza o koszarowo-szatniowy klimat. Ale w sprytny sposób łączy nutę gorzką i komiczną i to m.in. składa się na jego sukces.

Co to za filozofia

"Kogut w rosole" w Dramatycznym to polska wersja sztuki słoweńskiego autora Samuela Jokica, który pisząc tekst na potrzeby teatralnej sceny w Berlinie, inspirował się wspomnianą angielską produkcją. Film w reż. Petera Cattaneo opowiadał o mężczyznach, którzy po utracie pracy postanawiają założyć grupę chippendales. I okazał się świetną opowieścią o społeczności pewnego miasteczka. Gierszał, prywatnie zaprzyjaźniony z Jokicem, kilka lat temu przygotował polską wersję spektaklu w Chorzowie, Szczecinie i Krakowie. A teraz wystawił ją na białostockiej scenie.

Utrzymuje w spektaklu sznyt brytyjskości (w obskurnym pubie, w którym zaczyna się akcja wisi przekrzywiony portret angielskiej królowej), klimat lat 80., ale tak naprawdę, poza imionami głównych bohaterów, owa angielskość nie jest tu ani wyraźna, ani specjalnie istotna. To mogłoby dziać się wszędzie. Grupka mężczyzn wszędzie mogłaby stracić pracę, ukrywać to przed rodziną, popadać w marazm, udawać chojraków, choć w głębi mocno zagubionych. Może nie wszędzie wpadłby takiej grupce do głowy pomysł, by stworzyć akurat grupę striptizerów, ale o to już mniejsza.

Najbardziej z tego towarzystwa obdarzony zmysłem do interesu Dave (Miłosz Pietruski) podchwytuje myśl o stworzeniu chippendales, nakręca pozostałych, snuje wizje łatwych pieniędzy. Bo przecież co to za filozofia: nasmarować się oliwą i prężyć przed publiką. Dwóch kompanów - Gordon (Krzysztof Ławniczak) i Larry (Sławomir Popławski) plan ten przyjmuje z wielką rezerwą. Ale Dave nie odpuszcza.

I zaczynają... Jednak łatwo przeczytać o striptizerach i się pośmiać, trudniej w nich się wcielić. Koszule mają za długie rękawy, paski nie chcą się szybko rozpinać, spodnie opadają nie z fasonem, a żałośnie... Obserwowanie prób, min, gestów biedaków świadomych swojej śmieszności to połowa dobrej zabawy podczas spektaklu.

Aktorzy dają z siebie wszystko, są znakomicie obsadzeni, grają naturalnie, a każdy z nich ogrywa swoją rolę czymś innym.

'Koguta w rosole' w Teatrze Dramatycznym28 ZDJĘĆ

'Koguta w rosole' w Teatrze Dramatycznym AGNIESZKA SADOWSKA

Nagłe przyspieszenie

Zabawny jest bohater Ławniczaka w swoim przerażeniu i zawstydzeniu. Zabawny jest bohater Popławskiego próbujący trenować przed miśkiem na podstawie materiałów poglądowych. Lewis Marka Cichuckiego to absolutny mistrz w antystriptizie - zdejmuje sweterek za sweterkiem, kładąc na kupkę i zamiatając podłogę stopą (co za scena!), bo tak sobie wymyślił, co wypada karykaturalnie i prześmiesznie.

Nikomu nic wychodzi, to prawdziwa droga przez mękę. Aż zjawia się Colin (Piotr Szekowski), hydraulik, tak radosny i dynamiczny, że sobą rozsadza scenę. Tańczyć potrafi, ale co z tego, skoro reszta go nie akceptuje. Bo Colin nie dość, że sobie dobrze radzi, nie dość, że wkurza pozostałych niesłabnącym optymizmem, to jeszcze jest gejem.

Ostro bywa też w chwilach, gdy do grupki przybywa kolejny "rozbieraniec" - który tańczy świetnie (zawodowy tancerz, w tej roli na przemian David Rostkowski i Jakub Sokołowski), ale jest obcym - cudzoziemcem, na dodatek takim, z którym komunikacja jest utrudniona. Dramaturgicznie historia Mustafy to akurat chyba najsłabszy moment w spektaklu (choć grający go profesjonalni tancerze radzą sobie aktorsko dobrze, a tańczą znakomicie).

I tak krok po kroku wszystko zmierza do finału, zyskując nieoczekiwane przyspieszenie dzięki pomocy siedzącego przez pół spektaklu pod ścianą Spencera (Franciszek Utko). Nieco menelikowaty piwosz wkroczy do striptizerskiego procederu z zaskoczenia, a jego rady i przeszłość okażą się bezcenne.

Sweterek w serek

Spektakl ma tempo, jest dynamiczny, przemyślany choreograficznie (Grzegorz Suski), co i rusz sprawia niespodziankę. Tu nie wszystko jest takie, jakie się na pozór wydaje - przykład Spencera jest tylko jednym z możliwych. Wkrótce okaże się też choćby, że wstyd Gordona i noszenie przez niego namiotu pod spodniami ma zupełnie inne źródło, niż się wszyscy spodziewają.

Nikt się też po takich popisach nieporadności nie spodziewa się takiego finału, jaki czeka wszystkich po 2,5-godzinnym spektaklu. Przemiana bohaterów spektaklu jest, hmm... zaskakująca.

Tak jak i kontrasty budujące komizm spektaklu - zagrane gestem czy strojem. Kostiumy (Hanna Sibilski) są tu zresztą kluczowe: one są elementem show, ich trzeba się szybko pozbyć. A jak to zrobić, gdy - mimo nazwy "Dzikie Buhaje" na sobie ma się np. odblaskowy koszmarny dres, bluzę z napisem Doha czy sweterek w serek, pod sweterkiem drugi sweterek, a pod nim jeszcze koszulkę we wzorek?

Tylko współczuć.

Zrzucanie ciężaru

Co najbardziej istotne - "Kogut w rosole" to nie tylko spektakl o przymiarkach do zrzucania odzienia. To spektakl o codziennych kłopotach.

Dave jest w separacji ze swoją partnerką, zabiega o miłość syna, z którym ma rzadki kontakt, ścigają go wierzyciele. Na gwałt potrzebuje pieniędzy i czegoś, co pozwoli mu zająć myśli. Gordon ukrywa przed żoną fakt, że jest bezrobotny. Larry swoim nieznośnym przygadywaniem znajomym próbuje przykryć lęk i poczucie niższości.

To spektakl o zrzucaniu ciężaru z ramion (popatrzcie na Gordona, jak zmienia się w oczach, gdy zrzuca paskudny dresik i wkłada garnitur). O uczeniu się tolerancji wobec innej orientacji i narodowości. O próbie odzyskiwania godności. Wreszcie o walce o przetrwanie i próbie odbicia się od dna. Nawet jeśli miałoby się to skończyć byciem najgorszą grupą męskich striptizerów na świecie.

****

Teatr Dramatyczny - "Kogut w rosole", reż. Marek Gierszał

Przedstawienie można zobaczyć w piątek (18.05) o godz. 20.30, sobotę i niedzielę (19-20.05) o godz. 16, 8 czerwca o godz. 20.30, 9-10 czerwca o godz. 17.

Spektakl dla osób powyżej 18. roku życia. Czas trwania - 150 minut (z przerwą)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji