Artykuły

Krzysztof Majchrzak: Daliśmy się nabrać

- Pierwszy raz świadomie uczestniczyłem w wyborach, chciałem zachować się odpowiedzialnie, żeby potem do nikogo poza sobą nie mieć pretensji. I dostałem po ryju, zostałem oszukany. Do polityków PiS mam wielki żal - mówi KRZYSZTOF MAJCHRZAK, aktor Teatru Studio w Warszawie.

Kurier Poranny: Na kogo Pan głosował?

Krzysztof Majchrzak: - Na PiS.

Zrobiłby pan to jeszcze raz?...

- Ostatnio jeden z internautów napisał na czacie TVN 24, że głosował na PiS i teraz wszystkich serdecznie przeprasza. Czuję się podobnie. Mamy dobrych, uczciwych ludzi, a tymczasem do władzy dopuszcza się prostaka, któremu zachciało się być liczącym się politykiem. To nie licuje ze zdrowym rozsądkiem, żeby ktoś taki był politykiem. Czuje, że dałem się nabrać. Oszukano mnie.

A nie spodziewał się pan tego, że PiS będzie się trzymał władzy nawet za cenę żenujących kompromisów?

- Leppera u władzy się nie spodziewałem. I Pan też chyba tego nie przewidział - nikt tego nie mógł przewidzieć. Kaczyński nie prezentuje siebie jako przyjemnego faceta, ale nigdy bym go nie posądził o taki gest. Podobało mi się to, że nie łasił się do wyborców. Mówił, że ma surowe zasady i na nich buduje swój program naprawy Polski. Słuchałem silnego faceta, który mówił prosto w oczy o tym, co jest złe. Twierdził, że potrafi zło naprawić. Uwierzyłem mu.

Może bezpieczniej było głosować na PO?

- Pana Tuska bardzo szanuję. Rokitę uważam za polityka wielkiego formatu, który czeka na swój czas. Ale inne persony w ich otoczeniu za bardzo mi śmierdziały różowymi układami.

Kogo Pan ma na myśli?

- Mówię o tej bogini... Szukam dosadnego określenia, ale żeby nie przesadzić, powiedzieć prawdę... Tej bogini bigoteryjnej bankowości, której tembru głosu, grasejowania, bezczelnej pewności siebie po prostu nie znoszę. To przecież ona kibicowała przez lata temu cyrkowi finansowemu, który odbywał się w Polsce. Kiedy zobaczyłem ją za plecami Tuska, to powiedziałem: "Nie, nie będę na was głosował".

Poparł Pan PiS i skończyło się kacem...

- Powtarzam: zostałem oszukany. I nie ja jeden. To było oszustwo popełnione na całym elektoracie. Tak apokaliptycznej wizji polityki, jaką teraz uprawia PiS, nikt chyba nie przewidział. A skoro liderzy PiS planowali takie rozwiązania, to powinni o tym powiedzieć wyborcom, a nie bezczelnie przemilczać swoje prawdziwe zamiary.

Może to nie jest oszustwo, tylko twarda polityczna gra? Może inaczej rządzić się nie da?

- Jak się nie da, to trzeba być człowiekiem honoru i władzę oddać. Człowiek honoru odchodzi, gdy nie może spełnić tego, co obiecał.

Widział Pan kiedyś taki przypadek w polskiej polityce?

- A pan nie widział, jak z polityką rozstał się pan Meller? Powiedział, że jak Lepper wejdzie do rządu, to on złoży dymisję. I tak zrobił. Panów z PiS nie było na to stać.

Ale długo wierzył Pan, że bracia Kaczyńscy są ludźmi honoru...

- Wierzyłem. Przecież honor mają wypisany na partyjnych sztandarach. Myślałem, że jeżeli będą zmuszeni podać rękę takim facetom, jak Lepper, to o prostu powiedzą: "Nie daliśmy rady. Odchodzimy". Wierzyłem, że nie dopuszczą do tej koszmarnej groteski, do tej masakry, która rozgrywa się właśnie na naszych oczach - do tej kpiny z przyzwoitości.

Pan jest artystą, nie para się polityką. Czy to, kto i jak rządzi ma jakiś wpływ na Pana życie?

- Ma. I to bardzo konkretny. Żyję w Polsce i chciałbym być dumny z polityków mego kraju. Nie jestem tak specjalnie obywatelsko nastawiony i polityka niewiele mnie obchodzi - tym bardziej, że w moim odczuciu jest to zajęcie brudne z samej definicji... Ale kiedy wyjeżdżam za granicę, to chciałbym móc pochwalić się tym, że Polską rządzą ludzie przyzwoici, wybitni.

Pytałem wielu ludzi kultury, na kogo głosowali. Zazwyczaj z przekonaniem popierali PO i nie bardzo wyobrażali sobie, że można było głosować inaczej...

- Przepraszam, jeżeli to, co powiem zabrzmi niegrzecznie: a co mnie obchodzi, jak kto głosował?

Po prostu dziwi mnie, że nie opowiedział się Pan po stronie prawicowych liberałów, tylko za prawicą akcentującą nacjonalizm i wartości katolickie...

- Żeby zawierzyć Kaczyńskiemu, nie trzeba chodzić w moherowym berecie - ja w każdym razie takiego nie posiadam. Jakoś nie lubię tych wszystkich młodych yuppies, tych cynicznych cwaniaczków, których tak wielu zeszło się pod skrzydłami PO. W czasie wyborów dostałem telefon od mojej kobiety: "Głosowałam na Tuska, wyszłam pełna niesmaku". To pomyślałem, że ja sobie nie będę psuł sobie smaku i zagłosuję na to katolskie, fundamentalne środowisko. Mają trwały fundament - niech wiec budują. Przyznam, że nie lubię takich klimatów. Jestem ateistą. Ale nie wojującym. A ci, którzy otwarcie przyznają się do powinowactw z nauką Jezusa z Nazaretu, są mi bliżsi od gorliwych wyznawców liberalizmu.

Myśli Pan, że Jezus z Nazaretu poparłby PiS, że razem z Kaczyńskimi przemówiłby do elektoratu za pośrednictwem Radia Maryja czy TV Trwam?

- Myślę, że pierwszy podłożyłby bombę w Toruniu (śmiech)... Byłem przekonany, że życie samo reguluje pewne procesy, że odsuwa na dalszy plan ludzi siejących zło i nienawiść. Tymczasem Ojciec Dyrektor ma się doskonale. To człowiek, który nawet mnie, ateistę, razi brakiem miłości i pokory.

Nie obawiał się Pan pomysłów Kaczyńskich na lustrowanie, ściganie, wsadzanie za kratki? Nie podejrzewał Pan, że za tym zamordyzmem usiłują ukryć na przekład brak programu reform gospodarczych?

- Otaczali ich fachowcy. Wydawało się, że wiedzą, co robić. A rozliczenie jest potrzebne. Trzeba dopaść ten cały czerwony gospodarczy układ. Liczyłem na to, że Kaczyńscy są w stanie rozliczyć poprzednie formacje. Nie mogę spokojnie spać, podejrzewając, że w szemrane interesy zamieszane były pierwsze nazwiska w państwie. Chcę wiedzieć, kto i kim był.

I wierzy Pan, że się pan dowie?

- Chyba już nie... Wyłapie się tych wszystkich, co wręczyli lekarzowi kilkaset czy kilka tysięcy, żeby "operacja mamie się udała". A kolesie, którzy obracają milionami, dalej będą bezkarni. Bo bańka czy trzy w dolarach potrafi zamknąć niejedne usta. Zresztą, co tu mówić, gdy facet skazany prawomocnym wyrokiem zostaje wicepremierem? Wszędzie są afery, łapówkarstwo, ale w pewnych krajach nie do pomyślenia jest, żeby człowiek skazany był politykiem.

Gdyby mógł Pan wpływać na politykę, co w pierwszej kolejności by Pan poprawił?

- Profil psychologiczny wyborcy. Mam wrażenie, że większość ludzi, którzy chodzi na wybory, to osoby niepełnosprawne umysłowo. Ze mną włącznie. Znów daliśmy się nabrać. Uwierzyliśmy, że tym razem będzie inaczej. Wybór był znacznie ciekawszy. Nie to, co przed laty: z jednej strony szaman z Peru, z drugiej skoczek przez płot. Teraz mieliśmy sympatycznych, kulturalnych euroentuzjastów z PO i równie dobrze wykształconych, inteligentnych, ale twardych i przywiązanych do narodowych wartości facetów z PiS. Wyglądało na to, że jakbyśmy nie wybrali, to do władzy dojdą ludzie kompetentni i przyzwoici. A co z tego wyszło?

Co?

- To, co się rymuje - na pięć liter...

W następnych wyborach będzie Pan głosował na prawicę, czy na lewicę?

- Nie wiem, naprawdę nie wiem... Pierwszy raz świadomie uczestniczyłem w wyborach, chciałem zachować się odpowiedzialnie, żeby potem do nikogo poza sobą nie mieć pretensji. I dostałem po ryju, zostałem oszukany. Do polityków PiS mam wielki żal. Opowiadają teraz jak bardzo Platforma nie chce się z nimi pogodzić! Prawdziwie odpowiedzialny polityk powinien taką ewentualność przewidzieć, a nie zwalać winę na kogoś innego. Oszukali mnie, ale upomnę się o swoje.

W jaki sposób?

- Tak, jak mogę - nie będę na nich głosował.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji