Łódź. Kurs mistrzowski Teresy Żylis-Gary
Od poniedziałku [15 maja] Teresa Żylis-Gara [na zdjęciu] prowadzi w pałacu Herbsta kurs mistrzowski techniki i Interpretacji. Dziewięcioro młodych wokalistów, którzy pracują pod jej okiem, w sobotę zaprezentuje się publiczności.
Magdalena Sasin: Jak się pracuje z tymi młodymi ludźmi?
Teresa Żylis-Gara: Mam szczęście do zdolnych śpiewaków. Są pasjonatami tej sztuki i mają zapał do pracy. Słusznie wybrali taką drogę.
Prowadzi Pani kurs "techniki i interpretacji". Czy któryś z tych czynników jest ważniejszy?
- Nie, one się uzupełniają i są sobie nawzajem potrzebne. Bez dobrego warsztatu nie ma dobrego śpiewania, ale sam warsztat nie jest sztuką.
Jak zmieniło się kształcenie przyszłych wokalistów od czasów, gdy Pani sama się uczyła?
- Baza, czyli technika wokalna, prawie się nie zmieniła: podstawy, zwłaszcza właściwy oddech, są niezbędne dla młodego śpiewaka. Natomiast interpretacja jest teraz bardziej wymagająca pod względem stylistycznym i literackim. Mówiąc o stylistyce, mam na myśli wierność poszczególnych epokom i kompozytorom, także współczesnym. Młodzież chętnie sięga po ich utwory. Ponadto śpiewacy muszą dziś znać języki obce, by radzić sobie w różnojęzycznych partiach operowych i oratoryjnych. Ważne, by nie spocząć na laurach, ale ciągle się dokształcać, bo tak naprawdę praca nigdy się nie kończy.
Jakie miejsce w Pani działalności zajmuje działalność pedagogiczna?
- Poświęcam jej bardzo wiele czasu. Stała się moją drugą pasją, przedłużeniem własnej kariery. Jestem szczęśliwa, gdy widzę, że studenci przyjmują wiedzę ode mnie, a ich wyniki w postaci nagród na konkursach są dla mnie jak aplauz publiczności. Dzięki nim ciągle odkrywam nowe rzeczy dla siebie. Przekazuję im wiedzę, a jednocześnie uczę się od nich. Obcując z młodzieżą, sama czuję się młodo. Traktuję ich jak przyjaciół i mam nadzieję, że oni też mnie tak postrzegają. Wśród moich uczniów są Urszula Kryger, Daniel Borowski, Dorota Wójcik.
Kształciła się Pani w Łodzi. Czy do dziś pozostał w Pani sentyment do tego miasta?
- Z urodzenia jestem wilnianką, a Łódź jest moim drugim miastem. Mam do niej wielki sentyment. Tu się uczyłam, ukończyłam wydział wokalny Akademii Muzycznej u prof. Olgi Olginy. Tu mieszka prawie cała moja rodzina. To moje miasto, dobrze się tu czuję. Zwracam uwagę na zmiany wizualne w Łodzi, które dzieją się na moich oczach. Nareszcie Łódź zaczyna wyglądać pięknie.
Czy zaśpiewa Pani podczas sobotniego koncertu?
- Nie. Po tygodniu pracy z dziewiątką śpiewaków chciałabym, żeby oni byli bohaterami wieczoru i sprawili przyjemność publiczności. Ja pozostanę w kulisach.
Koncert "Gala pieśni i arii operowych" rozpocznie się w sobotę o godz. 17 w pałacu Herbsta (ul. Przędzalniana 72). Bilety kosztują 25 i 20 zł