Artykuły

Ta bitch Peppa Pig

Z mojego dzieciństwa pamiętam bajki o Kreciku. Przyjrzyjmy się więc temu zwierzęciu i jego wpływowi na ówczesne dzieci i młodzież. Bajka o Kreciku ma swoje początki pod koniec lat 50 XX wieku. To bardzo dobry czas dla UB i SB - pisze Dana Łukasińska.

Kiedy gasną światła i dzieci idą spać, utulone do snu bajką o przygodach zabawnej świnki Peppy i jej rodziny, wówczas, owo podejrzanie różowe zwierzę, wcale nie zasypia w swoim piętrowym łóżeczku, w którym rzekomo śpi nad bratem, ale zakłada czarne kabaretki, wycięty biustonosz, stringi z dziurą, po czym wciska swoje grubiutkie nóżki w szpilki i robi wyzywający makijaż. Z Peppy zamienia się w... Pipę! The porn isn't dead!

Oczywiście wyuzdane przeróbki bajki o Pipie są dziełem rodziców, nie dzieci, ale bajce o śwince obrywa się ponoć nie tylko za porno. I to do tego stopnia, że ma być być zakazana w Chinach. Dlaczego? Otóż rodzice chińskich pociech zauważyli z przerażeniem, że nasycone treściami o życiu świńskiej rodzinki dzieci zachowują się jak... świnie! A przecież nikt nie chce, by jego dziecko zachowywało się w ten sposób.

Mam przyjemność oglądać przygody Peppy z dwuletnim Frankiem, więc wiem o czym mowa i zdaje się wiem również, o co chodzi troskliwym rodzicom. Otóż świnka Peppa i jej rodzinka tak naprawdę zachowują się jak... ludzie! A przecież wszyscy dobrze wiemy, jak straszny potrafi być ten gatunek. Wystarczy włączyć pierwszy z brzegu program. Ludzie pokazują tyłki i biusty, przeklinają, uprawiają seks, kłócą się i krzyczą na siebie, dłubią w nosach i życiorysach, szkalują, kłamią i popełniają zbrodnie. Co prawda chińskie dzieci mogą gdzie popadnie defekować i oddawać mocz, co umożliwiają im specjalnie wycięte majtki, a ich rodzicom wolno pluć gdzie popadnie, ale bez przesady - świnka Peppa chrumka i lubi skakać w błotku. Przecież to obrzydlistwo.

Jeśli zastanowić się głębiej, to, Huston, mamy problem. No bo jeśli już oglądać jakieś bajki to jakie zwierzątka winniśmy wyeliminować? Oczywiście nie używając broni palnej ani masowego rażenia. Od tego mamy przecież ministrów środowiska.

Z mojego dzieciństwa pamiętam bajki o Kreciku. Przyjrzyjmy się więc temu zwierzęciu i jego wpływowi na ówczesne dzieci i młodzież. Bajka o Kreciku ma swoje początki pod koniec lat 50 XX wieku. To bardzo dobry czas dla UB i SB. Nie powinno więc dziwić, że w latach 70 i 80 jak grzyby po deszczu rosły zastępy donosicieli, wychowanych bądź co bądź na bajeczkach o ślepym zwierzaczku, który sprawnie dołki pod innymi kopał.

Albo taki "Wilk i Zając". Po pierwsze bajka zindoktrynowana, prosto z matecznika rosyjskiego komunizmu. Po drugie - klasyczna symbolika, Wilk uosabiał zły, przewrotny i głupi Zachód, a Zając - sprytny, inteligentny i zawsze zwycięski Blok Wschodni. Jak to się skończyło, wszyscy wiemy i kto kogo teraz ru...a nie trzeba głośno mówić. Czego dzieci mogły się nauczyć oglądając taką bajkę? Otóż tego, że Darwin się mylił, bo słabszy może wykiwać silniejszego oraz, że temu słabszemu zawsze wszystko uchodzi na sucho. I poszło w świat pokolenie ludzi, którzy nabiorą kredytów nie do spłacenia myśląc, że w razie porażki wystarczy wykonać w stronę banku gest Kozakiewicza. Nu, pagadi!

Bajki pokolenia mojego syna to już osobny rozdział i wiele by wyjaśniło, gdyby się przyjrzeć wzorcom, jakie wchłaniał na dobranoc. Że wspomnę tylko o trzech przypadkach: Smerfach, Gumisiach i Tabaludze. Po pierwsze to nie są klasyczne zwierzęta, tylko jakieś przekombinowane stwory. Smerfy - niebieskie krasnoludki, jakby na dowód, że czerwony nam się przejadł. Gumisie (coś niby zmutowane misie) walczą z ogrami o sok z gumijagód. Tabaluga to smok, który usiłuje pokonać bałwana, Arktosa. Jakby rysownicy i autorzy na zamówienie odwrócili się zadkami od normalnych stworzeń takich jak myszka czy łasiczka (wiadomo, że bez damy).

Zacznijmy od Smerfów. Jedna laska i tłumy facetów, do tego laska obowiązkowo blondynka, niezbyt kumata. Piękny wzorzec na przyszłość. Gumisie - chcesz być silny - sięgnij po używkę! Sok z gumijagód zresztą przeszedł do slangu jako dopalacz, a jego użytkownicy nazywani bywają przez lekarzy gumisiami, zwłaszcza gdy w fazie zgonu ich wnętrze zalicza niebieski kolor. Tabluga - ponoć dobry smok (jedzie mi u czołg?), z tych, które zieją ogniem tylko wtedy, gdy chcą cię ogrzać albo zapalić papieroska. Wróć. Gdy chcą zapalić znicz olimpijski. Tabaluga walczy z bałwanem przez wiele odcinków, co w gruncie rzeczy jest jakimś przegięciem, bo wystarczyłoby przecież, gdyby porządnie zionął na niego ogniem. Mój syn chciał być Tabalugą, choć aby tego dokonać nigdy nie skakał z okna, co dziwne, bo trochę później, w epoce Harrego Pottera, chciał latać na miotle i zdarzyło mu się nawet skakać z parapetu ze zmiotką między nogami.

Na szczęście z mojego syna wyrósł kumaty młody człowiek, a i mnie po przeżyciach z krecikiem został tylko głupawy śmiech i ciągły zachwyt (Ach joo!), co można jeszcze jakoś przeżyć. Ale że teraz dzieci uczą się jak być ludźmi od świń, to już przesada. Troska rodziców Państwa Środka powinna nas zawstydzić, choć nie zdziwić. Właściwie to powinniśmy się dziwić coraz mniej, bo jak mawia moja przyjaciółka "nie dziw się, jeszcze dziwką zostaniesz", a w konkurencji z tą dziwką Pipą nie mamy przecież żadnych szans.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji