Artykuły

Łukasz Brzeziński: Lubię zasiać nutkę ciekawości

Od najmłodszych lat wiedział, że scena to jego miejsce. Nie wyobraża sobie wykonywania innego zawodu niż ten, w którym pracuje. Łukasz Brzeziński - aktor Teatru Muzycznego w Poznaniu, który w tym roku świętuje 15-lecie pracy na scenie - mówi nam o tym, czym dla niego jest aktorstwo i jakich emocji oczekuje od aktorów współczesny widz.

Od kiedy wiedziałeś, że w przyszłości zostaniesz aktorem?

- Wszystko się zaczęło w szóstej klasie szkoły podstawowej. Nasza wychowawczyni zabrała całą klasę na spektakl do Bałtyckiego Teatru Dramatycznego.

Pamiętasz, jakie to było przedstawienie?

- Oczywiście! "Balladyna" w reżyserii Ryszarda Majora. Był to mój pierwszy pobyt w teatrze w życiu. Wcześniej miałem okazję zobaczyć spektakle teatralne, ale bardziej dedykowane dla dzieci. Ten był pierwszy, który wywarł na mnie tak ogromne wrażenie. Kolorowe tiule wykorzystane w scenografii, ogromna postać Goplany... te wszystkie składowe uderzyły we mnie jak fala tsunami. Przeżywałem to przedstawienie przez blisko trzy tygodnie. Non stop wierciłem dziurę w brzuchu moim rodzicom, że chcę znowu pojechać do teatru.

I...?

- Sprawdzałem repertuar teatru i jeździliśmy na wybrane spektakle. Muszę jednak Ci się do czegoś przyznać. Prawdziwa fascynacja teatrem przypadła na okres mojej nauki w liceum plastycznym. W moim przypadku na wagary chodziło się albo do Biblioteki Wojewódzkiej lub do teatru. Dużo przedstawień w teatrze w moim rodzinnym mieście było granych rano dla szkół. Chciałem wszystko obejrzeć. Przyznaję się - oszukiwałem nauczycielki, że źle się czułem i uciekałem do teatru. Pamiętam sytuację, kiedy przez przypadek spotkałem jedną z moich nauczycielek. Domyślała się, że wagary spędzam oglądając spektakle. Po latach przez przypadek wpadliśmy na siebie i w momencie kiedy powiedziałem jej, że dostałem się do szkoły teatralnej przytuliła mnie - wiedziała, że tak potoczy się mój los.

Na czym Twoim zdaniem polega magia teatru?

- Szczerze... w moim przypadku wygląda to tak, że ta magia już zniknęła. Może to, że tam pracuję wpłynęło na zmianę mojego stosunku. Teatr stał się dla mnie codziennością. Nie odczuwam tej magii tak, jak reagują na to widzowie. Idąc na przedstawienie do innego teatru oglądam je trochę inaczej. Wiem, jak mogą wyglądać kulisy pracy nad nim. Widzę techniczne rzeczy, warsztatowe. Jest to w pewnym stopniu przykre, ponieważ nam zawodowcom została przez to zabrana możliwość odbierania sztuki w sposób bardziej dziewiczy.

Aktorstwo to dla Ciebie...

- Pasja. Do tego zawodu trzeba mieć pasję. Jeżeli tego nie ma, to człowiek nie wytrzyma takiego systemu pracy. Dwa razy dziennie mamy próby. Dodatkowo sporo podróżujemy z naszymi spektaklami. Często gramy dwa razy dziennie. Aktorstwo wiąże się z dużym wysiłkiem fizycznym, ale również psychicznym. Nauka roli często jest związana wcześniejszą analizą postaci, którą będzie się grać. Aktor musi poznać wszystkie elementy budujące postać. Musi przeżywać emocje, które jej towarzyszą.

Emocje, o których wspomniałeś zostają u Ciebie po spektaklu?

- Oczywiście, że tak! Wiesz, jakie to jest obciążające? Nieraz nie mogę spać w nocy. Większość tych nieprzespanych nocy to przypominanie sobie utworów ze spektakli. Zwłaszcza przed premierą. Często łapię się na tym, że w życiu codziennym mówię cytatami z przedstawień. To zostaje w człowieku. Jednak z czasem np. kiedy przedstawienie jest zdjęte z afisza, to usuwam je z głowy. Nie są mi potrzebne. Trzeba zrobić miejsce w swoim katalogu na inne rzeczy. (śmiech)

Na co zwracasz szczególną uwagę przygotowując się do roli?

- Analiza postaci to podstawa. Często myślę o postaciach, które odgrywam podczas codziennych czynności. To jakby się zachowały w danym momencie. To pozwala mi chociaż w pewnym stopniu wcielić się w emocjonalny stan danej postaci.

Analizujesz również przeszłość?

- W teatrze dramatycznym owszem, tak się robi. Teatr muzyczny cechuje się innymi kryteriami. Ważny jest taniec, śpiew. Często narzucana jest forma aktorowi. Tu raczej nie ma miejsca na szczególnie głęboką analizę, granie Czechowem, Stanisławskim. Emocje są inaczej narysowane, są zarysowane grubą kreską. Przeważnie potrzeba trochę groteski.

Łukaszu, jak wpłynąć na widza, aby aktywnie uczestniczył w spektaklu i reagował na to, co aktor gra?

- W moim odczuciu bardzo wiele zależy od reżysera. Nie ma jednego przepisu na to, aby ludzie czynnie uczestniczyli w przedstawieniu, aby reagowali na to, co dzieje się na scenie w teatrze. Często emocje, które prezentowane są podczas spektaklu są przerysowane, nad wymiar eksponowane. Czy to oddziałuje na widza? Czasami tak. Jednak w moim odczuciu widz oczekuje metafory. Tego, aby emocje, które drzemią w postaci nie były podane na tacy. Zadaniem aktora jest zasiać nutkę ciekawości, nostalgii, zastanowienia nad tym, co widz zobaczył w teatrze. Te niedopowiedziane momenty są w moim odczuciu najbardziej atrakcyjne.

Obecnie grasz w kilku spektaklach na deskach Teatru Muzycznego w Poznaniu. Pracujesz nad kolejnym spektaklem ("Footloose"), którego premiera będzie miała miejsce 21 kwietnia. Nie za dużo jak na jedną osobę?

- Kocham to, co robię. Gra aktorska to dla mnie ogromna pasja. To, że występuje w kilku spektaklach na raz, nie jest dla mnie dużym obciążeniem. Oczywiście jest zmęczenie, ale towarzyszy jemu ogromna satysfakcja, która rekompensuje wszystko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji