Artykuły

Janusz Gajos: Wielu ludzi daje się prowadzić za rękę w stronę piekła

- To najokropniejsze, co może nas spotkać. Stan, w którym jeden człowiek popierany przez jakąś grupę ludzi chce mi od rana powiedzieć, jak żyć, który but zakładać na którą nogę... - mówi Janusz Gajos, aktor Teatru Narodowego w Warszawie.

Janusz Gajos stosunkowo rzadko wypowiada się na polityczne tematy, ale gdy już zabierze głos okazuje się, że ma wiele do powiedzenia. Nie inaczej było i tym razem, gdy jako gość programu "Fakty po Faktach" na antenie TVN24 bardzo ostro recenzował rządy koalicji Prawa i Sprawiedliwości, Solidarnej Polski i Porozumienia.

- To jest coś, czego ja nie podejmę się w tej chwili określić, ale wielu, wielu ludzi daje się prowadzić za rękę w stronę jakiegoś piekła. Nie wiem, jak to się dzieje, skąd się to bierze, że ci ludzie ulegają pewnym nakazom, pewnym wyobrażeniom o naszym kraju - dodał. - Uprawiam pewien rodzaj zawodu, który każe mi opowiadać o ludziach, ich kłopotach, ich życzeniach. Zastanawiam się, jak to jest grane. I dochodzę do wniosku, że okropnie. Że to jest teatr, którego ja po prostu nie dopuszczam do siebie z powodów estetycznych, zawodowych - podkreślił.

- Jak ja mam reagować na to, że zupełnie niedawno była pani premier krzyczała do mnie - bo ja siedzę w domu i mam przed sobą telewizor - o tych nagrodach, które się należały za ciężką pracę, i tak dalej - mówił, nawiązując do przemówienia Beaty Szydło w Sejmie dotyczącego wielotysięcznych nagród, które przyznała samej sobie i swoim ministrom. - Za chwilę wszyscy ci ludzie, którzy zostali obdarzeni tymi nagrodami, zostaną wezwani do prezesa (PiS - red.), i wszyscy zwracają te pieniądze, w jakiś specjalny sposób rozstają się z nimi. To jest cyrk, to jest slapstickowa komedia. To jest po prostu nie do uwierzenia, że to się dzieje naprawdę - skwitował.

"Dziecko, które chce być królewiczem"

Gajos odniósł się także do wywiadu z 1994 roku, którego Jarosław Kaczyński udzielił Teresie Torańskiej. Stwierdził w nim, że chciałby być "emerytowanym zbawcą narodu". - To stan, w którym jeden człowiek, popierany przez jakąś grupę ludzi chce mi od rana, jak się obudzę, powiedzieć, jak żyć, który but zakładać na którą nogę; jak postępować, kiedy wyjdę za próg. Daje mi taką tabelkę z przykazaniami na każdą okoliczność mojego życia. To jest przerażające - przyznał. "To wystarczy, żeby zaczęły się dziać rzeczy okropne". Gajos pytany był również o podziały wśród Polaków. - Miałem okazję kiedyś powiedzieć publicznie, że dzielenie ludzi w taki ohydny, okropny sposób, wskazując palcem: "tobie jest źle dlatego, że tamtemu jest dobrze", "tamten zabrał ci wszystko co ty byś chciał mieć", to jest coś przerażającego - zaznaczył. Jak podkreślił, za "najbardziej ordynarny sposób załatwiania rzeczy między ludźmi uważa szczucie jednych na drugich". - To wystarczy, żeby zaczęły się dziać rzeczy okropne - stwierdził.

"Najgorszy sposób obezwładniania człowieka poprzez władzę"

Gajos skomentował także słowa aktorki Małgorzaty Gorol, która w 2016 roku, po zmianie dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu, zrezygnowała z pracy w tym miejscu. Dyrektorem teatru po objęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość został Cezary Morawski. W wywiadzie dla wp.pl z 5 kwietnia Gorol powiedziała, że "nie zgadza się na degradację najlepszych scen w tym kraju". - Świetnym zespołom, których byłam częścią, podcięto skrzydła w trakcie lotu - mówiła. Wspominała również, że "teatry zostały przeorane" i "aktorzy muszą ciągle spowiadać się ze swojego światopoglądu". Pytany o to, czy polityka rzeczywiście próbuje wpływać na sztukę, Gajos odparł, że "to jest jej marzenie, żeby wejść, brać udział i kierować wszystkim, czym się da". - To jest najgorszy sposób obezwładniania człowieka poprzez władzę, poprzez jej wysłanników - stwierdził. - Ja się po prostu nie zgadzam. Każdy z nas ma różne poglądy estetyczne, moralne na temat tego, co czyta, co ogląda w teatrze i to jest jego prywatna sprawa. Ale kiedy ktoś mi powie, że tego nie wolno mi oglądać, bo to mnie zepsuje i będę złym Polakiem, to ja na to protestuję bardzo jednoznacznie - podkreślił. Jak przyznał, sam "tego nie doświadczył". - Gram w czterech przedstawieniach w Teatrze Narodowym i nic takiego tam się nie stało - skwitował. Nawiązał też do spektaklu, w którym obecnie występuje - "Msza za miasto Arras" Andrzeja Szczypiorskiego. - Zacząłem czytać ten tekst i nagle zdałem sobie sprawę, że to jest na teraz. I to trzeba grać - stwierdził. Jako podobieństwa do obecnej sytuacji w kraju wskazywał "cały szereg elementów: umiejętność manipulowania ludźmi, czyli pokazywanie, kto jest zły, a kto jest dobry i dlaczego tak się dzieje z dobrym, który zawierzył złemu i odwrotnie". - Dzielenie ludzi, sądzenie, pokazywanie, jak należy postępować w życiu, jak nie należy postępować. To jest jakby wykład na temat, o którym cały czas mówimy. Nie tylko dzisiaj, ale w ogóle - podsumował.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji