Artykuły

Górali mi nie żal, ale Halki - tak

"Halka" w reż. Laco Adamika z Opery Dolnośląskiej we Wrocławiu na XIII Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Katarzyna Kaczór w Nowościach Gazecie Pomorza i Kujaw.

Sercem Moniuszkowskiej opery jest jego tytułowa bohaterka i w tym przypadku to serce biło mocno. Charyzmatyczna Halka zelektryzowała swoją sceniczną kreacją publiczność.

Ostatni wokalny pokaz XIII Bydgoskiego Festiwalu Operowego poprzedziło słowo dyrektora Pietrasa. Mówił, że zobaczymy przedstawienie odważne. Zaniepokoiłam się, że ta odwaga pójdzie w kierunku "Kandyda", albo "Cosi fan tutte". Na szczęście, nie.

Coś innego

Ekipa realizatorska Opery Wrocławskiej: Laco Adamik, reżyseria, Barbara Kędzierska, scenografia, Irina Mazur, choreografia, Tomasz Szreder, dyrygent, stworzyła spektakl wzruszający, prawdziwy, inny niż wszystkie dotychczasowe wersje. Halka - Wioletta Chodowicz - wspaniały, dźwięczny głos, była na scenie porażająco autentyczna. Można się było z jej rozterkami, z bólem, a nawet z szaleństwem utożsamiać. Chciałabym widzieć

więcej takich interpretacji aktorskich w operze. Tchórzostwo, wahanie, ale i cierpienie znalazłam także w postaci zdradzieckiego kochanka Halki, Janusza - Mariusza Godlewskiego. Zaś Stolnik, Radosław Żukowski, doskonale uosabiał władzę, zwłaszcza, gdy władczo pokazywał zięciowi, gdzie jego miejsce. Wokalnie wszyscy prezentowali wysoki poziom.

Realizatorzy budowali nastrój od samego początku, od smugi czerwonego światła, która zapowiadała tragedię tuż po podniesieniu kurtyny. Już w czasie uwertury, na tle wizualizacji przedstawiającej splecione ciała, pojawia się Janusz z Halką - jeszcze szczęśliwi. Od tego momentu napięcie stale rosło, aż do wspaniałej sceny, gdy Halka znika w rzecznej toni.

Gdzie górale?

- Nie ma historycznej prawdy - mówili jedni. - Gdzie górale? - pytali inni. Faktycznie, tancerze przypominali bardziej wojowników sztuki walki kendo z kijami, ale zatańczyli energetycznie, czyli jak górale. Bez prawdy historycznej też, jak widać, można zbudować dobry spektakl. Odrobinę rozkręciłabym Jontka (Oleh Lykhach), który nie dość, że wyglądał jak zbłąkany turysta, to bardzo nieśmiało śpiewał, a czuło się, że drzemie w nim wielki głos. W tym całym cudownym obrazie zabrakło jednego do pełni szczęścia: dobrej dykcji śpiewaków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji