Artykuły

Katyń w Teatrze Telewizji

- Bardzo mi zależało, żeby od czasu do czasu pojawił się sygnał artystycznej wrażliwości mojego taty - tak jak ja ją postrzegam. To, co przypisuję sobie, to osadzenie tego eseju filmowego, który tata napisał, bardzo mocno w realiach historycznych - mówi Jacek Raginis-Królikiewicz, reżyser spektaklu "Inspekcja", przed jego premierą w Teatrze Telewizji.

Opowiadająca o zbrodni w Katyniu sztuka "Inspekcja" miała być wielkim powrotem Grzegorza Królikiewicza do Teatru Telewizji. Dwa tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć autor zmarł, a dzieło dokończył jego syn - Jacek Raginis-Królikiewicz. Premiera w poniedziałek 9 kwietnia o godz. 20.35 na antenie TVP 1. Spektakl będzie również dostępny na vod.tvp.pl.

Chyba wszyscy wiemy o Katyniu. Po co jest ten spektakl?

- Tak. Wszyscy wiemy o Katyniu i wszyscy mamy w głowach ten straszliwy obraz czaszek przedziurawionych kulami. Myślę jednak, że nadal niewielu z nas zdaje sobie sprawę z tego, kim byli ludzie, którzy tam zginęli, i co tak naprawdę działo się pięć, sześć miesięcy przed ich śmiercią.

To znaczy?

- Katyń był zwieńczeniem pewnej misji, której celem było zwerbowanie polskiej elity. Ponieważ misja była nieudana w pierwszym rzucie, została ponowiona i część elity - m.in. Zygmunt Berling - dała się zwerbować. Oficerom było proponowane "nowe życie" w "nowej Polsce", władza, apanaże, bezpieczeństwo.

I to jest bardzo ciekawe, że do tej misji perswazyjnej został skierowany jeden z najwybitniejszych wówczas ludzi sowieckiego wywiadu, czyli Wasilij Zarubin, który sam zresztą dożył spokojnej starości, a z którego podręczników uczy się dziś FSB. To człowiek, który napisał podręcznik dla tzw. nielegałów. Do dzisiaj w Rosji,

a wcześniej w ZSRS, uchodzi za bohatera.

"Inspekcję" miał reżyserować Pański ojciec i autor sztuki Grzegorz Królikiewicz. Te plany przerwała jednak jego śmierć ok. dwóch tygodni przed rozpoczęciem zdjęć. Pan podjął się dokończenia tego dzieła. Czy podczas realizowania spektaklu pozostał Pan wierny wizji taty, czy poszedł swoją drogą?

- Bardzo mi zależało, żeby od czasu do czasu pojawił się sygnał artystycznej wrażliwości mojego taty - tak jak ja ją postrzegam. To, co przypisuję sobie, to osadzenie tego eseju filmowego, który tata napisał, bardzo mocno w realiach historycznych i skonfrontowanie ich ze wspomnieniami konkretnych osób - takich jak prof. Stanisław Swianiewicz (grany w spektaklu przez Marcina Kwaśnego - przyp. red.). Natomiast na samym początku, gdy dostałem propozycję robienia tego spektaklu, usłyszałem, że mam zapomnieć, że reżyserem spektaklu miał być Grzegorz Królikiewicz, i muszę to zrobić "po swojemu". Dokonałem kilku zdecydowanych zmian w obsadzie. Dużym eksperymentem było np. obsadzenie Piotra Głowackiego w roli Stalina. W zamyśle taty miało być inaczej...

To była dość ryzykowna decyzja, ale ostatecznie Głowacki w tej roli naprawdę przekonuje. Po pokazie spektaklu powiedział Pan, że jego wymowa jest bardzo aktualna współcześnie. Co miał Pan na myśli?

- (Śmiech). Powiedziałem to jako widz. Jako twórca nie mam zamiaru przedstawiać swojej interpretacji. Wolę pozostawić furtkę odbiorcy, tak żeby sam wychwycił te analogie. Ale podpowiem, że wystarczy się wsłuchać w dialogi. Dziś różnica jest taka, że zmieniają się barwy i metody perswazji, a stawką nie jest życie, ale wewnętrzne zniewolenie. Dalszą interpretację pozostawiam państwu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji