Artykuły

"Ostatnie dobranoc Armstronga"

Problematyka władzy, sprawy "wielkiego mechanizmu" - to tematyka, która w dramaturgii nieco nam się już opatrzyła. Nie dlatego, aby straciła na aktualności. Po prostu dlatego, że zbyt wiele razy częstowano nas inscenizacjami, które starały się podkreślać (i to za każdym razem w identyczny sposób) wspomniany "mechanizm władzy", ukazany przy tym aspekcie swoistego "teatru okrucieństwa historii" (jeśli wolno rozszerzyć określenie A. Artauda).

Współczesny dramaturg angielski John Arden stara się inaczej podejść do tematu władzy, do historii. Widzi w niej krzyżowanie się wielu czynników, nie tylko ogólnych, społeczno-państwowych, ale i tych głęboko ukrytych, najbardziej osobistych. Widzi grę, ścieranie się, a jednocześnie wzajemne uzupełnianie - z jednej strony brutalnej siły, z drugiej - przewidującej, nie kierującej się namiętnościami inteligencji.

Stara się odkryć "znaki szczególne" złej i dobrej władzy (terminologia Ardena), posunięć taktycznych, podyktowanych koniecznością chwili. Daje jednocześnie szeroki margines wszystkiemu, co w historii nieoczekiwane, trudne do przewidzenia, a co również wpływa na bieg wypadków. Daje wreszcie do zrozumienia, że nawet przy pełnej znajomości elementów, stanowiących punkty wyjściowe jakiegoś historycznego wydarzenia, jego ostateczny rezultat może zaskoczyć, wyjść poza znane nam przesłanki, stać się nową, nieoczekiwaną jakością.

Pokazując życie w jego stawaniu się, w grze różnorodnych, wpływających na siebie okoliczności, w walce, a także we współdziałaniu odruchów instynktu z intelektem - Arden pozostawia widzowi ostateczne wyciągnięcie wniosków, a inscenizatorowi - swobodę wypunktowania problematyki.

W wyreżyserowanym przez siebie prapremierowym przedstawieniu sztuki Ardena, zachowując historyczne realia - pragnął Tadeusz Minc pokazać to, co w ardenowskiej, XVI-wiecznej, szkocko-angielskiej intrydze, w 3-aktowym "ćwiczeniu z dziedziny dyplomacji" - jest uniwersalne, ponadhistoryczne, współczesne.

- Więc - sprawa kierującej się namiętnościami siły i opanowanej, dalekowzrocznej myśli. Jak elementy te wpływają na siebie, kiedy okazują się skuteczne, a kiedy zawodzą? A dalej - już w sferze spraw indywidualnych - pokazanie złożoności ludzkiego charakteru. Kiedy, pod wpływem jakich ciśnień w wyniku jakich okoliczności pewne cechy charakteru zaczynają zawodzić, kiedy wierność zmienia się w wiarołomstwo, uczciwość w zbrodnię, rozsądek w szaleństwo?

"Poetycki realizm" utworu Ardena znalazł w reżyserii Tadeusza Minca swoje dobre odbicie. Songi w brechtowskim stylu są wtopione w akcję, z niej wynikają, i charakterem i poetycką treścią (udane tłumaczenia wierszy są dziełem Franciszka Fenikowskiego, muzyka Henryka Jabłońskiego).

I jeszcze charakterystyczna cecha, wyróżniająca reżyserię Minca: przy panowaniu nad całością spektaklu - cyzelowanie szczegółów, podnoszonych przy tym do rangi symbolu, metafory. Przypomnijmy: jabłko, położone na scenie, na początku i w finale "Ryszarda III", symbolizujące powtarzanie się historycznego cyklu. Tutaj - świetnie użytym znakiem będzie pętla zwisającego sznura, w którą włoży dłoń Armstrong tuż po wy rażeniu zgody na propozycję wysłannika królewskiego Lindsaya. Tym mimowolnym ruchem antycypuje Armstrong swój przyszły los. Pierwsze sprzeniewierzenie się sobie, wyłom w dotychczasowej postawie to dla Armstronga pierwszy krok do zniszczenia samego siebie. Świetnie to Minc potrafił pokazać - i nie jest to jedyny przykład zastosowanych przez niego w tej sztuce, na zasadzie "pars pro toto", reżyserskich zabiegów.

Jest to dobre od strony aktorskiej przedstawienie. Pyszna kreacja Andrzeja Szalawskiego: silny, nie uznający niczyjej władzy poza swoją - Armstrong, okrutny, ale i dziecinny w swych odruchach, ulegający w końcu dyplomatycznej grze Lindsaya.

Równie świetna kreacja Zbigniewa Bogdańskiego, najlepsza z dotychczasowych ról tego aktora: dyplomata, poeta i dworzanin Lindsay, człowiek o współczesnej mentalności, nie powodujący się uczuciami, kontrolujący je swą inteligencją, "rozgrywający na zimno, z zachowaniem dystansu, swą dyplomatyczną grę, a jeśli pozwalający sobie na reakcje uczuciowe, to po to, aby je wykorzystać, przetransponować w swej poetyckiej twórczości.

Doskonale zagrana przez Halinę Winiarską rola Damy: mądrej, świadomej swych uroków, władzy nad mężczyznami. Król trafnie zagrany przez Henryka Bistę, Johnstone - Henryka Sakowicza, Meg - Haliny Słojewskiej, Mc Glass - Andrzeja Piszczatowskiego, Żona Armstronga - Haliny Kosznik-Makuszewskiej, Ewangelista - Ryszarda Ronczewskiego, Służebna - Joanny Bogackiej, Skrybent - Leszka Ostrowskiego, I Armstrong - Wiesława Nowosielskiego.

Doskonała oprawa scenograficzna (zapamiętamy drzewa z kołami tortur w koronach) Mariana Kołodzieja. Asystent scenografa - Marek Durczewski. Plastykę ruchu opracował Zygmunt Kamiński. Asystentem reżysera był Ryszard Ronczewski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji