Artykuły

Klęska dyplomaty

"Ten człowiek nie żyje, nie będzie wojny z Anglią - w tym roku. Nie Będzie wielkich zamieszek na Pograniczu - w tym roku. A to, czegośmy dokonali, niechybnie pozostanie w ludzkiej pamięci i w tym roku, i w przyszłym, i jeszcze przez wiele lat". Tymi słowami żegna Johna Armstronga z Gilnockie sir David Lindsay z Mount - dawny wychowawca Jakuba V Stuarta, króla Szkocji, marszałek królewskiego Klejnotu, poeta, i dyplomata. Wbrew sugestii tytułu, właśnie Lindsay jest bohaterem sztuki Ardena. No i oczywiście dyplomacja.

"Ostatnie dobranoc Armstronga" jest sztuką historyczną w tym sensie, w jakim historyczne są Szekspirowskie "Kroniki królewskie". Akcja toczy się w Szkocji za panowania Jakuba V, a treść stanowi gra dyplomatyczna, prowadzona przez Lindsaya dla uratowania szkockiego królestwa przed wojną z Anglią. Wojną właściwie nieuchronną, której rezultatem może być utrata niepodległości i przejście Szkocji pod władanie angielskie. Źródłem wojennej pożogi, zagrażającej nieustannie państwu Stuartów, są ziemie pograniczne, zamieszkałe przez na pół dzikich rycerzy, którzy zbójeckim sposobem najeżdżają i pustoszą dobra angielskich sąsiadów. Ci ostatni wprawdzie odpłacają im pięknym za nadobne, ale "działalność" szkockich warchołów jest zbyt dobrym pretekstem do wojny, by racja stanu nakazywała ukrócenie jej za wszelką cenę. Aby opanować sytuację na pograniczu trzeba usunąć najpotężniejszego lairda - jest nim wódz klanu Armstrongów, John z Gilnockie. Trzeba go usunąć - lub sprawić, by swą siłę i wpływy wykorzystał nie dla napaści, lecz dla obrony porządku.

Do niego to wybiera się Lindsay zaopatrzony w królewskie pełnomocnictwo. Znakomity dworzanin i zręczny dyplomata pragnie ocalić królestwo a jednocześnie uratować Armstronga. Celu tego nie udaje mu się osiągnąć. Armstrong musi dać głowę, by uchronić Szkocję przed wojną z Anglią - nie na rok, jak z poryczą mówi Lindsay w finale sztuki, ale na lat kilkanaście. Nie uratuje jej przed klęski, na wieść o której zakończy życie Jakub V - w sztuce Ardena jeszcze 17-letni władca, rozkazujący, by powiesić Johna Armstronga na wzgórzu Carlanrigg, "natychmiast, bez żadnych rozpraw i procesów". Lindsay uznaje tę decyzję. Więcej nawet: jest dumny, że jego wychowanek "stał się mężczyzną i nauczył się władać państwem".

Zatrzymałam się dłużej nad treścią i problematyką sztuki autora prawie w Polsce nieznanego (po wystawionym w r. 1963 na scenie kielecko-radomskiej "Tańcu czarnego sierżanta" jest to druga polska premiera z bogatego dorobku dramatopisarskiego jednego z najbardziej interesujących współczesnych pisarzy angielskich), ale wydaje się to konieczne, zarówno dla prezentacji utworu, jak i przypomnienia historycznych wydarzeń, stanowiących jego tło. "Ostatnie dobranoc Armstronga" nie należy bowiem do gatunku sztuk współczesnych, w których kostium "z epoki" spełnia wyłącznie rolę kamuflażu. Aktualności utworu szukać należy w jego uniwersalizmie psychologicznym i społecznym, w analizie sprzeczności i złożoności czynników, determinujących ludzkie postawy i działania.

Odnosi się wrażenie, że te właśnie warstwy utworu najbardziej zafrapowały reżysera gdańskiego przedstawienia, Tadeusza Minca. Przedstawienia w Teatrze "Wybrzeże" jest też wiernym obrazem skomplikowanej gry politycznej, w którym reżyser równie wyrazistych barw udziela sprawom wielkiej polityki jak i miłosnym przygodom pana na Gilnockie, Lindsaya oraz jego sekretarza Mc Glassa, a także tragicznemu losowi uwiedzionej Meg. Barwy te są piękne, mienią się tęczowym bogactwem - podobnie jak i sama sztuka Ardena, urzekająca oryginalnością i bogactwem form teatralnych.

Arden czernił pełnymi garściami z teatru elżbietańskiego z niektórych doświadczeń Brechta a tak z konwencji teatru średniowiecznego. Znalazło to wyraz w przedstawieniu; tym ciekawszy, że wsparty oryginalną scenografią Mariana Kołodzieja, może nie zawsze zgodną ze wskazówkami autora, ale bardzo efektowną. Arden dopomina się o dekorację symultaniczną, rozgraniczając wyraźnie tereny akcji scenicznej: las w głębi, pałac królewski po prawej i zamek Armstrongów po lewej stronie. Pragnie też, by drzewo, do którego Eliotowie przygważdżają oszczepami uwodziciela Meg, było tym samym drzewem, na którym w ostatniej scenie zawiśnie tytułowy bohater utworu. Kołodziej uszanował wskazówki ogólne, rozbudowując je jednak szczegółami nie zawsze jednakowo udanymi. Wyborny jest np. ogromny stromy podest, zasłany mapą pogranicza, stanowiący dosłowny i przenośny teren akcji. Natomiast umieszczone w głębi śliczne miniaturki zamku i pałacu niesłusznie chyba pozostają na swoim miejscu nawet wtedy, gdy na przedzie sceny pojawiają się mury tych budowli. Zmusza to strażnika pałacowego oraz Armstrongów do nie zawsze uzasadnianych i zrozumiałych zmian miejsca pobytu.

Bardzo piękny jest las brzozowych pni. Zbyt silnym akcentem wydaje się natomiast krwawo podświetlony bór straszliwych drągów, zakończonych kołami do zadawania tortur, patronujący scenom w domostwie Armstronga. W zbyt dosłownej leśnej gęstwinie ginie "drzewo śmierci", które - jak mówi Lindsay - nie wydało już nigdy liścia, kwiatu i owocu "od tej chwili po wszystkie wieki wieków. Zamierało i schło na owym wzgórzu Carlanrigg, jak martwy przykład dla całego świata: tu oto możecie ujrzeć rozmaitość hańby i postanowić w duchu, której z nich unikniecie, jak to uczynicie i kiedy".

To bogactwo sceniczne, a przede wszystkim mnogość akcentów stawianych przez reżysera na zbyt wielu sprawach utworu, trochę dezorientuje, utrudnia zrozumienie co było dla twórców widowiska najważniejsze. Być może, taki tylko mieli zamiar: ukazać wielość i sprzeczność determinantów ludzkiego losu i losu narodów. Jeżeli tak, to chyba niesłusznie. Poczucie wartości zatracamy najłatwiej wtedy, gdy wszystko jest jednakowo i niezmiernie ważne. Zabrakło tutaj koniecznego chyba komentarza reżyserskiego.

W duecie potężnych głosów solowych, jakim jest niewątpliwie "Ostatnie dobranoc Armstronga", partia Lindsaya w przedstawieniu gdańskim nie dźwięczy pełnią tonów, nie równoważy głosu partnera. Zbigniew Bogdański zdołał sprostać tylko części tych trudnych zadań, jakimi Arden obarczył postać rozumującego prawie współcześnie XVII-wiecznego dyplomaty. Lindsay Bogdańskiego jest niewątpliwie dawnym wychowawcą króla, człowiekiem mądrym i sceptycznym. Trudniej natomiast uwierzyć, że to jednocześnie dworzanin i poeta, wcielający przy każdej niemal okazji w czyn renesansowe wprost umiłowanie bujności życia, kochanek biegły w sztuce miłości a jednocześnie mąż stanu o rewolucyjnych niemal koncepcjach politycznych.

Teatr "Wybrzeże" ma natomiast w swym zespole idealnego Johna Armstronga w osobie Andrzeja Szalawskiego. Postać tę, już w zamyśle autorskim pełną" sprzeczności, aktor wyposażył nie tylko w dzikość i okrucieństwo, siłę i prymitywną chytrość, lecz także obdarzył ją wspaniałością. Za sprawą Szalawskiego wierzymy, że ten pierwotny w swych instynktach człowiek w innych okolicznościach, mógłby się stać podporą królestwa, bohaterskim i niezłomnym obrońcą kraju. Znakomicie rozwiązany został problem jąkania się Armstronga. Sceny, w których laird zmaga się ze swym "spętanym" językiem, budzą chwilami uczucie grozy. Piękny jest moment, gdy w uniesieniu miłosnym Armstrong zrywa te pęta i przemawia do kochanki pełną, dźwięczną frazą, tym pełniejszą i dźwięczniejszą, że kontrastującą z bezbarwnym, urywanym sposobem mówienia w scenach poprzednich.

Rolę Mc Glassa, zaufanego sekretarza Lindsaya i adepta w sztuce dyplomacji, powierzył reżyser prawie debiutantowi. Andrzej Piszczatowski, niedawny absolwent warszawskiej PWST, słusznie chyba zrezygnował z możliwości statystowania w którymś ze stołecznych teatrów na rzecz poważnej pracy na Wybrzeżu. Jeszcze kilka takich ról, a z dobrze zapowiadającego się absolwenta wyrośnie aktor co się zowie - byle tylko nie zapomniał o pracy nad wyrazistością słowa. Tę właśnie umiejętność, przy dojrzałym warsztacie aktorskim i niemałym uroku kobiecym, demonstruje Halina Winiarska w roli Damy, niewiernej, lecz czarującej kochanki Lindsaya. Drapieżną i tragiczną sylwetkę Meg, dziewczyny obłąkanej po stracie kochanka, stworzyła Halina Słojewska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji