Poeci sceny
Po światowej premierze w Bergen odbyła się w Teatrze Studio polska premiera "Pułapki" Tadeusza Różewicza w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego.
Doszło do bardzo interesującego spotkania dwóch poetów sceny; różnych poetyk, wrażliwości, temperamentów, innych sposobów obrazowania, teatralnej rzeczywistości. Jerzy Grzegorzewski od lat realizuje spektakle zainspirowany wybitną na ogół literaturą, tworząc przy użyciu powracających elementów scenograficznych: okien, szyb, fortepianów, magli, strapontenów, szaf, odwracanych tyłem do widowni ław itd. ciągi surrealistycznych obrazów, o wielkiej często urodzie, przepełnionych metaforami, symbolami świata sceny, których treści wykraczają najczęściej poza warstwę literacką inscenizowanych utworów. Czasem obrazy te mają niewiele wspólnego z literackimi i dramaturgicznymi sensami sztuk, na kanwie których powstają, ale są to wizje z całą pewnością teatralne, mające swą dramaturgię, toczące między tobą swoisty dialog. Powstają i nakładają się na siebie w jednostajnym, monotonnym rytmie, pełnym spokoju, ale i potrzebnego w sztuce skupienia i napięcia.
"Pułapka" Tadeusza Różewicza jest utworem niezwykle bogatym w znaczenia.
Rzeczywistość teatralna rodzi się na poziomie tak zagęszczonej realności, że ta zestawiona ze sobą w różnych następstwach i zderzeniach urasta do rangi poezji pełnej symboli. Trudno byłoby określić w sposób jednoznaczny, o czym jest ten utwór, bo jest on i o śmierci, i o życiu, o wolności i zniewoleniu, o tym, co poznawalne i o tym co tajemnicze. Jest próbą uchwycenia wymykającej się tajemnicy istnienia, utworem o trudzie zmagania się z oporną materią ducha i ciała, a więc tafcie o przezwyciężeniu śmierci.
Grzegorzewski utwór Różewicza na swój sposób odrealnił. Zostawił wprawdzie wiele z teatralnych pomysłów autora, ale z wielu zrezygnował. Przeniósł Różewiczowski tekst w swój teatralny świat, wypełniony znaczącymi rekwizytami, w wymiar obsesyjnego snu o niezwykłej tajemnicy istnienia Ojca i Syna. Te dwie postacie w przedstawieniu Grzegorzewskiego są najważniejsze. Nieprzypadkowo spektakl, odmiennie niż dramat, rozpoczyna się monologiem Ojca, a kończy śmiercią Ojca i Syna, podkreśloną pulsującym na horyzontalnej ścianie światłem, które zamiera jak bicie serca zwiastując koniec życia.
Tajemnica nierozerwalnego istnienia Ojca i Syna jako swoistej jedności jest źródłem inspiracji tak bardzo uniwersalnym, bo przecież związanym nie tylko ze sztuką i literaturą - każdy okres w doświadczeniach ludzkości dopisuje temu archetypowi własne, niepowtarzalne, treści.
O tym, że wątek Ojca i Syna dominuje w przedstawieniu decyduje w ogromnej mierze niezwykle sugestywne aktorstwo Marka Walczewskiego - Ojca i Olgierda Łukaszewicza - Syna. Ojciec - Walczewski - jest demoniczny i władczy, przytłacza Syna agresywnością, zmaga się z nim, niszczy, nie mogąc stworzyć go w miarę swych wyobrażeń. Syn - Łukaszewicza - jest uległy, poddaje się, chce rozumieć świat przez Ojca, ale jednocześnie próbuje się uwolnić od jego dominacji, toczy z nim walkę o prawo do własnego świata.
Grzegorzewski choć jest niewątpliwie wizjonerem sceny, poetą, ma przecież swe tajemnice w pracy z aktorami. Aktorstwo w jego spektaklach jest często świetne, czasem zaskakujące niezwykłością, kiedy aktorzy znajdą się nagle między odległymi od siebie światami teatru. W tym przedstawieniu niezwykła jest Anna Chodakowska, jakby zagubiona między różnymi rzeczywistościami. Z wysiłkiem i w skupieniu pragnie odnaleźć swoje miejsce. Jej Greta jest logiczna, konkretna, zmysłowa, najbardziej chyba Różewiczowska w tym teatralnym świecie Grzegorzewskiego. Aktorstwo Anny Chodakowskiej w tym spektaklu jest swoistą identyfikacją z widzem, jak gdyby przez nią dokonywało się uczestnictwo w przedstawieniu.
Spektakl Grzegorzewskiego jest z pewnością interesującą interpretacją "Pułapki" Różewicza. Ale jest jednak dopiero początkiem życia "Pułapki" na scenach naszych teatrów. Utwór ten z pewnością doczeka się wielu realizacji, a wśród nich może i takich, które uwzględnią wszystkie teatralne sugestie Róźewicza.