Artykuły

Śmierć jak lekcja historii

"Śmierć rotmistrza Pileckiego" w reż. Ryszarda Bugajskiego w Teatrze TV. Pisze Joanna Derkaczew w Gazeta Wyborczej - Telewizyjnej.

Życie rotmistrza Witolda Pileckiego to gotowy skrypt do nauki historii Polski.

Rozdział pierwszy: Pilecki należy do konspiracyjnego harcerstwa, broni Wilna, w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku walczy jako młody ułan, a w kampanii wrześniowej jako kawalerzysta. Rozdział drugi: jest oficerem AK, zakłada organizację konspiracyjną, a do Oświęcimia idzie na ochotnika, by organizować ruch oporu i wysyłać na Zachód informacje o hitlerowskich zbrodniach. Rozdział ostatni: po wojnie wbrew radom Andersa wraca do kraju, by prowadzić działalność wywiadowczą na rzecz rządu londyńskiego. Schwytany przez UB zostaje skazany na śmierć i stracony.

Żaden z tych rozdziałów nie mógł się znaleźć w takiej formie w podręcznikach z okresu PRL. Ale i dziś nikt się o nim nie rozpisuje. Historia Pileckiego była niewygodna dla poprzedniego systemu. Teraz wydaje się on postacią nieprawdopodobną jak z ideologicznej czytanki. Jego patriotyzm, religijność, wiarę w konieczność ofiary dla kraju dzieli od obsesji czy fanatyzmu bardzo cieniutka granica. W spektaklu Bugajskiego rotmistrz grany przez Marka Probosza przypomina straceńca, który uparł się, by zginąć jak szczur w podziemiach stalinowskiego wiezienia. Spokojny, dumny idzie dokładnie za wskazówkami pisma "O naśladowaniu Chrystusa" Tomasza a Kempis (XV w.), głosiciela nowej, ascetycznej pobożności. Nie zważa na los żony (Gabriela Muskała) i dzieci. Gra niezłomnego do końca, nawet przed sądzącymi go byłymi AK-owcami (w roli sędziego świetny Marek Kalita). Próbuje wręcz przekonać urzędników, że to on ma rację, jego naiwne, górnolotne, bezczelne słowa są dalekim echem obrony Sokratesa czy Jezusa, którzy potrzebowali śmierci, by dać świadectwo głoszonym prawdom. Czy to świadectwo pychy, obłędu, czy niepojęte bohaterstwo?

Reżyser oparł scenariusz na autentycznych materiałach zdobytych dzięki historykom IPN. Początkowo planował nakręcenie filmu. W widowisku Teatru TV zrezygnował z niektórych wątków. Pokazał za to orwellowski, przerażający świat, w którym sędziowie i oskarżyciele boją się nie mniej niż ich ofiary.

W mrocznym klimacie doskonale odnajdują się aktorzy dalszych planów, np. Aleksandra Konieczna (żona sędziego). Niestety, pod koniec Probosz pojawia się we współczesnym stroju i wygłasza pean, jak to w wolnej Polsce wreszcie rządzi prawda i nie sposób się oprzeć wrażeniu, że ten dziwny, dzielny człowiek został użyty po raz kolejny. Tym razem do bajki z morałem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji