Artykuły

Głupi i głupszy w Zabrzu

"Kolacja dla głupca" Francisa Vebera w reż. Marcina Sławińskiego w Teatrze Nowym w Zabrzu. Pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Są spektakle, które dają do myślenia, i są takie, które służą rozrywce. W Teatrze Nowym w Zabrzu na afiszu znalazł się tytuł z tej drugiej kategorii.

"Kolacja dla głupca" w reżyserii Marcina Sławińskiego to dwie godziny świetnej zabawy. I niekoniecznie pozbawione głębszej refleksji.

"Kolacja dla głupca" to współczesna komedia francuska, która swoją prapremierę miała dwie dekady z okładem w paryskim Theatre de Variete. I z miejsca stała się hitem. Widownia od momentu prapremiery ściąga na tę sztukę tłumnie na całym świecie, w każdym teatrze, który podejmuje się jej realizacji. W czym tkwi sukces tekstu autorstwa Francisa Vebera, francuskiego reżysera, scenarzysty i producenta? W całokształcie. Czyli w wyrazistej intrydze wyłożonej jak kawa na ławę na samym początku spektaklu. W dowcipnych dialogach. I przemycanych w nich moralizujących, ale nienachal-nych uwagach odnośnie do ludzi. A także dynamicznej akcji, dzięki której dwie godziny mijają zaskakująco szybko.

To spektakl komediowy, ale niepozbawiony refleksji nad dzisiejszym światem. Podejmujący delikatnie krytykę stosunku jednych ludzi do drugich. Oto wydawca i handlarz dziełami sztuki, Pierre Brochant - przekonany o swojej błyskotliwości, żyjący wygodnie cwaniak. Wspólnie ze swoimi równie wyrafinowanymi kolegami dla umilenia wolnego czasu organizuje raz najakiś czas kolacje, podczas których wtajemniczona ekipa bawi się kosztem kogoś, kogo uważa za głupka. Konfrontacja życiowego niedołęgi i człowieka sukcesu zawsze bywa źródłem wesołości - ludzie przecież uwielbiają śmiać się z tych, którzy są od nich gorsi. Kto z kolegów zaprosi głupszego, ten wygrywa. Pewnego wieczoru pojawia się głupiec, który z kolacji nie skorzysta z powodu niefortunnego wypadku Pierre'a. Uświadomi za to bohaterowi, kto tutaj tak naprawdę nie grzeszy inteligencją ani niejest za grosz empatyczny. To Fran-cois Pignon - mało rozgarnięty, ale miły, uczynny i poczciwy urzędnik pracujący w ministerstwie finansów. Nieświadomy gry, w którą jest wplątany, wprowadza prawdziwy zamęt w życie Pierre'a i to on bezwiednie staje się mistrzem ceremonii, co prowadzi do serii śmiesznych, choć czasem również gorzkich sytuacji.

"Kolację dla głupca" w Zabrzu wyreżyserował Marcin Sławiński, specjalista od komedii w całej Polsce (choć tę akurat realizuje dopiero po raz drugi w swoim zawodowym życiu). Wyszło mu zgrabnie, energicznie, lekko, dowcipnie, ale też miejscami refleksyjnie. Główna w tym zasługa dobrego poprowadzenia aktorów, w szczególności tytułowego głupca - Pignona, w którego udanie wciela się Krzysztof Urbanowicz, oraz jego przeciwnika Bro-chanta, którego gra Dariusz Czajkowski. To relacja, jaka zawiązuje się między bohaterami, jest paliwem napędowym całej sztuki. Panowie ich odgrywający mają tego "paliwa" mnóstwo. Obaj są jakby stworzeni do tych właśnie ról, dobrze skontrastowani, na dwóch przeciwnych sobie biegunach.

Sławiński, wybierając tych właśnie aktorów, strzelił w dziesiątkę.

Czajkowski kreuje egoistycznego, zmanierowanego bogacza, pomiatającego tymi, którym się w życiu mniej powiodło. Z czasem jednak staje się mniej pewny siebie. Urbanowicz z kolei gra głupawego, ale szczerego i dobrodusznego księgowego, skłonnego do niesienia bezinteresownej pomocy. I złaknionego kontaktu z drugim człowiekiem, ponieważ od dawnajest porzucony przez byłąjuż żonę, wolne popołudnia spędza więc albo w pracy, albo lepiąc makiety. Pewno mnóstwo jest takich - odrzuconych z różnych powodów - ludzi wokół nas. Samotność to plaga dzisiejszego świata i w sumie nie tylko. Przecież Veber pisał tę komedię, jeszcze zanim rozpowszechnił się internet - narzędzie, które -jak się okazuje - skutecznie izoluje nas od ludzi, powoduje, że zamykamy się na otoczenie. Czy więc internet był, czy go nie było - ludzie czują się sa-

motni, wykluczeni, zdani na siebie. W tym wyobcowaniu dziwaczeją - w oczach innych (bo czyż nie wszyscy jesteśmy dziwakami w oczach innych?). Gdyby sztukę tę Veber miał pisać współcześnie, pewnie taki model "dziwaka" wyglądałby inaczej, niemniej Pignon jako postać wciąż broni się doskonale, mimo że wjego świecie nie ma nawet jeszcze telefonów komórkowych.

Tlo, czyli postacie drugoplanowe "Kolacji dla głupca" też wnoszą ze sobą na scenę sporo humoru w epizodycznych scenkach. Największy w tym udział ma chyba Marian Kierycz w znakomitej kreacji kontrolera skarbowego Chevala - wszędobylskiego, głośnego, rubasznego, miejscami prymitywnego. W pamięć zapada także Anna Koniecznąjako jedna z kochanek Pierre^ Marlenę. Jest eteryczna, zakręcona, krzykliwa i w gruncie rzeczy bardzo przyjacielska i otwarta na innych. Cechy tej brakuje Brochantowi, ale w końcu dostaje od losu odpowiednią nauczkę, że - generalnie - nie należy zadzierać wobec innych nosa.

Dowcipne dialogi przeplatają się z ciekawymi obserwacjami, komiczne sytuacje z poważniejszymi konstatacjami, zachowanie bohaterów niejest do końca przewidywalne, aktorstwo na poziomie. Dlatego "Kolacja dla głupca" to dobry pomysł na spędzenie wieczoru.

Spektakl na afisz Teatru Nowego w Zabrzu powróci między 2 a 7 kwietnia. Bilety: 40 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji