Artykuły

Jacek Mikołajczyk: Musical jest czystym teatrem

- Musical jest czystym teatrem, tu trudno udawać, że jesteśmy w tzw. prawdziwym życiu. Kiedy jedna postać zaczyna śpiewać, widzowie wchodzą w konwencję i od tego momentu na scenie może wydarzyć się wszystko - Jacek Mikołajczyk, dyrektor Teatru Syrena, opowiada o miłości do musicali i premierze "Czarownic z Eastwick".

Premierą musicalu "Czarownice z Eastwick" Teatr Syrena rozpoczyna nowy rozdział jako scena musicalowa. O planach teatru opowiada Jacek Mikołajczyk, nowy dyrektor i reżyser spektaklu.

Izabela Szymańska: Napisał pan doktorat pt. "Musical nad Wisłą". W Warszawie mamy specjalizujący się w musicalach Teatr Muzyczny "Roma", gościnnie pokazywane są musicale Wojciecha Kościelniaka. Co do tego muzycznego krajobrazu może wnieść Teatr Syrena?

Jacek Mikołajczyk: Moja praca kończyła się na roku 1989, to klasyczna sytuacja naukowa, gdy zostało napisane 350 stron na temat zjawiska, które wiele osób uważa za nieistniejące. A jednak musical przed '89 rokiem w Polsce był. Natomiast jeśli chodzi o współczesną Warszawę, to uważam, że w tym dwumilionowym mieście jest wystarczająco dużo publiczności, na dwa, a może nawet trzy teatry muzyczne. Chcielibyśmy, żeby w Teatrze Syrena pojawiały się różne tytuły, które będą grane jak najczęściej. Wychodzimy oczywiście od tego, co na świecie najlepsze, co uda się zmieścić na naszej scenie i do czego uda nam się zdobyć prawa, ale chcemy także eksperymentować z polskim repertuarem. Wspomniała pani Wojciecha Kościelniaka. W Syrenie także powstały dwa jego musicale, czyli "Halo Szpicbródka" i "Kariera Nikodema Dyzmy". Będziemy kontynuować tę współpracę.

W najbliższym czasie wystawimy musical o Józefie Bemie, jego autorami są twórcy Pożaru w Burdelu, z którymi czujemy duże pokrewieństwo duchowe. Nie kryją się z tym, że wyrastają z najlepszej tradycji warszawskiego kabaretu, czyli lat 20. i 30., troszkę elitarnego, a trochę popularnego, literackiego. I dokładnie z tych tradycji wyrasta Syrena, która była założona przez Jerzego Jurandota, jedną z wybitnych person świata kabaretu Warszawy lat 30.

Jak zaczęła się pana przygoda z musicalem?

- Kiedy byłem na studiach teatrologicznych Teatr Muzyczny w Gliwicach szukał sekretarza literackiego. Scena przechodziła reformę z klasycznej operetki w stronę musicalu; załapałem się. Ten teatr mnie wciągnął. Potem rozwijałem zainteresowania naukowe. Trafiłem w czas, bo musical i teatr muzyczny, który wcześniej był przez teatrologów i kulturoznawców traktowany po macoszemu, zaczął wzbudzać zainteresowanie. To teatr popularny, który ma miliony widzów na świecie, tytuły broadwayowskie, jeśli wziąć wartości liczbowe, przyniosły wyższe wpływy kasowe niż film "Avatar". Mówimy więc o zjawisku zdecydowanie wykraczającym poza niszowość, z którą przez cały czas jest kojarzony teatr, to wręcz teatr masowy, co może wydawać się paradoksalne, patrząc na Syrenę, która ma 300 miejsc na widowni.

Jak prowadzić taki teatr? Czy tworzyć stały zespół na etacie, czy zapraszać tancerzy i wokalistów na castingi do kolejnych premier?

- Łączymy zespół na etatach ze stałymi współpracownikami i aktorami z castingów. Do "Czarownic z Eastwick" zgłosiło się blisko 500 osób. Skompletowaliśmy grupę wspaniałych wykonawców.

Dlaczego na pierwszy tytuł wybrał pan właśnie "Czarownice..."?

- Od dawna chciałem go zrobić. Do tego Teatr Syrena był kojarzony przez ostatnie lata jako scena, która bazuje na dużej literaturze i filmach - były premiery "Skazanych na Shawshank", mamy "Frankensteina", "Dogville". "Czarownice z Eastwick" to musicalowa adaptacja nawet bardziej filmu niż powieści Johna Updike'a, więc pomyślałem, że to dobry tytuł, by sprowadzić do teatru nowych widzów musicalowych, nie tracąc tych przyzwyczajonych do teatru opartego na literaturze czy dziełach filmowych. Poza tym to musical o kobietach. A jakoś tak się złożyło, że ostatnie spektakle, które robiłem: "Zakonnica w przebraniu" i musical "Ninę", mają je za główne bohaterki.

Sam musical jest niezwykły. John Updike chciał napisać w latach 80. powieść feministyczną, ale wyszło z tego coś w rodzaju wariacji na temat feminizmu opartej na pragnieniach, fantazjach mężczyzny. Twórcy filmu zmienili relacje między postaciami, więcej jest tu kobiecości, uwaga skierowana jest na trzy czarownice, czyli panie w różnych etapach wieku średniego, które uwięzione w małym miasteczku próbują odnaleźć i zaakceptować siebie na nowo. Ich przemiana jest uruchamiana przez mężczyznę, którego sobie wyczarowały. Gdy analizujemy tekst na próbach, zaskakuje nas, jak bardzo jest aktualny i poważny. Ale proszę się nie obawiać, "Czarownice..." to komedia.

Co pana fascynuje w musicalach?

- Przyciąga mnie to, że musical jest czystym teatrem, tu trudno udawać, że jesteśmy w tzw. prawdziwym życiu. Kiedy jedna postać zaczyna śpiewać, widzowie wchodzą w konwencję i od tego momentu na scenie może wydarzyć się wszystko. Gdy przyjeżdżam do Londynu czy Nowego Jorku i idę na spektakl musicalowy, zatapiam się w tym świecie natychmiast, cieszę się jak dziecko w cyrku. Przynosi mi to niekłamaną przyjemność z oglądania bogatego widowiska.

Do tego musical jako gatunek bardzo często oddaje to, co się dzieje w świecie, nie ucieka od otaczającej rzeczywistości: mamy musicale o postaciach historycznych, o polityce, musicale klasyczne, które przypominają bajki, są nawet musicale o chorobach psychicznych czy zwierzętach; to bardzo szeroki świat, który już teraz potrafi rozmawiać o wszystkim. I to jest fascynujące we współczesnym musicalu.

***

"Czarownice z Eastwick" w Teatrze Syrena

Adaptacja: John Dempsey, przekład: Jacek Mikołajczyk, autor: John Updike. Reżyseria: Jacek Mikołajczyk, muzyka: Dana P. Rowe, libretto i teksty piosenek: John Dempsey, choreografia: Jarosław Staniek, kierownictwo muzyczne: Tomasz Filipczak, scenografia: Grzegorz Policiński, kostiumy: Ilona Binarsch, efekty iluzjonistyczne: Maciej Pol. Występują m.in.: Przemysław Glapiński/ Tomasz Steciuk, Ewa Lorska/ Olga Szomańska, Barbara Melzer/ Anita Steciuk, Paulina Grochowska/ Magdalena Placek-Boryń, Beata Olga Kowalska/ Jolanta Litwin-Sarzyńska. Premiera 3 marca, godz. 19. Kolejne spektakle: 4, 6-11 marca, godz. 19. Bilety: 80-120 zł

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji