Artykuły

Kapitalizm tańczący

Pomysł, by w Teatrze Wielkim w Łodzi powstało przedstawienie oparte na "Ziemi obiecanej" Władysława Reymonta, był bardzo ambitny. Opowiada ona przecież o losach tego miasta, na dodatek jakże niewiele w dziejach polskiego baletu jest spektakli inspirowanych naszą literaturą, sztuką czy historią. Pozostaje wszakże zasadniczy problem - czy można odtańczyć powieść Reymonta?

Zainteresował się nią nowozelandzki choreograf i reżyser Gray Veredon. Jak sam przyznaje, niełatwo mu było poznać "Ziemię obiecaną", nie ma bowiem żadnego jej współczesnego tłumaczenia w języku angielskim, francuskim czy niemieckim. Odnalazł wreszcie niemieckie wydanie z okresu I wojny drukowane gotykiem i mozolnie zaczął studiować. Z obszernej powieści wykroił libretto, ale bardzo pomocny okazał się też słynny film Andrzeja Wajdy, oparty jedynie na pewnych wątkach Reymonta. Z nich właśnie skorzystał Gray Veredon.

W baletowej wersji "Ziemi obiecanej" są wszyscy najważniejsi bohaterowie: Karol Borowiecki z narzeczoną, Moryc Welt, Maks Baum, Lucy Zuckerową i Mada Muller. Jest budowa fabryki, scena w teatrze, tkalnia w fabryce Kesslera, podróż pociągiem Borowieckiego z Zuckerową, pożar i ślub z Madą. Kto jednak nie zna powieści, niewiele w gruncie rzeczy zrozumie. Jak bowiem pokazać tańcem narodziny kapitalizmu, decyzję o budowie fabryki lub wiadomość o obniżce cła na bawełnę? Na dodatek wszystkie postaci scharakteryzowane są pobieżnie i nie wiadomo na przykład, dlaczego Borowiecki robi interesy właśnie z Morycem i Maksem, co dla Reymonta ma podstawowe znaczenie.

Tę powieść cechuje epicki rozmach i realistyczna drobiazgowość. Balet zaś jest sztuką poezji i nastroju, wielkie spektakle baletowe o rozbudowanej akcji były specjalnością głównie radzieckich choreografów, świat od nich stronił. Dotychczasowe doświadczenia artystyczne Graya Yeredona też nie wskazywały, iż jest on najlepszym kandydatem na choreografa "Ziemi obiecanej". To, co zaprezentował na łódzkiej scenie, opinię tę potwierdza.

Gray Veredon opracował libretto i dobrał bardzo dobre utwory mistrza wiedeńskiej operetki, Franza von Suppego i i Michaela Nymana (tego od "Forte pianu" i filmów Greenawaya). Na tym kończą się jego osiągnięcia. Język choreograficzny w "Ziemi obiecanej" jast niesłychanie ubogi, a we wszystkich scenach zbiorowych Gray Veredon po prostu się gubi. Kończący pierwszy akt pełen dramaturgii epizod w teatrze wręcz razi nieporadnością. Brakuje nie tylko napięcia, ale i umiejętności równoległgo prowadzenia akcji w kilku planach. Na dodatek choreograf nie potrafi wykorzystać możliwości tkwiących w muzyce, która doskonale nadaje się do tańca, tymczasem dużym jej partiom nie towarzyszy żadna sceniczna akcja.

Z całego spektaklu pozostaje zatem w pamięci ekspresyjny film Jarosława Marszewskiego zastępujący tradycyjne dekoracje oraz co najwyżej dwie sceny: ta rozgrywająca się w tkalni Kesslera oraz dramatyczny duet Karola Borowieckiego i Lucy Zukcerowej. Gray Veredon jednak bardzo się starał, by po jego pracy nie pozostały żadne dobre wspomnienia, bowiem "Ziemię obiecaną" pointuje obrazkiem zatytułowanym "Miasto dzisiaj". Jej choreograficzny urok przypomina rozrywkowe programy telewizyjne nadawane z Teatru Wielkiego w Łodzi w czasach późnego PRL-u.

W obsadzie spektaklu, co rzadko się zdarza, znalazło się aż ponad dwadzieścioro solistów. Większości z nich jednak nie dano szansy zaprezentowania swych umiejętności. Jedynie Edyta Wasowska stworzyła wyrazistą postać Lucy Zuckerowej, dobrym Karolem Borowieckim był Wiesław Dudek. Utwory Franza von Suppego z wdziękiem grała orkiestra Teatru Wielkiego prowadzona przez Tadeusza Kozłowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji