Artykuły

Testament według Satanowskiego

"Kanapka z człowiekiem" Jacka Kaczmarskiego w reż. Jerzego Satanowskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Błażej Kusztelski.

Gdyby zapytać, którzy twórcy odcisnęli najsilniejsze piętno na życiu teatralnym Poznania w ostatnim pięćdziesięcioleciu, odpowiedź byłaby jedna - przede wszystkim artyści związani w różnych latach z Teatrem Nowym. Wszystkich ich wszakże łączyć może nazwisko Jerzego Satanowskiego, Twórca ten bowiem nieprzerwanie od 1975 roku po dziś dzień związany jest ze sceną przy ul. Dąbrowskiego. W ciągu tych 43 lat uczestniczył w realizacji na niej 43 (!) premier, bądź jako kompozytor, bądź jako aranżer, bądź jako scenarzysta, reżyser, kompozytor i aranżer w jednej osobie.

Nie ma w Poznaniu drugiej osoby przez tak wiele lat twórczo związanej z instytucją artystyczną tego miasta, uczestniczącej aż w tylu jej artystycznych przedsięwzięciach, współpracującej z tak znakomitymi twórcami i odciskającej na tych spektaklach tak silne piętno. W nierzadkich przypadkach jedyną niekwestionowaną wartością przedstawienia była właśnie muzyka Satanowskiego, często windowała spektakle na jeszcze wyższy diapazon. Trudno byłoby na przykład wyobrazić sobie atmosferę spektakli Janusza Wiśniewskiego bez muzyki tego kompozytora. Zatem bez popadania w egzaltację - po prostu w życiu teatralnym Poznania Jerzy Satanowski to Gigant.

DLACZEGO KOBIETY

Przed laty wspólnie z Kaczmarskim (w 1994 roku) napisał "blues-operę" zatytułowaną "Kuglarze i wisielcy", wystawioną na scenie poznańskiego Teatru Nowego. Teraz powtórnie w oparciu o twórczość Kaczmarskiego zrealizował "Kanapkę z człowiekiem" (układ tekstów, reżyseria i aranżacje muzyczne). Przedstawienie oparte na 21 utworach wokalnych to rodzaj oratorium na pięć kobiet i jednego mężczyznę. Ów mężczyzna (Marcin Januszkiewicz - gościnnie), siedzący z boku proscenium, to alter ego samego Kaczmarskiego. Z rzadka zabiera głos, zmagając się w obliczu zbliżającej się śmierci z samym sobą i z ludźmi, z pustką Kosmosu i z niebem, które winno być, ale może go nie ma, z buntem i z rezygnacją, z goryczą istnienia i odchodzeniem. Stara się pozostawić po sobie rodzaj testamentu, którego depozytariuszkami stają się kobiety, one stanowią medium poety, przekazując na scenie myśli i przesłania zawarte w jego utworach, dotyczące jego samego, historii ostatnich dziesięcioleci i ludzkiej egzystencji. Dlaczego właśnie kobiety? Ano Satanowski miał zapewne na względzie trzy powody: po pierwsze - chciał aby Kaczmarski, w większości przypadków wykonywany przez mężczyzn, przemówił ustami kobiet, a więc poprzez ich sposób odczuwania i przeżywania świata, poprzez ich wrażliwość i emocje, po drugie - by ów testament poety stał się rodzajem buntu, który w ostatnich czasach - jak to określił twórca przedstawienia - bardzo się "ukobiecił", po trzecie - by panie w teatrze miały mniej okazji do narzekania na brak ról, po czwarte - bo aktorki Nowego są wokalnie bardzo dobrze przygotowane.

Autorką scenografii jest także kobieta - Anna Tomczyńska, która starając się znaleźć coś, co mogłoby być plastycznym znakiem buntu kobiet, odwołała się do tzw. "czarnego protestu" albo "czarnych parasolek", oczywiście nie z uwagi na tę samą wymowę czy ideologię spektaklu, ale z uwagi na konkretność, teatralność i czytelność tego znaku jako synonimu protestu, nieważne jakiego. Tak więc całą scenę zaścielają otwarte czasze czarnych parasoli, gdzieś z tyłu stoi lampa uliczna, wiszą dwie tabliczki z nazwami ulic - wygląda to tak, jakby ktoś z góry patrzył na uliczny protest "czarnych parasolek". Niekiedy czasze przypominają zaokrąglone kostki brukowe albo nagie skały, albo kamienie rozgrzane do czerwoności; zawsze jest to krajobraz dziki, groźny, nieprzyjazny, w którym owe pięć kobiet w różnych punktach sceny wypowiada swoje skargi, bóle czy poglądy. Niekiedy zmienia się tło: obraz natury, czarnego nieba zasnutego gwiazdami lub płaczącego kroplami deszczu, czasem pojawiają się obrazy Linkego, Muncha czy Wróblewskiego. Prawdę mówiąc, scenografia ta wywiera wrażenie na początku, potem właściwie - poza niektórymi momentami - niczemu już nie służy.

ŹRÓDŁO WCIĄŻ BIJE

Oczywiście oratorium ma swoje prawa, ale i ograniczenia zarazem, nie ma w nim miejsca ani na teatralizację utworów śpiewanych, na ich sytuacyjną dramatyzację (co pociąga za sobą statyczność obrazu scenicznego), ani na wyraźne ukierunkowanie interpretacji. Interpretacja pozostaje zatem w rękach widzów-słuchaczy, zależy wyłącznie od ich indywidualnego sposobu widzenia świata, zapatrywań, preferowanych wartości itd. Część utworów Kaczmarskiego - mam takie przekonanie - wymaga też bardzo skupionego, kontemplacyjnego odbioru, a scena czy estrada (choć sam Kaczmarski przecież koncertował) temu nie sprzyjają. Sporo sensów umyka wtedy, zwłaszcza gdy utwory posiadają różne piętra uogólnień. Tak więc oratorium Jerzego Satanowskiego nie jest łatwe w odbiorze. Niewątpliwie ujęte zostało w zręczną klamrę. Jedna z kobiet rozpoczyna jakby przypomnieniem, że Kaczmarski wciąż żyje w odbiorze, "bo źródło wciąż bije" (utwór "Źródło"), choćby nawet zarastało zapomnieniem, pokrywało się gliną codzienności. Całość zaś kończy się pięknym i wzruszającym "Powrotem" (znakomicie śpiewanym przez Januszkiewicza). To utwór wprawdzie z 1980 roku, ale brzmi dzisiaj jak przekaz autora z zaświatów; to przejmujące i przeszywające wyznanie, mówiące o losie człowieka/artysty w świecie bez ram, idei, wartości i korzeni, skazanego na samotność, szukającego swego raju i znajdującego go we wnętrzu swej duszy, poza ziemską rzeczywistością. Piękny, nostalgiczny i metafizyczny zgoła finał.

Poeta wspomina swoje pochodzenie ("mam typowy cień nosa skrzywdzonych Semitów") i daje wyraz swej mocy twórczej w wypowiedzi innej z jego depozytariuszek: "widzę kształt rzeczy w ich sensie istotnym" (w utworze "Autoportret Witkacego"), być może ona sama też czuje to samo. A w "Locie Ikara" - jak przekonuje kolejna z kobiet - zdaje się być poeta jak ów Konrad z fragmentu Wielkiej Improwizacji. Potem "wdowy pamięci po Jacku Kaczmarskim" dzielą się jego kolejnymi tekstami, które są jakby ich własnymi myślami. Jedna z nich skarży się, "dlaczego z mego głosu mało tak zostaje", ale jest pełna nadziei, że "nadchodzi czas, gdy będzie musiał każdy z was, uznać ten krzyk" ("Krzyk"). Druga z kolei w poczuciu bezsilności wyznaje, że jest bezbronna, pożerana jakby przez siły jej wrogie ("Kanapka z człowiekiem"), choć szkoda, że czyni to bez lekkiej autoironii w stylu makabreski Zębatego. Może musiałaby się jednak wtedy podeprzeć inną aranżacją.

TAK JEST, JAK SIĘ PAŃSTWU ZDAJE

Z kolei zbiorowy utwór "Mój los jest już przesądzony" - brzmi jak manifest kobiet zbuntowanych, nieusatysfakcjonowanych swym życiem, swoją płciowością, pozycją społeczną i relacjami z mężczyznami. "Chcę tajemnicy, chcę uniesień, Chcę opętania, chcę natchnienia. Wszak sekret życia tkwi w kobiecie... Chcę wyczerpania, chcę omdlenia" - i na koniec: "Będę żądała życia dla ciała, zanim zabije mnie ta nuda!". Bunt kobiet w tym przedstawieniu zwraca się przeciwko wszystkiemu, co odbiera im kobiecość, przeciw przemocy doznawanej już na poziomie dzieciństwa, przeciwko wszelkiego rodzaju murom, przeciwko wszelakim formom zniewolenia i manipulacji ("polityka dla mnie to w krysztale pomyje" - śpiewa jedna z nich) oraz przeciwko historii, która wielu ludziom odebrała życie, perspektywy, sens lub zmusiła do emigracji.

Nie zgadzam się z sugestią, że część piosenek odzyskała swoją aktualność, ponieważ one nigdy nie straciły swej uniwersalnej, a tym samym zawsze aktualnej wykładni. Nie mogę też zaakceptować poglądu, że piosenki Kaczmarskiego warto poddawać aktualizacji. Oczywiście w intencji twórcy lub odbiorze widza różne utwory mogą być poddawane takiemu zabiegowi, uważam jednak, że prowadzić to może do spłycenia znaczeń, ich przeinaczania lub naginania do przyjętej z góry tezy. Nie zawsze rzecz jasna, ale przymierzanie ich zwłaszcza do bieżących wydarzeń sprowadzać może te utwory do wymiaru taniej, zgoła prymitywnej publicystyki. Prawdą jednak jest, iż w swoim oratorium Jerzy Satanowski nie narzuca żadnej, moim zdaniem, interpretacji, daje pełną swobodę widzowi, a raczej słuchaczowi. To jest i plusem, i minusem tej realizacji. Można zatem - jeśli się chce - "Obławę" odbierać wprawdzie nie dosłownie, bo oczywiście z psami nie poluje się na wilki, ale jako protest i humanitarny głos w obronie zwierząt w ogóle i sprzeciw wobec traktowania ich w niehumanitarny sposób, a z drugiej strony - można traktować jako metaforę losu zbuntowanych, brutalnie eliminowanych przez opresyjny system (a demokracja taką też być potrafi pod każdą szerokością geograficzną, zwłaszcza gdy podszyta jest mediokracją). Ale jeśli ktoś się uprze, może przymierzać "Obławę" do współczesnych ekscesów i za "młode wilczki" uznać leżących na plecach i kopiących nogami w stalowe osłony, a za "starego wilka przewodnika" - ...Frasyniuka. Każdemu wedle wyobraźni. Z "Murami" jeszcze większy kłopot: kiedyś uznano tę pieśń całkiem błędnie za hymn "Solidarności", choć to przecież bardzo pesymistyczny utwór o buncie lub rewolucji, która się przepoczwarza we własne przeciwieństwo, ale kto spośród widzów chce, może uznać, że to aluzja do "dobrej zmiany". Słowem - mówiąc Pirandellim - "tak jest, jak się państwu zdaje".

MIĘDZY PRZEDSZKOLEM A NASZĄ KLASĄ

No a z utworem "A my nie chcemy stąd uciekać" - gdy idzie o jego interpretację - to już prawdziwe Himalaje albo wolnoamerykanka. Jedni powiedzą, że to porażający obraz piekła na ziemi, jaki przeżyli - lub nie zdołali przeżyć - bezradni, ciężko upośledzeni pacjenci ośrodka psychiatrycznego ogarniętego straszliwym pożarem w 1980 roku. Powiem szczerze, że ta bezpośrednia, najprostsza wykładnia najbardziej mnie porusza. Podobno Kaczmarski protestował przeciwko narzucaniu temu utworowi metaforycznych znaczeń. Ale nie brakowało ongiś ciekawych aktualizacji upatrujących w nim wstrząsającego dramatyzmem obrazu Polski w stanie wojennym lub nawet alegorii szerszej historii Polski. Zapewne znajdą się dziś i tacy odbiorcy, którzy dadzą głowę, że to obraz dzisiejszej Polski, z tym że jedni będą dowodzić, że sprzed "zmiany", a inni, że po "zmianie" (i obie strony będą pomijać niewygodne, bo niepasujące lub pasujące słabo zwrotki lub wersy do ich tez). Nie zabraknie takich, którzy zwrócą uwagę tylko na ostatni wers: "a my nie chcemy stąd uciekać" i już będą "w domu". Akurat w tym przedstawieniu oba te utwory, w moim odczuciu, po prostu przemykają - niestety - niezauważone.

Zabawną muzycznie i tekstowo reminiscencją historyczną okazała się, wspaniale wręcz przez Satanowskiego muzycznie zaaranżowana "Bajeczka z perspektywki" w wykonaniu Bożeny Borowskiej, zostawiona nam w depozycie przez poetę w 1989 roku i jako groteskowy dokument - pokazujący, do czego wtedy doszło, kiedy tyran został przepchnięty na prezydenta - i jako zabawne memento. Już widzę podskakujących z uciechy, że to o Kaczorze. Co poradzę, niektórym wszystko się kojarzy z... Bez wątpienia sarkastyczny obraz PRL-owskiej władzy, której istota ujęta została w "Czerwonym autobusie", nieodmiennie pozostaje uniwersalną wizją opresyjnego systemu zatruwającego umysły. Z kolei interpretując "Mury", Agnieszka Różańska wyraźnie akcentuje, że mury rosną, gdy głoszący prawdę lub po prostu własne poglądy bywają pogardzani, lekceważeni, ośmieszani czy nienawistnie zwalczani. Każdy widz może sobie zresztą podłożyć własne spostrzeżenia, własne doświadczenia i obserwacje, własne konteksty czy analogie.

Nieodmiennie wzruszają mnie proste przesłania takich utworów jak np. "Przedszkole" czy "Nasza klasa". I znów - "Przedszkole" na różny sposób da się czytać: dosłownie - jako wrażliwą reakcję na dziecięcą krzywdę i nierzadkie przypadki autorytarnych metod wychowawczych w domu czy w placówkach opiekuńczych; a metaforycznie - jako alegorię PRL-u i wszelkich opresyjnych metod sprawowania władzy, jakiejkolwiek i w jakimkolwiek systemie. Są i tacy, dla których "Przedszkole" to współczesny korpoland.

JEDNO DUŻE ALE...

Szkoda, że "Iskry i łzy" (z muzyką Jerzego Satanowskiego) nie mają w tym spektaklu tej refleksyjności i liryzmu, co w wykonaniu Justyny Szafran, przed laty aktorki poznańskiej. To samo dotyczy zresztą utworu "A my nie chcemy stąd uciekać" - wolę ją w wykonaniu Wójcickiego czy Gintrowskiego, choć według mnie żaden z nich nie sprostał przerażającej wizji zawartej w tym utworze. Jest też jedno duże ale!!! Nie wiem, jakie odczucia mieli inni widzowie podczas premiery, ale dla mnie początkowa część (7-8 pierwszych piosenek) była nie do zaakceptowania pod względem akustycznym. Odnosiłem wrażenie, że mikrofony i głośniki były chyba "na ful", śpiew walił mi po uszach, że aż czułem bębenki, głos w wysokich rejestrach wychodził jakiś metaliczny i niezrozumiały, jakby usta śpiewających były wprost w mikrofonach, jakby aktorki nie śpiewały w górnych rejestrach, a wręcz krzyczały. Nie było w tym także nadekspresji? Części słów w ogóle nie rozumiałem. Na dodatek w tej pierwszej sekwencji oratorium dominowały utwory bardzo poetyckie, trudne w percepcji, wymagające pełnego rozumienia tekstu, a właściwie najlepiej lektury. Dopiero po tej jednej trzeciej przedstawienia, jakby ktoś przełożył wajchę, nagle głosy brzmiały jak trzeba i jakby delikatniejszy był też akompaniament, rozumiało się wszystkie słowa. W dodatku przyszedł czas na teksty Kaczmarskiego chyba bardziej porywające i łatwiejsze w percepcji.

Reasumując: nie sposób nie zwrócić uwagi na ciekawy i logiczny układ tekstu i na interesujące, oryginalne, a niekiedy porywające aranżacje Jerzego Satanowskiego. Na brawa zasłużył Marcin Januszkiewicz obdarzony ujmującą barwą głosu i świetnym wokalem - choćby w finale. Dobrze głosowo wypadają obie doświadczone aktorki - Bożena Borowska-Kropielnicka i Agnieszka Różańska. Świetnie też akompaniuje zespół muzyczny pod kierownictwem Jacka Skowrońskiego (fortepian): Andrzej Mazurek/Mirosław Kamiński/Maksymilian Mińczykowski (instrumenty perkusyjne), Grzegorz Kopala (gitara), Jarosław Wachowiak/Robert Błoszyk (saksofon, klarnet) i Piotr Max Wiśniewski (kontrabas).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji