Artykuły

Ciasteczko z Austriaczką, czyli tak cię widzą, jak cię piszą plotkarze

"Maria Antonina. Ślad Królowej" pilgrima / majewskiego w reż. Wojciecha Farugi w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Jarosław Reszka w Expressie Bydgoskim.

Wojciech Faruga, reżyser i scenograf, wpada co parę lat do Bydgoszczy, by z widzami podłubać w jakimś fenomenie popkultury.

Cztery lata temu była to Stefcia Rudecka, bohaterka "Trędowatej", teraz Maria Antonina, jeden z symboli rewolucji francuskiej. Marię Antoninę ktoś kiedyś nazwał "pierwszą celebrytką". Określenie to mało pasuje do postaci, którą zobaczyliśmy na sobotniej premierze w Teatrze Polskim, bo celebryci kojarzą się nam z bezustanną publiczną paplaniną o sobie. Tymczasem teatralna królowa Francji, jeśli w ogóle wydaje z siebie głos, to tylko po to, by wygłosić jakąś gramatyczną wariację zdania "Dajcie im/jej/mnie ciasteczka!".

Rozgryźć tę koncepcję reżysera Farugi i dramaturga Sebastiana Majewskiego nietrudno. Marię Antoninę znamy głównie z paszkwili, które krążyły o niej przed rewolucją i w jej trakcie. W tych paszkwilach, ponoć fałszywie, przypisano jej zdanie o głodującym ludzie Francji: "Nie mają chleba? Niech jedzą ciasteczka!".

Jaka była królowa naprawdę? Niewiele o tym wiadomo. Najpierw stała się symbolem moralnego zepsucia, potem przeistoczyła się właśnie w celebrytkę, boginię rokokowej ekstrawagancji, muzealną atrakcję Paryża. W bydgoskim przedstawieniu nie jest ani jednym, ani drugim. Jest przede wszystkim ofiarą historii.

Tytułową bohaterkę grają tu dwie aktorki. Młodziutka Dorota Furmaniuk przedstawia królową jako instrument polityki dynastycznej. Pierwsza scena w dramacie to negocjacje pomiędzy ojcem delfina, Ludwikiem XV i matką Marii Antoniny, austriacką cesarzową Marią Teresą. Taka rozmowa mogłaby się toczyć i dziś, w sekretnym gabinecie Parlamentu Europejskiego. Ważny jest polityczny zysk, osobiste dobro przyszłego króla i królowej w ogóle się nie liczy. Nic dziwnego, że później długo będziemy oglądać bohaterów w łożu, przez które przechodzą różne ważne osobistości. Wszak najważniejszym zadaniem królowej jest urodzenie następcy tronu. Potem obserwujemy ucieczkę Marii Antoniny do pałacyku Petit Trianon, w którym tworzy swój wyimaginowany świat, mentorkę, powierniczkę i - jak głoszą plotki - kochankę, mając w hrabinie de Polignac. Od tej pory to właśnie hrabina (najlepsza w tym spektaklu, bo najpełniejsza i najbardziej przekonująco zagrana rola Małgorzaty Witkowskiej) będzie tłumaczyła królową przed prawdziwym światem.

Na rokokowy przepych zapewne realizatorom spektaklu zabrakło funduszy. Scenografia i kostiumy, choć pomysłowe, sprawiają wrażenie wyczarowanych w wyniku poszukiwań w teatralnej rupieciarni. Dobrze natomiast zrobiła więdnącej z upływem czasu sztuce zamiana Doroty Furmaniuk na Małgorzatę Trofimiuk w roli dojrzałej królowej. Dzięki temu Maria Antonina z łóżkowego manekina przekształciła się w człowieka. Nadal wprawdzie nie mówi, za to widać, że czuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji